niedziela, 12 lipca 2020

Wydłużona codzienna trasa

Po deszczowej sobocie trzeba było poszukać na niedzielę miejsc, które będą się nadawać na wycieczkę. Pomyśleliśmy o leśnych drogach. I tak padło na wydłużenie naszych codziennych wędrówek – ze zwykłych dziewięciu kilometrów z hakiem zrobiło się 16,7 trasy.
Startujemy w stałym miejscu na skraju skarżyskiego lasu i ruszamy w kierunku żółtego szlaku. Czyli nic nowego, ale błota i mokrych traw brak. Na to liczyliśmy.


na żółtym szlaku
 
Szlak prowadzi do znanego nam mostu nad nową drogą szybkiego ruchu, a potem w las. I tu wiemy, że na jego ścieżkach będzie błoto jak jasny gwint, więc rozstajemy się z nim bez żalu. 

na drodze pustki
 
Maszerujemy naszą ulubioną „drogą doktorską” w stronę Łazów. Zwykle chadzamy tą drogą w przeciwnym kierunku, stąd wydaje mi się jakaś inna niż zwykle. A może to dlatego, że tak dawno tędy nie chodziłam? 

samotnik

w słońcu ziemia paruje  

 starzec jakubek 
 
Kolega Ed zaplanował zejście z tej drogi na południowy zachód i przejście na równie rewelacyjną drogę z Łazów w stronę zalewu Bernatka. I tu się sprawa skomplikowała. Po ulewnych deszczach droga zamieniła się w przeprawę dla amfibii. 

 tędy nie poszliśmy

Przyszło zmienić plany i przedrzeć się w stronę wsi. A tu trawy wysokie, mokro i ogólnie niełatwo. 

taka droga...
 
Ale jaka nagroda za trudy – udało mi się sfotografować pasikonika! Zajęty był konsumpcją i chyba dlatego nie uciekał.  

pasikonik zielony 
 
Jak już się oderwałam od owada, zauważyłam, że koledzy zachowują się nieco dziwnie. Stali nieruchomo wpatrzeni w trawę. Podeszłam i też zamarłam. Wśród wysokich traw wylegiwała się żmija zygzakowata. Cud, że nikt na nią nie nadepnął. 

zamiast żmii - czyściec błotny 
 
Ominęliśmy gadzinę i przedarli się ostrożnie do wsi. Tam już bez problemów dotarliśmy do planowanej drogi.
Ta droga zdecydowanie krótsza, ale też przyjemna. Bardziej cienista.

 w lesie

janowiec barwierski jeszcze ze śladami deszczu 

przymiotno białe

Na tej drodze stale obserwujemy spróchniały pień, który od lat tkwi nad przydrożnym rowem jak żagiel bez łodzi. Nadal się trzyma. I chyba nawet niezbyt zmienia.

pień nadal na miejscu
 
Do Bernatki nie podchodziliśmy. Zamiast marszu ulicą wybraliśmy przyjemny spacer dróżką leśną w stronę miasta.


Na zakończenie jeszcze jedno spotkanie z drogą szybkiego ruchu. Tym razem przeszliśmy pod nią. 

Tu rolę przyrody pełni trawnik, ech ...
 
I po wycieczce.

Zdjęcia – nie było chętnych do współpracy, musiałam sama zrobić.

6 komentarzy:

  1. Fajny spacerek... błoto może zniechęcić skutecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. I całkiem fajna droga, brawa za narympałing

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, kurczę - jakie nowe słowo oryginalne! Domyślam się znaczenia. W odróżnieniu od destynacji narympałing bardzo mi się podoba (chociaż nie zawsze jest przyjemny na trasie).

      Usuń
  3. Wody na ścieżce w okolicach Bernatki więcej niż na torfowiskach, które mieliśmy okazję ostatnio odwiedzić :) Żmija w tym roku jest przeze mnie zdecydowanie częściej spotykana w porównaniu z poprzednim i to w miejscach, w których nawet bym o to jej nie posądzał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wody ogólnie teraz wszędzie więcej. Zwłaszcza, jak zrobię przepierkę - zaraz świeża dostawa z góry. ;)
      Żmije zwykle spotykaliśmy na otwartym terenie, na przykład na szerokiej drodze w słońcu, a tu w tak wysokiej trawie mogło być niebezpiecznie dla nas. Ostatnio sporo chodzimy po lesie. Zauważam, że okropnie dokuczliwe zrobiły się komary.

      Usuń