Tak właśnie zaczęła się niedzielna
wycieczka. Wędrując ze Starachowic
szlakiem żółtym, a potem czarnym i czerwonym rowerowym aż 6 razy
przechodziliśmy pod linią wysokiego napięcia! To było nawet zabawne, bo
wydawało się, że idziemy prosto przed siebie, a ta linia tańczy wokół nas – raz
wyłaniała się z prawej, raz z lewej, czasem biegła równolegle do naszej trasy,
ale zawsze była czujnie w pobliżu. Rozmiłowanych w swym fachu elektryków z
przykrością informuję, że nie fotografowaliśmy naszej towarzyszki, więc trzeba
się samemu pofatygować na spotkanie.
A co fotografowaliśmy? Najpierw
pozostałości kopalni Majówka, do której znów dotarliśmy. Pokopalniana hałda prezentowała się
zachęcająco, ale rdzawe błoto na niej skutecznie nam wyperswadowało zamiar wspinania
się na szczyt.
pozostałość zabudowań dawnej kopalni rudy
Podeszlibyście na tę hałdę?
Na czarnym szlaku napotkaliśmy mogiłkę dzieci zamordowanych w
roku 1943, została ona ostatnio odnowiona, ale nadal nigdzie nie umiemy znaleźć
żadnych informacji na temat jej historii.
leśna mogiła
Po dotarciu do części Wąchocka,
która nazywa się Kobyle, zajrzeliśmy do starego kamieniołom. Skałki tam omszałe, miejsce odsłonięcia
geologicznego zarasta lasem, ale jest zaciszne, co w tak wietrznym dniu, jak
wczorajszy, dało nam doskonałą okazję zrobienia postoju.
odsłonięcie geologiczne w kamieniołomie Kobyle
Potem trochę sobie wydłużyliśmy
trasę wchodząc do lasu, gdzie szukaliśmy kolejnych ładnych skałek – nie
znaleźliśmy ich, ale za to natrafiliśmy na pozostałości kopalni rudy. Jest ich
tu dużo i wyglądają naprawdę imponująco – są to dosyć głębokie doły, właściwie
leje, które z daleka sprawiają wrażenie małych pagórków w widnym sosnowym
lesie.
jedno z pokopalnianych wyrobisk w lesie na północ od Marcinkowa
A po wyjściu z tegoż lasu
natrafiliśmy na bardzo ciekawy dom otoczony rzeźbionymi w drewnie postaciami.
Pełno tam czarownic, ptaków, człekopodobnych postaci i innych dziwadeł. Niestety, nie było tam żywego
ducha i nie było kogo zapytać, skąd taka kapitalna dekoracja.
jedna z rzeźb w "galerii pod chmurką"
Za Marcinkowem planowaliśmy wejść na
czerwony szlak do Skarżyska, ale rozlewisko na łąkach skutecznie nam to uniemożliwiło
i wędrowaliśmy lasem do Michałowa, skąd dotarliśmy do szlaku, a nim do domu.
przydrożna wierzba w Marcinkowie
Kamienna widziana z mostu w Marcinkowie
a tak prezentuje się ta sama rzeka w pobliżu Skarżyska
Wycieczka nam się nadspodziewanie
dobrze udała, chociaż pogoda nie sprzyjała. Cały czas silnie wiało, ale wiatr
nie był dokuczliwy w lesie – najtrudniej było przejść przez Marcinków i
Skarżysko. A poza tym wiatr świetnie się sprawdził jako suszarka, bo doskonale
suszył nam kurtki po przelotnych opadach śniegu z deszczem. No i mamy rekord
długości trasy tego roku – 25,2 km! Wreszcie daliśmy sobie w kość! I to
porządnie. A na przyszłość należy wydrzeć mi z rąk mapę, jak znów zacznę
planować fajne długie trasy.
Zdjęcia - Edek
Też zauważyłem,że od pewnego czasu dziwnie się zachowują linie najwyższych napięć...
OdpowiedzUsuńMy młodzi,my młodzi... nam długość trasy nie zaszkodzi ... medycyna wobec niektórych przypadków jest bezsilna - notuje wyzdrowienia. :)
Czego sobie i wam życzymy.
UsuńTereny podmokłe. Las ,jak zwykle - piękny.
OdpowiedzUsuńŚwietna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń