Po deszczowej sobocie trzeba było poszukać na niedzielę miejsc,
które będą się nadawać na wycieczkę. Pomyśleliśmy o leśnych drogach. I tak
padło na wydłużenie naszych codziennych wędrówek – ze zwykłych dziewięciu
kilometrów z hakiem zrobiło się 16,7 trasy.
Startujemy w stałym miejscu na skraju skarżyskiego lasu i
ruszamy w kierunku żółtego szlaku. Czyli nic nowego, ale błota i mokrych traw
brak. Na to liczyliśmy.
na żółtym szlaku
Szlak prowadzi do znanego nam mostu nad nową drogą szybkiego
ruchu, a potem w las. I tu wiemy, że na jego ścieżkach będzie błoto jak jasny
gwint, więc rozstajemy się z nim bez żalu.
na drodze pustki
Maszerujemy naszą ulubioną „drogą doktorską” w stronę Łazów.
Zwykle chadzamy tą drogą w przeciwnym kierunku, stąd wydaje mi się jakaś inna
niż zwykle. A może to dlatego, że tak dawno tędy nie chodziłam?
samotnik
w słońcu ziemia paruje
starzec jakubek
Kolega Ed zaplanował zejście z tej drogi na południowy zachód i
przejście na równie rewelacyjną drogę z Łazów w stronę zalewu Bernatka. I tu
się sprawa skomplikowała. Po ulewnych deszczach droga zamieniła się w przeprawę
dla amfibii.
tędy nie poszliśmy
Przyszło zmienić plany i przedrzeć się w stronę wsi. A tu
trawy wysokie, mokro i ogólnie niełatwo.
taka droga...
Ale jaka nagroda za trudy – udało mi się sfotografować
pasikonika! Zajęty był konsumpcją i chyba dlatego nie uciekał.
pasikonik zielony
Jak już się oderwałam od owada, zauważyłam, że koledzy
zachowują się nieco dziwnie. Stali nieruchomo wpatrzeni w trawę. Podeszłam i
też zamarłam. Wśród wysokich traw wylegiwała się żmija zygzakowata. Cud, że
nikt na nią nie nadepnął.
zamiast żmii - czyściec błotny
Ominęliśmy gadzinę i przedarli się ostrożnie do wsi. Tam już
bez problemów dotarliśmy do planowanej drogi.
Ta droga zdecydowanie krótsza, ale też przyjemna. Bardziej
cienista.
w lesie
janowiec barwierski jeszcze ze śladami deszczu
przymiotno białe
Na tej drodze stale obserwujemy spróchniały pień, który od
lat tkwi nad przydrożnym rowem jak żagiel bez łodzi. Nadal się trzyma. I chyba
nawet niezbyt zmienia.
pień nadal na miejscu
Do Bernatki nie podchodziliśmy. Zamiast marszu ulicą
wybraliśmy przyjemny spacer dróżką leśną w stronę miasta.
Na zakończenie jeszcze jedno spotkanie z drogą szybkiego
ruchu. Tym razem przeszliśmy pod nią.
Tu rolę przyrody pełni trawnik, ech ...
I po wycieczce.
Zdjęcia – nie było
chętnych do współpracy, musiałam sama zrobić.
Fajny spacerek... błoto może zniechęcić skutecznie.
OdpowiedzUsuńNa szczęście błoto da się ominąć. :)
UsuńI całkiem fajna droga, brawa za narympałing
OdpowiedzUsuńO, kurczę - jakie nowe słowo oryginalne! Domyślam się znaczenia. W odróżnieniu od destynacji narympałing bardzo mi się podoba (chociaż nie zawsze jest przyjemny na trasie).
UsuńWody na ścieżce w okolicach Bernatki więcej niż na torfowiskach, które mieliśmy okazję ostatnio odwiedzić :) Żmija w tym roku jest przeze mnie zdecydowanie częściej spotykana w porównaniu z poprzednim i to w miejscach, w których nawet bym o to jej nie posądzał.
OdpowiedzUsuńWody ogólnie teraz wszędzie więcej. Zwłaszcza, jak zrobię przepierkę - zaraz świeża dostawa z góry. ;)
UsuńŻmije zwykle spotykaliśmy na otwartym terenie, na przykład na szerokiej drodze w słońcu, a tu w tak wysokiej trawie mogło być niebezpiecznie dla nas. Ostatnio sporo chodzimy po lesie. Zauważam, że okropnie dokuczliwe zrobiły się komary.