piątek, 24 lipca 2020

W duchu Włóczykija

Przychodzi taki moment, że jak Włóczykij musisz wyruszyć w drogę. To nie musi być jakaś wielka wyprawa, po prostu wyruszasz.
Tak właśnie wyruszyliśmy w czwartek, to był akurat 23 lipca – Dzień Włóczykija. Nasza droga prowadziła początkowo wzdłuż torów kolejowych. I to nie było uciążliwe towarzystwo. Nie przejechał ani jeden pociąg. Trafiały się za to liczne rośliny. 

W drogę!

 
wilżyna ciernista
 
Na tej drodze mam swój ulubiony punkt. To (nie uwierzycie!) słup linii elektrycznej. W czasie, gdy po  mieście musieliśmy chodzić w maseczkach, ale już wolno było iść do lasu, chadzałam codziennie tą drogą aż doszłam do owego słupa i zawracałam do domu. Dawało to 4 kilometry. Na powrót do kondycji. Wróciła!

 mój "punkt zwrotny"

Tym razem zatrzymaliśmy się tylko na chwilę przy owym słupie i poszliśmy dalej. Droga zmieniła się już w ścieżkę wśród łąk i ugorów aż doprowadziła nas do Oleśnicy. Rzeczkę przekroczyliśmy po kamieniach solidnie ułożonych od brzegu do brzegu.

ekologiczna regulacja rzeki
 
A za Oleśnicą spotkanie z krzyżem, którego historię opisywałam już na blogu (tu link).  


Dróżka obok krzyża to najmilsza droga tego dnia. Nazwałam ją „nostrzykową alejką”. Jej brzegi porasta gęsto nostrzyk biały i żółty. A jak pachnie! Poezja. Aż by się chciało być pszczołą i zbierać tu pyłek.

nostrzyk biały

 nostrzyk żółty

nostrzykowa alejka
 
I jeszcze ostatni odcinek drogi przy torach. To przejście po betonowych płytach. Niby koszmar piechura, a jak przyjemnie. No, kto by pomyślał?

droga twarda, a ile roślin po bokach 

 lepnica rozdęta

cieciorka pstra


młode szyszki świerka
 
Zupełnie nieoczekiwanie (ha, ha) znajdujemy się na zielonym szlaku Pogody Ducha i nim docieramy do wsi Lipowe Pole. 

nawłoć pospolita
 
Tu krótki postój nad niewielkim stawem. Kilka fotek, ale to nadal nie te, jakie chcemy zrobić. Światło nie takie. Może pora dnia nieodpowiednia.

 wiejski staw

kaczka - kadr niecentralny

plac zabaw nad stawem

Przy brzegu stawu pływa coś intensywnie różowego. Z daleka wyglądało jak foliowa torebka. Na szczęście okazało się czymś zupełnie innym.

samotny grzybień
 
Chcemy zajrzeć na pobliskie mokradła. Nie da się „na”. Trzeba tylko „obok”. Zdecydowanie przybyło wody. A zapach jaki! No nie jest to nostrzyk, oj nie.

mokradła

krwawnica pospolita

Zaglądamy też do pobliskiego sosnowego lasu. Ale na krótko, bo kolega Ed obawia się, że jak już tam wleziemy i zapuścimy się bez planu w leśne drogi, to zatrzymamy się przy szosie szybkiego ruchu i kapota.


 w lesie

groszek leśny

No to wracamy na szlak. Tu jest fatalnie. Komary tną jak szalone. Nie ma na nie żadnego lekarstwa. W dodatku akurat, kiedy sprawdzamy na mapie przebieg szlaku, z mokradła podrywają się dwa żurawie. Pięknie leciały. Foto brak.

 widok ze szlaku w kierunku Lipowego Pola

Z lasu wychodzimy na skraju wsi Skarżysko Książęce, która już nie jest wsią, a częścią Skarżyska-Kamiennej. 

 droga do wsi

Tu napotykam roślinę mojego dzieciństwa – miododajną trojeść amerykańską. Na jej kwiatach uwijają się pszczoły. Nieliczne, ale jednak…

 trojeść amerykańska - pszczela stołówka 

Dalej droga wśród pól do kolejnej części wsi – miasta.

 bodziszek łąkowy

przydrożny krzyż

Zatrzymujemy się na chwilę pogawędki z pewnym panem, który przedstawił nam przemiłą nową znajomą. Oto ona – Roma. Ma dopiero 4 miesiące, czyli znajomość może się interesująco rozwijać.

 Roma - owczarek belgijski 

Przed nami jeszcze tylko polna droga i las na horyzoncie. Jakie tu dorodne zboże rośnie - akurat materiał na zdjęcia. Ale nie możemy się zatrzymać, bo za nami toczy się traktor. Porusza się w naszym tempie, więc trzeba iść bez przystawania.

byle szybciej!
 
Ostatni odcinek trasy to znane do bólu ścieżki, po których odbywamy codzienne leśne marsze. Czyli jesteśmy w skarżyskim lesie na Górze Szpitalnej. 

tu traktor nas wyprzedził 

Tak wygląda nasza góra prawie w całości.

Po wyjściu z lasu ogłaszamy koniec wycieczki. Przebiegała bez planu, bez pośpiechu. Udała nam się.
Długość trasy? 14 kilometrów.

Zdjęcia – Edek i ja

11 komentarzy:

  1. Wczoraj z busa zobaczyłam wielkie różowe koło przy drodze. To był łan cieciorki. Fantastycznie wyglądała! Kiedy wysiadłam, specjalnie się do niej wróciłam. A nasion nostrzyka żółtego mogłabyś mi nazbierać :-)?
    Więcej takich roślinnych tekstów, proszę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieciorka jest śliczna. Nie należy jej tylko zrywać na bukiecik do domu. Raz tak zrobiłam - zapach nie pozwala wytrzymać w pomieszczeniu. Na polu miły, w domu nie do wytrzymania intensywny.
      Z nasionami może być problem, bo oba gatunki rosną razem i po utworzeniu się nasion nie wiesz, co zrywasz - żółty czy biały. Dziś na codziennym marszu sprawdzę, czy na tej trasie jest żółty. Jesli będzie, to zawiążę mu wstążeczkę i potem będzie pewnośc, że nasiona będa właściwej odmiany.
      Co do tekstów - będą rośliny, będa teksty. :)

      Usuń
    2. Dołączam się do prośby o większą ilość florystycznych tekstów, gdyż są świetne. Do torfowisk czuję szczególny sentyment, a więc kiedyś będziemy musieli się wybrać na te w okolicach Lipowego Pola. Nie wiem czy tylko ja zauważam, że tegoroczne łąki, a zwłaszcza murawy kserotermiczne obfitują w wiele gatunków roślin więcej, patrząc na przestrzeni ostatnich lat.

      Usuń
    3. W tej okolicy jest więcej torfowisk, na jednym spotkaliśmy rosiczkę. To Babica w okolicach cmentarza. Jest zaznaczona na mapie. Warto zajrzeć.

      Usuń
  2. Wycieczka bez jakiegoś słupa byłaby niepełna... linia 110kV słup kratowy odporowy w układzie trójkątnym z izolacją na podwójnych łańcuchach i odgromie... relacji GPZ Podemłynek - Bór.
    Ruch to zdrowie a przy tym uruchomiona cała sfera zmysłów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dane szczegółowe. Mieliśmy z Edwardem dyskusję, jakie tam jest napięcie. I znów on miał rację - nie wysokie, nie.
      Co do zmysłów, to szczególnie duże znaczenie ma kontakt z komarami - zmysł dotyku bardzo uwrażliwiają. Człowiek nie wie, gdzie się dotknąć, żeby przestało swędzieć.

      Usuń
  3. Trasa, którą opisujesz wzdłuż torów do Oleśnicy jest mi dobrze znaną,bo ongiś mieszkałem przy ul. Matejki do czasu, aż teren zajęła Fabryka Domów. A ta droga od ul.Szydłowieckiej nazywała się Bzińska.
    Co do linii 110 kV. Podemłynek - Bór, to po drodze zasila jeszcze stację 110/15 kV. Skarżysko Północ, której budowę nadzorowałem.

    Serdecznie pozdrawiam: Wiesiek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym, co nie mieszkają w Skarżysku, wyjaśnię, że Fabryka Domów jest już ruiną. Przez zarośla widać jeszcze jej pozostałości.

      Usuń
    2. Jako uczeń w ramach praktyk wykonywałam instalację elektryczną tej rozdzielni,której budowę nadzorował Wiesiek.

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Otóż to. Zawsze trochę urozmaicenia w codziennej rutynie.

      Usuń