środa, 30 kwietnia 2025

Garść wrażeń z Wawelu

Jakoś tak jesienią ubiegłego roku zakiełkowała we mnie chęć wybrania się na Wawel. Byłam tam w latach szkolnych, czyli dosyć dawno. Wygadałam się z tym marzeniem i nieoczekiwanie znalazłam kilka osób, które również miały ochotę tam się wybrać. Nie pozostało więc nic innego, jak przygotować nasz wyjazd.
Jeśli macie podobny zamiar, pamiętajcie, że na Wawel nie wpada się z wizytą ot, tak. Zwłaszcza w sezonie. Mnie się wydawało, że kwiecień to jeszcze okres przedsezonowy. Tłumy na Wawelskim Wzgórzu uświadomiły mi, jak bardzo się myliłam. Na szczęście nasza grupka miała zarezerwowane bilety do odebrania w biurze, gdzie nie ma kolejek. Zanim jednak zarezerwowałam bilety musiałam się zdecydować, jaki wariant zwiedzania wybrać. Jest ich niemało. Zajrzyjcie na stronę Zamku Królewskiego na Wawelu i dobrze się przygotujcie. Dla ułatwienia podaję link do strony zatytułowanej „Co zwiedzać”.  
 
Jeśli liczycie na kameralne zwiedzanie, porzućcie tę myśl.
 
Nasza grupa zdecydowała się na wariant zatytułowany „Wawel – najcenniejsze”. Oprowadzała nas kompetentna przewodniczka obdarzona sporą dozą autoironii. Jej głównym celem było pokazanie nam możliwie najwięcej. Oprowadzanie rozpoczęła od wystawy „Wawel zaginiony”, gdzie zajrzeliśmy praktycznie poniżej poziomu obecnego wzgórza, obejrzeli efekty wykopalisk.
 

Potem zwiedzaliśmy prywatne apartamenty królewskie. No, tu było na czym oko zawiesić – renesansowe meble, arrasy, obrazy o treści religijnej.
 



Przemieszczaliśmy się nie tylko w przestrzeni zamku, ale też i w czasie. Z renesansu przemknęliśmy do czasów Zygmunta II Wazy z barokowym wyposażeniem, malowidłami autorstwa Tomasso Dolabelli, którego nazwisko tym łatwiej zapamiętać, że działał on w dawnym Pałacu Biskupów Krakowskich w Kielcach.
 

Zaglądamy też i do gabinetu porcelanowego z czasów saskich. A tu słynny łabędzi serwis Brühla, figurki z porcelany miśnieńskiej, królewska zastawa stołowa.  
 


Pora również na reprezentacyjne komnaty królewskie. Tu, rzecz jasna Sala Poselska ze stropem ozdobionym rzeźbionymi główkami. Niestety, nie oczekujcie ode mnie zdjęcia tychże. W sali raczej ciemno, sporo zwiedzających, trudno ustawić ostrość. Kolega Ed radził, żebym położyła aparat na podłodze i ustawiła długi czas naświetlania, to zdjęcia wyjdą. No nie wiem, co by się zdarzyło wcześniej – udana fotka czy zdeptanie sprzętu przez zwiedzających z zadartymi do góry głowami.
 



Dalej Sala Senatorska z balkonem, z którego orszak senatorów mógł przysłuchiwać się obradom. I nikt nie nagrywał wystąpień. Dziwne, nie? I tu, rzecz jasna, podziwiamy kolejne arrasy.  
 

W programie mieliśmy także zwiedzanie Skarbca Koronnego. Tu zawrót głowy od złota, kamieni szlachetnych i żal zrabowanych i bezpowrotnie utraconych Regaliów Królewskich, po których ostała się jedynie pusta skrzynia.
 
 


Przechodziliśmy też przez Dziedziniec Arkadowy chyba ze trzy razy. I zawsze było tam sporo zwiedzających. Na krużganki nie udało się wejść, bo to jest podobno możliwe dopiero od maja.
 



Całość naszego zwiedzania trwała około 2,5 godziny. I choć nie wszystko obejrzeliśmy, na więcej nie mieliśmy siły. Wszyscy stwierdzili, że takie zwiedzanie bez przewodnika byłoby bez sensu. Dzięki opiece przewodniczki nie zagubiliśmy się w labiryncie komnat i schodów. 
 
 
Wracając z Wawelu zrobiliśmy sobie już tylko przyjemny spacerek przez Planty. Taki relaks świetnie nas odprężył.
 
"Trzy sowy" Bronisława Chromego
 
Fontanna Chopina według projektu Marii Jaremy
 
nasza grupa zakłóca spokój dyskutujących matematyków - Banacha i Nikodyma
 

Myślę, że warto znów tu wrócić i zajrzeć tam, gdzie tym razem nie byliśmy. Wawel daje mnóstwo możliwości. 
 
 Kto wie - może to kolejny obiekt do zwiedzania?
 
Zdjęcia - ja i przypadkowo spotkana turystka

2 komentarze:

  1. Fajnie jest realizować marzenia... Terenia była wczoraj ale bez Wawelu i też miała dosyć tłumów turystów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla takich ludzi, jak my - związanych z przyrodą, zwiedzanie Krakowa jest czasem jak silny cios w żołądek. Tłumy obezwładniają. Ale trzeba się przełamać i ruszyć w miasto, żeby zwiedzić ciekawe miejsca. Warto.

      Usuń