Na granicy Warki i niegdysiejszej wsi o nazwie Winiary,
słynącej z uprawy winorośli, ustawiono kamienny krzyż. To pamiątka po dawnej
granicy, bo obecnie Winiary są częścią miasta.
To tu znajduje się malowniczy
park ze starymi drzewami, uroczymi alejkami.
A w parku pod koniec 17. wieku
zbudowano elegancki pałacyk. Nie zachował się on w pierwotnym stanie, przeszedł
wiele przebudów i nadal prezentuje się
pięknie.
Jednym z jego właścicieli był Józef Pułaski, którego syn,
Kazimierz, ma w parku swój pomnik. Zawdzięcza to bohaterskiej postawie
patriotycznej jako przywódca konfederacji barskiej.
Pułaski, niesłusznie posądzony o zamiar uprowadzenia i
zabicia króla musiał uciekać z kraju. Trafił do Ameryki, gdzie wsławił się jako
bohater wojny wyzwoleńczej, zginął w roku 1779 w bitwie pod Savannah. O
zasługach Pułaskiego dowiemy się wiele w muzeum jego imienia, które działa w
pałacu. W dużym salonie prezentowane są zbiory poświęcone działalności
Pułaskiego w Polsce, w małym – jego amerykańskim dokonaniom. Znajdują się tu także urny z ziemią z pól bitew pod dowództwem Pułaskiego.
Kolejne sale muzeum wspominają innych wybitnych Polaków,
którzy zdobyli sławę w USA. Tu poznamy nieznane epizody z życia Tadeusza
Kościuszki, Juliana Ursyna Niemcewicza, Heleny Modrzejewskiej czy Ignacego
Paderewskiego.
Na piętrze muzeum zajrzeliśmy do bogato wyposażonej biblioteki, a potem mogliśmy przeżyć „powtórkę” z wycieczki,
bo tu są opisane wydarzenia z historii Warki, które wcześniej sami wyśledziliśmy
zwiedzając miasto.
Przyznam też, że wykopaliska archeologiczne z okolic Warki,
które obejrzeliśmy w jednej z sal mocno mi zaimponowały.
Po zwiedzaniu muzeum czekał na nas przyrodniczy fragment
wycieczki. Na początku mały spacer po parku. Nie szukaliśmy wszystkich ciekawostek, bo czas
zaczynał naglić. Zatrzymaliśmy się jedynie przy romantycznych arkadach.
Z parku wyszliśmy przyjemną ścieżką edukacyjną. Prowadzi ona
przez nieco dziki fragment parku, przechodzi przez teren starorzecza Pilicy.
Ma
jednak malownicze mostki i schody, które ułatwiają pokonywanie terenu i zrobienie grupowego foto z gatunku "strażackich".
Na zakończenie wycieczki zaplanowałam spotkanie z Pilicą.
Najpierw szliśmy wąską ścieżką tuż przy brzegu. Rzeka wyłaniała się zza drzew i
krzewów.
Potem dotarliśmy do cywilizowanego brzegu z placem
kempingowym, kajakami i deskami do pływania.
W okolicy ogródków działkowych nasza dróżka stała się
porządną ścieżką pieszo-rowerową.
Ta prowadziła w pewnym oddaleniu od rzeki,
ale przeprowadziła nas nad Pilicą pod mostem na ruchliwej szosie.
Tu koniecznie
trzeba było spojrzeć na rzekę i jej niewielkie jakby odnogi w postaci cichych
stawów. To, zdaje się, ulubione miejsce wędkarzy.
Nie szliśmy już na warecką plażę, bo czas odjazdu pociągu
był coraz bliższy. Pomaszerowaliśmy więc ulicami do stacji.
I to już koniec naszego spaceru po Warce. Był udany – pogoda
dopisała, zobaczyliśmy prawie wszystko, co było zaplanowane. Mam
jednak uwagę krytyczną – powinniśmy pobyć w Warce jeszcze przynajmniej 2
godziny dłużej, żeby w pełni docenić uroki parku i spaceru nad rzeką. A może
pomyśleć w przyszłości o wyciecze do Warki tylko nad Pilicę? Kto wie…
Zdjęcia tylko mojego
autorstwa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz