piątek, 2 września 2016

Co wam się nie kojarzy z okolicą Chęcin?

Wiele miejsc się kojarzy, ale mało kto mówiąc „Chęciny” pomyśli „Grząby Bolmińskie” i „Grzywy Korzeczkowskie”. Jeśli nie mam racji, to się cieszę.
Nasza grupa zaniedbuje te dwa pasma. Moim zdaniem niesłusznie. Co będzie do okazania.
Jest środa. Startujemy w Bolminie. Kierownictwo wycieczki oczywiście przegapia przystanek, więc zdezorientowany kierowca, żeby tej zrozpaczonej kobieciny z plecakiem już zupełnie nie dobić, wyrzuca nas z busa na pierwszym bezpiecznym miejscu za przystankiem. Dzięki temu możemy znów zajrzeć do bolmińskiego kościoła p.w. Narodzenia NMP.

pola Bolmina

kościół w pełnym słońcu  

Matka Boska Bolmińska  

nie tylko sam kościół jest stary, ale i drzewa obok niego  
 
Potem ruszamy na moje wymarzone spotkanie z dworem obronnym, którego nie widzieliśmy już siedem lat (Dacie wiarę?). Dwór zbudowano na przełomie XVI i XVII wieku. I całkiem nieźle się zachował. W pamięci mam wyłaniający się zza drzew kolisty ryzalit – to była moja miłość od pierwszego wejrzenia.

ryzalit dobudowany po pożarze dworu w XVII wieku (zdjęcie z maja 2009)
 
Inne elementy dworu też niczego sobie. Chętnie je znów zobaczę. 

we wnętrzu (maj 2009)
 
I co widzę? Krzaki widzę, krzaki. Zarośla okrutne otoczyły dwór i zawładnęły nim całkowicie. Drzewa, które niegdyś rosły w oddaleniu, przechyliły się i zagrażają ścianom. O zobaczeniu ryzalitu nie ma co myśleć nawet.

dwór wśród drzew (maj 2009)

drzewa w natarciu (teraz)
 
I ma się wrażenie, że dwór stracił oddech. Wszystkie otwory ma zamurowane cegłami.

puste miejsce po oknie (maj 2009)


zamurowane okna 
  
I więcej ani słowa o dworze, bo mi serce pęknie.
W takim nastroju ruszam z kolegami na grzbiet Grząb Bolmińskich. I jestem pewna, że będzie do bani – Grząby zarosły, szlak słabo znakowany – na pewno się zgubimy.
Nic z tego – już na podejściu zaczyna działać magia miejsca. Na gałązkach wiszą malutkie ślimaczki, słońce świeci, widać najwyższe wzniesienie, na które zamierzamy wejść. A z niego roztacza się rozległa panorama. I ten zapach ziołowy! To jest najpiękniejsze na Grząbach. 

 jeden z malutkich ślimaczków

widok z Grząb Bolmińskich na wschód 

No i szlak żółty – świeżutko pomalowany – znakowanie jak złoto. Nikt się tu nie zgubi. Nawet, jeśli ta rachityczna sosenka zapamiętana jako znak rozpoznawczy przy zakręcie w prawo, już jest dużym drzewem.
Idziemy sobie tym szlakiem, fotografujemy rośliny, widoki na okolicę. I stukamy się w głowę, dlaczego tak dawno nas tu nie było.

 widok na Pasmo Oblęgorskie 

głodek mrzygłód

 czosnek skalny

gałązka jałowca - kwintesencja kłującej roślinności porastającej Grząby 
 
Po zejściu z tego pasma odrobina asfaltu, rzeka Hutka i podejście na Grzywy Korzeczkowskie.  Tu się spodziewamy, że będzie nudno w lesie. No i komary nas zjedzą. Nie zjadły. Nudno nie było, bo mamy trzy podejścia na niewysokie, ale zauważalne wzniesienia. Najwyższe nazywa się Glinianki i osiąga niebotyczną wysokość 336 metrów. 

rzeka Hutka

widok na Grzywy Korzeczkowskie od strony Chęcin  
 
Poza tym co jakiś czas trafiamy na miejsce z widokami na okolicę. To korzystamy. I są kolejne fotki.

widok z podnóża Grzyw Korzeczkowskich na północ

widok na Rzepkę i Górę Zamkową  
 
Ale pora się rozstać z tym pasmem. Przed nami Chęciny. 

 polną drogą w stronę Rzepki

na drodze z Korzecka do Chęcin
 
Skoro do tej pory było niestandardowo, to teraz zmieniamy nastawienie i zdobywamy Górę Zamkową.
Tu też ruiny. Ale jakże inne od tych w Bolmine. Zadbane, wypucowane, pokazane z każdej strony. Ba, odnowione. Zamek królewski wzniesiony w XIV wieku przeżywa drugą młodość. Dwie jego wieże udostępniono do zwiedzania, można spojrzeć z góry na sam zamek i okolicę. 


władcy Polski wskazują drogę na szczyt

dwie wieże widziane z trzeciej

widok z Góry Zamkowej na pasmo Zelejowskie  
 
Schodzimy z góry do miasta. Te marne 11 kilometrów, co je mamy w nogach, tak nas zmęczyło, że tradycyjnie nie zwiedzamy. Nie sposób jednak pominąć kościoła św. Bartłomieja Apostoła, obok którego przechodzimy. Można zajrzeć do wnętrza przez kratę, trochę żal, bo chciało by się obejrzeć kościół dokładniej. Może innym razem.

kościół p.w.w Św. Bartłomieja Apostoła

jego wnętrze z wczesnobarokowym ołtarzem

na rynku
    
Mam nadzieję, że jednak udało mi się udowodnić tezę z początku tekstu i wybierzecie się  na spacer po opisanych górkach.  
Oczywiście bez mojego pesymistycznego nastawienia na wstępie. 

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Mnie się podobała.
      Nie wiem tylko, dlaczego tak rzadko tam jeździmy.

      Usuń
  2. Nigdy tym pasmem nie wędrowałem a w samych Chęcinach i na zamku byłem jak jeszcze Miłosza na świecie nie było a Mikołaj był maleńkimczyli jakieś 12/13 lat temu... prehistoria - zamku trudno poznać. Figury w drewnie to się powoli polska specjalność robi, sam dziś kilka sfotografowałem.
    W Oblęgorku jak Bóg da, będziemy jutro, ale na paśmie wzniesień to raczej nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To życzę miłego zwiedzania Oblęgorka. Jeśli będziecie własnym autem, a nie z wycieczką zorganizowaną, zawsze przy okazji można zajrzeć do Chełmiec i rezerwatu Barania Góra. Piękny wąwóz.
      Chęciny w gruncie rzeczy niedaleko, czego dowód na jednym ze zdjęć, ale nie sposób "zaliczyć" wszystkiego. Lepiej spokojnie zwiedzić coś wybranego i zapamiętać.

      Usuń