piątek, 10 lipca 2020

Na styku trzech granic

Te granice stykają się stosunkowo niedługo, bo od roku 1993, kiedy to po rozpadzie Czechosłowacji powstały Czechy i Słowacja. Oba te państwa graniczą z Polską. Punkt zetknięcia się ich granic znajduje się na dnie potoku noszącego trzy nazwy. W Polsce to Wawrzaczowy Potok, w Czechach – Kubankowski Potok, a na Słowacji – Potok Gorylów. Ten niewielki potoczek płynie w głębokim jarze i trudno tam się dostać, dlatego wymyślono całkiem sprytne rozwiązanie zaznaczenia styku granic.

Na razie jeszcze nie zdradzam szczegółów.

Jak się tam dostać?
My przyjechaliśmy busem do Jaworzynki, a konkretnie jej przysiółka o nazwie Trzycatek.  Pasażerowie busa – sami turyści, ale tylko Edek i ja ruszamy w stronę trójstyku, pozostali ruszają w  góry. 

Jaworzynka Trzycatek 
 
Prowadzi nas zielony szlak z przyjemnymi widokami na okoliczne pola.



pola Jaworzynki
  
Po kilkunastu minutach docieramy na miejsce.  

 miejsce styku granic po lewej

Okolica zagospodarowana, dla turystów przygotowano solidne kładki nad potokiem, wygodne schody. I wszystko z drewna. 


pomosty w sierpniu 2011

i w deszczowy majowy dzień 2010 r.
 
Są też miejsca przeznaczone do wypoczynku. Jest gdzie usiąść i ewentualnie schronić się przed deszczem.



Dla zaznaczenia punktów styku granic ustawiono trzy granitowe słupy. Czemu tyle? Z powodu trudności, jakie sprawia potok – nie udało się zainstalować jednego słupa na dnie. Poza tym woda mogłaby go podmyć. A tak na brzegu mają solidne zamocowanie. Czytałam, że ustawiano je z pomocą śmigłowca.

 polski słup graniczny

słowacki

i czeski

 każdy słup ma wyryte godło państwowe


Trójstyk w deszczu
 
Na dobrą sprawę po upływie pół godziny wycieczka osiągnęła swój cel. Obejrzeliśmy kładki, granitowe słupy, zrobili zdjęcia i po zwiedzaniu. Pora podjąć decyzję, co dalej.
Kolega Ed wybiera wariant czeski, że tak to określę. Ruszamy żółtym szlakiem do czeskiej wsi Hrčava. Szliśmy granicą czesko – słowacką w stronę wsi. Tu kilka obrazków ze spotkanymi zwierzętami.




We wsi trochę starych zabudowań, niezbyt urodziwy budynek szkoły i ładny drewniany kościółek zbudowany w roku 1936. 

jedna ze starych chat

karczma

szkoła

kościół pw. św.św. Cyryla i Metodego latem

i wiosną 

Z kamienia pozostałego po jego budowie wymurowano w pobliskim lesie kaplicę – „Grotę z Lourdes”.  Podobno woda z tej groty ma własności lecznicze. Nie sprawdzaliśmy.

leśna grota 
 
Dalej maszerowaliśmy wzdłuż granicy czesko – polskiej. Tu zauroczyły nas zastępy słomianych „wojsk” strzegących pól. 

musztra

oddziały wśród pól Jaworzynki

na straży

obserwatorzy pod obserwacją

biegacz granulowany

 owadzia sielanka
 
Później szlak doprowadzi nas przez lasek na szczyt Girova. 


 to samo miejsce latem i wiosną

Zrobiliśmy sobie odpoczynek w schronisku pod szczytem i wtedy zepsuła się pogoda. 

 schronisko na Girovej

 jego wnętrze

schronisko znika 

Cóż, deszcz zaczął padać. Skróciliśmy więc maksymalnie trasę i pomaszerowali w kierunku Mostów pod Jablunkovem.  Ten odcinek był naprawdę ładny widokowo, ale deszcz skutecznie uniemożliwił uwiecznienie wrażeń. Zostało nam tylko jedno foto po ustaniu deszczu.

przed nami Mosty po deszczu 

No i zdjęcie słynnego tunelu kolejowego w Mostach (w rzeczywistości są to dwa jednotorowe tunele). Ma on historię z czasów II wojny światowej, którą warto przytoczyć. Znajduje się  na trasie ważnej magistrali kolejowej, która na wypadek rozpoczęcia działań wojennych mogła ułatwić Niemcom atak na Polskę. Już od czerwca roku 1939 Polacy szykowali się do zatrzymania Niemców w razie ewentualnej napaści i rozpoczęli przygotowania do wysadzenia tunelu kolejowego w Mostach (wtedy na terenie Polski).  
Hitler wyznaczył termin napaści na nasz kraj na poranek 26 sierpnia. Przygotowano szereg prowokacji przygranicznych. Jedną z nich miało być zajęcie stacji w Mostach, aby umożliwić oddziałom niemieckim wkroczenie na ziemie polskie i zapobiec wysadzeniu tunelu. W nocy dowództwo niemieckie odwołało rozkazy o prowokacjach. Jeden oddział nie otrzymał tej informacji - ten w Mostach. Był to oddział złożony jakoby ze Słowaków, który o wyznaczonej porze dokonał napaści na stację. Napastnicy nie dotarli do tunelu, opanowali jedynie budynek stacyjny i wzięli do niewoli polskich robotników. Na nieszczęście agresorów wojska niemieckie nie nadciągnęły i musieli się wycofać. Dwóch trafiło do polskiej niewoli. Po tym incydencie dowództwo niemieckie przepraszało za akcję „nieodpowiedzialnych band słowackich” i obiecywało ukaranie winnych. Domyślacie się, że nikogo nie ukarano, działania wojenne rozpoczęły się kilka dni później, a tunel udało się polskim saperom na czas wysadzić. Niemcy odbudowywali go do lutego 1940 r. 
Tunel nie miał szczęścia również w naszych czasach. Podczas modernizacji jedna z jego części przebudowywana na tunel dwutorowy zawaliła się. Mamy zdjęcie z jego odbudowy w roku 2011.

tunel w Mostach
 
I to już koniec opisu wyprawy do styku granic.

Zdjęcia – Edek i ja


4 komentarze:

  1. Znowu mi ktoś smaka na to miejsce robi... Mam w pobliżu rodzinę, a jeszcze tam nie byłem! Wstyd trochę nie?

    Kicia ewidentnie ze żbikiem zmieszana. Mieszkał z nami taki kilka dni w Małastowie, ba nawet spał razem ze mną w śpiworze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wniosek - jak odwiedzisz rodzinę, wybierzesz się na wycieczkę. My dotarliśmy tam z Cieszyna.

      Kotek uroczy, nie podejrzewałam go (jeśli to on) o takie pokrewieństwo.

      Usuń
    2. Gdzieś czytałem o badaniach genetycznych i okazuje się ze wiele kotów przydomowych (bo to już raczej nie koty domowe) jest zmieszane z kotami dzikimi - znaczy badano żbiki i takie wyniki wyszły całkiem przez przypadek.

      Usuń
    3. W sumie nie jest to dziwne, Gatunki przecież pokrewne.

      Usuń