piątek, 26 lutego 2016

Jak chcieliśmy ukraść wycieczkę, ale zostaliśmy przyłapani na gorącym uczynku

Mieliśmy ochotę wybrać się na środową wycieczkę, ale nikomu nie chciało się wymyślać nowej trasy. A przecież w telefonie miałam SMS z trasą wycieczki na niedzielę, która się nie odbyła. Nic to, że jej pomysłodawca w środę zamierzał zostać w domu, przecież taki dobry pomysł nie może się zmarnować, no to się wybraliśmy busem do Mirca.
Tak sobie jedziemy zadowoleni, planujemy, jak „ugryźć” plany szefa, a tu na kolejnym przystanku – sam szef we własnej zakatarzonej osobie! Nie pozwolił ukraść sobie trasy i dopilnował realizacji. Ba, nawet sam swoje pomysły skorygował.   
Oto, co z tej „współpracy” wyszło.
Z Mirca ruszyliśmy na poszukiwanie prawdziwej trasy szlaku czarnego. Tym razem maszerowaliśmy przez Mirzec Malcówki. Wiało tam jak sto pięćdziesiąt, ale widoki za to mieliśmy przyzwoite. Trzeba się było tylko odwrócić tyłem do kierunku marszu. Za nami – pola, a na horyzoncie – wiatraki. 

widok na pola z Malcówek

 wiatraki na horyzoncie

poola Malcówek bez wiatraków na horyzoncie (grudzień 2012r.) 

Przed nami zaś las, na którego skraju znalazł się poszukiwany czarny szlak. Poszliśmy nim na południe. Droga ładna, szeroka, bez kałuż i pod osłoną drzew bez wiatru. Dziwne tylko było to, że w prześwicie lasu czasem mignął samochód. Przecież droga dawnego szlaku, jak pamiętamy sprzed miesiąca, nie nadawała się dla aut. 

wytropiony szlak czarny
 
Sprawa wyjaśniła się dosyć szybko – niedaleko leśnej drogi zobaczyliśmy porządną drogę bitą. I tu szef sam zmienił własny plan – poszliśmy tą drogą na zachód. Doprowadziła nas do szosy Mirzec – Wąchock, na której skierowaliśmy się na południe. Po kilku minutach w towarzystwie śmigających obok nas aut wszelakiej maści skierowaliśmy się na drogę na zachód. Według planu szefa miała to być droga asfaltowa prowadząca do naszego ulubionego małego stawu. Jakież było moje zdziwienie, gdy przyjrzałam się podłożu – toż to nie asfalt! 

na nowo odkrytej drodze 

Jak się okazało trafiliśmy (raczej szczęśliwym zbiegiem okoliczności niż planowo) na nową drogę w kierunku Marcinkowa. Świetnie się nią maszerowało (to zapewne zasługa braku asfaltu). W dodatku bez trudu rozpoznaliśmy drogę, którą planowaliśmy iść w kierunku Kobyla. Na skraju lasu przy skałkach, o których już teraz wiemy, że nazywają się Kamienne Świnie (to informacja od jednego z czytelników bloga, a tu link do historii powstania tej nazwy), zrobiliśmy sobie tradycyjny postój na posiłek. 

zamienione w kamień świnie

to chyba niesforny prosiak, który odbiegł najdalej  

wkraczamy do cywilizacji
 
Dalej miało być, jak zawsze. Ale znów nie było. Otóż niechętnie wstąpiliśmy na teren dawnego kamieniołomu. Bo cóż to za atrakcja? Ciągle tu zaglądamy, skałki ustawione niekorzystnie do zdjęć. I nagle ktoś (są różne wersje na temat tego, kto) zaproponował wejście dalej w las. Się weszło. I tu zaskoczenie wielkie jak nowa część kamieniołomu, która się przed nami pojawiła. Głębokie wyrobisko, efektowne ściany - pomnik przyrody. I problem – zarosło to wszystko nieprzyjemnymi krzakami. Wejść się nie dało. Więc zdjęcia takie sobie. Nie oddają urody kamiennych ścian. 

niedostępna ściana kamieniołomu Kobyle 

strażnik kamieniołomu
 
Z grzbietu kamieniołomu zeszliśmy do ulicy wzdłuż torów, bo chcieliśmy sfotografować zalew. A tu nagle rozszalała się okropna zadymka śnieżna. Zrobiło się ciemno, szaro i bardzo zimno.
Trwało to kilka minut i nagle chmury odpłynęły, wyjrzało słońce – no bajkowo. Mogliśmy więc obejść zalew dookoła. Zobaczcie, jakie mieliśmy widoki. Oczywiście warunki zmieniały się co chwilę, bo wiatr wciąż przyganiał nowe chmury. Aż w końcu znów zrobiło się szaro i smutno. Myślę jednak, że nasz moment nad wodą wykorzystaliśmy do maksimum. 

zalew na pewno w Wąchocku

zwinięty niegdyś asfalt nowy sołtys rozwinął 




zalew w Wąchocku na przedwiośniu

rozlewisko Kamiennej przed zalewem

No i nie żal było iść na przystanek. A trasa, taka trochę kradziona, trochę improwizowana wyniosła 13,6 kilometra. Mało? Mnie wystarczy.



Zdjęcia – Edek i ja

2 komentarze: