Lubimy tu wracać. Można sobie różnie układać trasy i nawet
powtórzone wcale się nie nudzą.
Tym razem startujemy na stacji kolejowej
Boksycka. Do niej też wrócimy. Od samego rana czuć niedosyt pogodowy – słońce
tylko przeziera, jest ciepło, ale za mało światła, aby jesienne barwy zalśniły
w pełnej krasie.
Po dotarciu do Chmielowa zaglądamy tradycyjnie nad Kamienną.
Dalsza trasa prowadzi obok niezamieszkanego drewnianego domu w lewo – w stronę
lasu.
To podejście jest niewielkim wąwozem i kieruje nas na polną drogę do
wąwozu Biała Droga. Tam trwa prawdziwa walka o ujęcie – każdy chce
zostać na końcu grupy, żeby zrobić zdjęcie bez ludzi. Małe pertraktacje pozwalają
osiągnąć kompromis.
Przed nami ulubiony wąwóz kolegi Eda – ten na drodze na południe. Długi jest.
Rzeczywiście efektowny. Mnie się jednak wydaje nieco zbyt ciemny. No i wciąż nie spotkaliśmy tam żołn, a podobno tu zamieszkują.
Z wąwozu
wydostajemy się na polną drogę.
Wspominamy niegdysiejsze wyprawy polami w
stronę Świrny. A może by tak tam się wybrać po latach… Na razie jednak skręcamy
jak zwykle w stronę Biechowa. Z przykrością zauważam, że jeszcze niedawno
świeżo wyglądający krzyż na rozstajach dróg traci na urodzie. Chyba jednak nie
był fachowo odnowiony.
Wpadam na pomysł zajrzenia w drogę w kierunku Żurawki,
ale jakoś nie porywa nas ona. Zawracamy.
Marsz asfaltową szosą umilają nam
obserwacji okolicznych pól i brzozowych zagajników.
W Biechowie znów spotkanie
ze skromnymi „Maryjkami” i drzewami w barwach jesieni.
Na pobliskich łąkach już nie pasą się konie, które tak lubimy
oglądać wiosną i latem. Słychać ich rżenie ze stajni.
Pola już jesienne,
obserwujemy pracę ciągnika. To bronowanie.
Wędrujemy wśród pól na wschód
i nie możemy się doczekać kolejnego wąwozu.
Tam wreszcie nie będzie wiać i
zatrzymamy się na śniadanie.
I to ten właśnie wąwóz jest moim ulubieńcem. Lubię
jego wysokie, żółte, momentami pomarańczowe, ściany, plątaninę korzeni.
Uważam,
że w niczym nie ustępuje bardziej popularnym wąwozom w Sandomierzu czy
Kazimierzu nad Wisłą.
Z wąwozu wychodzimy na ulice Chmielowa.
Maszerujemy nieco
szybciej, żeby zdążyć na wcześniejszy pociąg. Na Kamienną spoglądamy tym razem
tylko z mostu.
Na stacji czekamy kilka minut.
Trasa jest nadzwyczaj przyjemna i
łatwa. Na rower doskonała, czego dowodem było spotkanie z rowerzystą na polnej
drodze w kierunku wąwozu. Wybrany na środę wariant liczył 12,99 km. Skąd ta dokładność?
Otóż tym razem wyjątkowo oba przyrządy pomiarowe wskazały ten wynik i dlatego
go podaję w takiej formie. Zwykle mamy pewne różnice i uśredniamy długość trasy.
Zdjęcia – Edek i ja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz