poniedziałek, 13 stycznia 2014

Pod wysokim napięciem


Tak właśnie zaczęła się niedzielna wycieczka. Wędrując ze Starachowic  szlakiem żółtym, a potem czarnym i czerwonym rowerowym aż 6 razy przechodziliśmy pod linią wysokiego napięcia! To było nawet zabawne, bo wydawało się, że idziemy prosto przed siebie, a ta linia tańczy wokół nas – raz wyłaniała się z prawej, raz z lewej, czasem biegła równolegle do naszej trasy, ale zawsze była czujnie w pobliżu. Rozmiłowanych w swym fachu elektryków z przykrością informuję, że nie fotografowaliśmy naszej towarzyszki, więc trzeba się samemu pofatygować na spotkanie.
A co fotografowaliśmy? Najpierw pozostałości kopalni Majówka, do której znów dotarliśmy. Pokopalniana hałda prezentowała się zachęcająco, ale rdzawe błoto na niej skutecznie nam wyperswadowało zamiar wspinania się na szczyt. 

 pozostałość zabudowań dawnej kopalni rudy

Podeszlibyście na tę hałdę?

Na czarnym szlaku napotkaliśmy mogiłkę dzieci zamordowanych w roku 1943, została ona ostatnio odnowiona, ale nadal nigdzie nie umiemy znaleźć żadnych informacji na temat jej historii.

 leśna mogiła

Po dotarciu do części Wąchocka, która nazywa się Kobyle, zajrzeliśmy do starego kamieniołom.  Skałki tam omszałe, miejsce odsłonięcia geologicznego zarasta lasem, ale jest zaciszne, co w tak wietrznym dniu, jak wczorajszy, dało nam doskonałą okazję zrobienia postoju.

 odsłonięcie geologiczne w kamieniołomie Kobyle

Potem trochę sobie wydłużyliśmy trasę wchodząc do lasu, gdzie szukaliśmy kolejnych ładnych skałek – nie znaleźliśmy ich, ale za to natrafiliśmy na pozostałości kopalni rudy. Jest ich tu dużo i wyglądają naprawdę imponująco – są to dosyć głębokie doły, właściwie leje, które z daleka sprawiają wrażenie małych pagórków w widnym sosnowym lesie. 

 jedno z pokopalnianych wyrobisk w lesie na północ od Marcinkowa 

A po wyjściu z tegoż lasu natrafiliśmy na bardzo ciekawy dom otoczony rzeźbionymi w drewnie postaciami. Pełno tam czarownic, ptaków, człekopodobnych postaci i innych dziwadeł. Niestety, nie było tam żywego ducha i nie było kogo zapytać, skąd taka kapitalna dekoracja.

 jedna z rzeźb w "galerii pod chmurką"

Za Marcinkowem planowaliśmy wejść na czerwony szlak do Skarżyska, ale rozlewisko na łąkach skutecznie nam to uniemożliwiło i wędrowaliśmy lasem do Michałowa, skąd dotarliśmy do szlaku, a nim do domu. 

 przydrożna wierzba w Marcinkowie

 Kamienna widziana z mostu w Marcinkowie

 a tak prezentuje się ta sama rzeka w pobliżu Skarżyska

Wycieczka nam się nadspodziewanie dobrze udała, chociaż pogoda nie sprzyjała. Cały czas silnie wiało, ale wiatr nie był dokuczliwy w lesie – najtrudniej było przejść przez Marcinków i Skarżysko. A poza tym wiatr świetnie się sprawdził jako suszarka, bo doskonale suszył nam kurtki po przelotnych opadach śniegu z deszczem. No i mamy rekord długości trasy tego roku – 25,2 km! Wreszcie daliśmy sobie w kość! I to porządnie. A na przyszłość należy wydrzeć mi z rąk mapę, jak znów zacznę planować fajne długie trasy.

Zdjęcia - Edek

4 komentarze:

  1. Też zauważyłem,że od pewnego czasu dziwnie się zachowują linie najwyższych napięć...
    My młodzi,my młodzi... nam długość trasy nie zaszkodzi ... medycyna wobec niektórych przypadków jest bezsilna - notuje wyzdrowienia. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tereny podmokłe. Las ,jak zwykle - piękny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń