środa, 18 października 2017

Młodym być

Kiedy pierwszy raz (10 lat temu) nasza mała gromadka przyjechała do Cieszyna, ruszyliśmy zdobywać beskidzkie szczyty. Zaliczyliśmy wtedy i polskie i czeskie, a na Czantorii byliśmy aż dwa razy.
Jedno nas tylko nęciło i odstraszało jednocześnie – wejście na Czantorię czerwonym szlakiem przy wyciągu krzesełkowym z Ustronia. Widać było, że to strome podejście. Za starzy na to jesteśmy. Wybraliśmy łagodniejsze trasy.

wyciąg na Czantorię 

Mijały lata, kolejne wyprawy w Beskid Śląski miały ten sam refren – za starzy jesteśmy na to podejście. Ale Czantoria co roku była zdobywana.
I wreszcie w tym roku nadszedł czas na męską decyzję. Idziemy tym szlakiem, przecież następnym razem nie będziemy młodsi.
Wystartowaliśmy wczesnym rankiem. Razem z nami ruszyła młoda mama z kilkuletnim synkiem. No, młodsi od nas. Ale doświadczeni. Oni to podejście robią kilka razy w roku. I lubią je. No to może nie będzie tak źle.
Rzeczywiście jest dosyć stromo. Ale szlak prowadzi najpierw wśród drzew, ścieżka przyjemna, las daje osłonę, a ja się dwa razy przebieram. Robi się coraz cieplej. 

leśny odcinek szlaku
 
Wychodzimy na odsłonięty teren. Nadal raczej stromo, ale za to wystarczy się odwrócić do tyłu, a tu widoki na okolicę. Jest przyjemnie. Chłopiec nie narzeka na podejście – biega, rozgląda się, odpoczywa.

zdobywca
 
Kolega Ed już gdzieś daleko, mija kolejnych podchodzących, ja porzucam towarzystwo mamy z dzieckiem i maszeruję swoim tempem pod górę. Nie jest łatwo, ale idzie się dobrze i równo. Z odpoczynkami co jakiś czas.
Mijam rodziców z dwiema plączącymi dziewczynkami. O, tu widać nowicjuszy - wszyscy umęczeni, brak pomysłu na zajęcie dzieci czymś innym niż użalanie się nad sobą. 


widoki ze zbocza Czantorii
 
Mijam i tę grupę i nagle patrzę, a tu już polanka przy stacji wyciągu. Można posiedzieć, odpocząć, bo najgorsze podejście zakończone! Chwila odpoczynku i ruszamy w stronę szczytu Czantorii Wielkiej. 

widok z polany pod wyciągiem
 
No, tutaj to już raczej łatwizna, tylko ścieżka kamienista. A na niej pańcie w lekkich sandałkach. One chyba nie będą mile wspominać tej wycieczki.
Na szczycie kolega Ed zostawia mnie na ławce, a sam pędzi na wieżę widokową podziwiać okolicę z góry. 

wieża widokowa na Czantorii Wielkiej, zdjęcia poniżej to widoki z niej

widok na Tatry  

 widok na stronę czeską

widok na Ustroń
 
Ze szczytu schodzimy w kierunku Czantorii Małej. Przyznam, że to mój ulubiony fragment trasy – wypoczynkowy (w obie strony), widokowy. Właściwie dla niego mogę przyjeżdżać co roku do Ustronia. 
Tym razem sporo ludzi na tym szlaku – jedni wędrują, inni się opalają, wszyscy podziwiają widoki.

droga skrajem lasu

widok na Czantorię Małą

widok na Ustroń ze zbocza Czantorii

rzut oka za siebie - rozstaje (zawsze mam ochotę pójść ścieżką w prawo, ale nadal nie wiem, dokąd prowadzi)  

resztki pasterskiego szałasu

to on w roku 2011 (świerczek bez wątpienia urósł) 
 
W lesie za szczytem przechodzimy na żółty szlak w kierunku Ustronia. Czasem tędy wchodziliśmy (ja raz nawet samotnie), teraz okazał się nadzwyczaj przyjemny do schodzenia. Człowiek po prostu sunie na dół i ledwo zdąży się rozejrzeć, bo może co ciekawego w lesie się zobaczy.

goryczka trojeściowa

500 lat protestantyzmu - jedna z form uczczenia tej rocznicy  
 
I już Ustroń. Odnotowujemy nowy dom przy szlaku, rzucamy pożegnalne spojrzenie na góry (cóż, na następny dzień odwrót w strony rodzinne – trochę żal) i zaraz przystanek busa.

 Ustroń przed nami 

do zobaczenia, Czantorio

Po wycieczce. Może następnym razem znów wleziemy na Czantorię tym stromym szlakiem i pomaszerujemy na Stożek Wielki?  Kto wie…

Zdjęcia – Edek i ja

6 komentarzy:

  1. Pamiętam obóz turystyczno-terapeutyczny z bazą w Wiśle i moją rwę kulszową...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym czasie ja samotnie zdobywałam Czantorię, bo Edwarda zwaliła angina.

      Usuń
  2. Człowiek z wiekiem młodnieje tak trzymać!
    Podejscie znam,zaliczyłem ze dwadzieścia pięć lat temu.

    Dzieci na szlaku szybko się nudzą,zwlaszcza gdy jest latwy,dlugi i przez las.
    A jak jest rodzeństwo to nakręcają się w marudzeniu wzajemnie. Lepiej z dziećmi wybierać szlaki trudne, przez wykroty, kamulce i strome. Poradzą sobie bo energię mają niespożytą, wszystko byle nie nuda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doświadczenie przez Ciebie przemawia.
      Tu zapewne decydujące było to, że na mapie napisano - godzina podejścia. Rodzice pomyśleli: wlezą, będzie z głowy. A szli ze dwie, bo ciężko i nudno. Wybraliby szlak na dwie godziny - urozmaicony, jak ten żółty z innego miejsca w Ustroniu i by była radocha przez dwie godziny.

      Usuń
    2. PS Jak 25 lat temu wchodziłeś tym szlakiem, to Ty, człowieku, starszy od nas jesteś. ;)

      Usuń