Te dwie miejscowości kojarzą mi się z wycieczkami z moim
dziesięcioletnim siostrzeńcem, który z radością odkrywał rzeźby ukryte w
zakamarkach parku wokół pałacyku Brandta w Orońsku, robił mi pięknie upozowane
zdjęcia na mostku wiodącym do pałacu w Szydłowcu. Oj, nie wrócą te lata…
A teraz nasza grupa Łazików Świętokrzyskich pojechała do Orońska, żeby obejrzeć retrospektywną wystawę prac Magdaleny Abakanowicz. Już w parku natrafiliśmy na grupę figur przypominających wielkie niedźwiedzie; były też bezgłowe postaci stojące w ordynku, a nieco dalej głowa smoka. W Muzeum Rzeźby Współczesnej kolejne eksponaty – mnie najbardziej podobali się „Przyjaciele”, ale obejrzeliśmy też „Oracza”, „Monady”, „Wehikuł” i wiele innych. Najbardziej radosne wydawały mi się „Figury tańczące”, które umieszczono w oranżerii. Zajrzeliśmy do galerii w kaplicy, gdzie nowe zachwyty. Krótko mówiąc – trzeba tu przyjechać i samemu się zachwycić.
Szydłowiec odwiedzaliśmy dziesiątki razy, więc cóż nas tu mogło zaskoczyć? Nic. I nie mieliśmy racji. Otóż przy rynku pojawiła się informacja turystyczna, a jej pracownica zaproponowała nam zwiedzanie kościoła pod wezwaniem św. Zygmunta. Piękny to obiekt! Zwykle przychodziliśmy do Szydłowca w niedzielę i nie wypadało przeszkadzać podczas nabożeństw, a teraz mieliśmy możliwość obejrzenia pustego kościoła.Nie będę cytować przewodników turystycznych, ale nasza przewodniczka pokazała nam ołtarze, polichromie, gotyckie figury, szesnastowieczną chrzcielnicę, nagrobki. Tak niedawno zachwycaliśmy się kościołem i klasztorem w Wąchocku, a tu kolejne perły sztuki sakralnej.
Jak nietrudno zauważyć, nasze wyprawy są rajdami pieszymi,
więc dla podtrzymania tradycji z Szydłowca wyruszyliśmy szlakiem czerwonym w
stronę Skarżyska. Natrafiliśmy po drodze
na liczne kałuże i szczęśliwie zgubiliśmy szlak, dzięki czemu wyszliśmy na
asfaltowa szosę. I jak nie lubię asfaltu, tak teraz się cieszyłam, że możemy
iść, a nie skakać z kępki na kępkę. Tak
dotarliśmy do E7 w okolicy Baraku i tu się boleśnie przekonaliśmy o tym, że busy nie zatrzymują
się na żądanie i na zakończenie tak miło spędzonego dnia odbyliśmy półgodzinny
marsz poboczem tej niezwykle ruchliwej trasy do przystanku. Na szczęście hałas
głów nam nie oderwał i możemy kontynuować nasze wędrówki, o czym w następnych
postach.
zdjęcia - Edek i ja
Te obiekty znam. W Orońsku zawsze można zobaczyć coś ciekawego. Kałuże omijam z daleka.
OdpowiedzUsuńSpisałaś się. Pozdrawiam.