Pewnie każdy z nas był wiele razy w Wąchocku. A ile razy
zajrzeliśmy do Opactwa Cystersów? Zapewne zwykle mówiliśmy sobie: „wpadnę tam
następnym razem”. I nic.
Aż wreszcie ten „następny raz” nastąpił. Edward tak
zaplanował rajd, że pierwszym jego punktem było zwiedzanie muzeum i opactwa.
Spędziliśmy tam godzinę podziwiając kolekcję pamiątek historycznych
zgromadzonych w muzeum, próbując odczytać rękopisy słynnych Polaków (to
naprawdę trudne zadanie, chociaż nasi Wielcy pisali starannie, to jednak dla
nas nieczytelnie – zresztą, sami się przekonajcie) i spacerując po romańskich
wnętrzach. Są one niezwykle piękne, urzekają bogactwem detali rzeźbiarskich i
potęgą wyobraźni twórców. Ale to daleko nie wszystko – zaglądamy do zakrystii,
gdzie pysznią się barokowe szafki, zwiedzamy starannie odnowione wnętrze
kościoła – tu można by każdy ołtarz podziwiać godzinami, ale przecież warto
również obejrzeć ogrody zakonne, a w nich zaskakujące drzewo „fasolowe” czyli
surmię i spojrzeć z innej perspektywy na romańskie ściany i okna.
Poniżej muzeum klasztorne i wnętrze kościoła
Surmia w ogrodzie klasztornym
Kiedy już napaśliśmy oczy i aparaty tymi pięknościami,
ruszyliśmy na trasę w stronę Skarżyska. Ja się spodziewałam, że będzie jak
zawsze szlakiem czerwonym, a więc w efekcie nieco nudno. Nic z tych rzeczy.
Zostaliśmy przegonieni po podmokłej łące i lekko błotnistym lesie, zajrzeliśmy
do dawnej kopalni piasku, po krótkim odcinku asfaltu w Majkowie trafiliśmy na
„moje” tereny, czyli ścieżki, którymi jakiś czas temu chodziłam do szkoły. Teraz nikt tędy dzieci nie posyła, bo dawna
leśna droga częściowo zarośnięta, częściowo podmokła. Zaś prawdziwą rozkoszą
dla miłośników chlupania w butach był odcinek trasy z Majkowa Anny do
Skarżyska. Tu, po jakimś piątym wpadnięciu w wodę, przestałam liczyć te
„wpadki”, a po wyjściu z lasu zmieniłam skarpetki na suche. Ale warto było iść
przez ten las już choćby dlatego, że dzięki nam spora gromadka komarów znalazła
pyszny świeży posiłek.
Kopalnia piasku w okolicach Marcinkowa
Na ścieżkach w Majkowie
W sumie pokonaliśmy
około 18 kilometrów, a szliśmy około 3,5 godziny.
Opublikowałam zdjęcia, których autorem jest Edek. Dziękuję za udostępnienie tych i przyszłych.
zdjęcia - Edek i ja
zdjęcia - Edek i ja
Aż wstyd przyznać. Nie byłam . A pięknie. Jakie ciekawe drzewo.
OdpowiedzUsuń