środa, 28 maja 2014

Moje biedne, obolałe stopy


Przeszły dzisiaj zaledwie 17 kilometrów, ale ze dwie trzecie trasy miało podłoże asfaltowe. I właściwie już po godzinie stopy miały ochotę odłączyć się od reszty towarzystwa i zalec w miednicy z wodą i solą, ale serce się rwało do wędrówki, więc jakoś dały się namówić na pozostanie z grupą, ale zadowolone do tej pory nie są.
No to gdzież one były? A w sercu Gór Świętokrzyskich – wędrowały od Ciekot przez Mąchocice, Brzezinki, Barczę do Łącznej. W pewnym momencie, gdy już mgła nieco opadła widzieliśmy wokół siebie wszędzie góry na horyzoncie – po jednej stronie Pasmo Masłowskie, w dali Łysica, przed nami Klonowskie. Musieliśmy iść samymi „porządnymi”  drogami, żeby nie przemoknąć do cna, bo trawy po ostatnich deszczach mokre, nie do przebycia. I dlatego nauczeni niedzielnym doświadczeniem zrezygnowaliśmy z łąk i pól.

 asfalt z widokiem na góry

Ale i tak zajrzeliśmy tu i tam. W Ciekotach oczywiście tak zwany szklany dom i dworek Żeromskiego. Oba stosunkowo nowe, Żeromski ich na pewno nie widział za swego życia. My obejrzeliśmy z zewnątrz, bo byliśmy tam o nieludzko wczesnej porze i jeszcze nie nadeszła godzina otwarcia podwoi tych instytucji.

 dworek w Ciekotach

Centrum Edukacyjne Szklany Dom - tamże

i jeszcze amfiteatr (staw w tle wysechł)

Niebieskim szlakiem powędrowaliśmy do przełomu Lubrzanki, gdzie wpadliśmy na pomysł odszukania przedwojennej willi Wieszniewskich nazwanej na cześć właścicielki – Ameliówka. Bywali tu liczni znakomici goście, jak choćby prezydent Ignacy Mościcki. 
Wdrapaliśmy się na zbocze Dąbrówki, przeszli ładną drogą wśród płotów otaczających nowe pensjonaty, ale starego nie udało nam się odszukać. W grudniowym numerze miesięcznika „Teraz” z roku 2011 czytałam wywiad z wnuczką założycieli pensjonatu, która ubolewała nad jego stopniowym popadaniem w ruinę. Widać nie udało się temu zapobiec. 

 Ameliówka przed trzydziestu laty

współczesna zabudowa wzgórza w Ameliówce 

Maszerując dalej znienawidzonym asfalciorem obejrzeliśmy parę ciekawostek w Brzezinkach, a potem nawet podjęliśmy bohaterską próbę przejścia leśną drogą. Niestety, stopy musiały poczekać na lepsze czasy – ta droga to była raczej mokra plama zasiedlona przez komary, więc się wycofaliśmy. 

zabytkowa i jakże uroczo odmalowana pompa przed remizą w Brzezinkach 

 kapliczka przy drodze z Brzezinek do Barczy 

 figurka Jana Chrzciciela w tej kapliczce
 
Dopiero za Barczą weszliśmy do lasu z suchą, żwirową drogą. Rozkosz prawdziwa! Mogłabym tak sobie iść i iść tą drogą, podziwiać roślinki, śpiew ptaków i czasem mokradła przydrożne (ale z daleka – bez wchodzenia).   

parzydło leśne

 leśne mokradła 
 
W ten sposób obeszliśmy niejako dołem Bukową Górę i wylądowali na kolejnym – tym razem już ostatnim – asfalcie. Z niego zbiegliśmy jak na skrzydłach, żeby zdążyć na pociąg. Udało się na szczęście, bo gdybyśmy nie pojechali pociągiem, musielibyśmy iść kolejny kilometr asfaltem do przystanku busa. 

Zdjęcia – Edek i ja

2 komentarze:

  1. Wielu ludzi zamieniło by każdą polną dróżkę na asfalt... a Ty narzekasz !
    W tę stronę chodziliśmy raczej rzadko, a należy chodzić w te i we wte...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzież bym śmiała narzekać - obiektywnie stwierdzam fakty.
      Ale faktycznie trasa rzadko uczęszczana.

      Usuń