Jak pogoda.
Kiedy piszę ten tekst, za oknem świeci ostre słonce, a wszystkie portale
pogodowe mówią, że właśnie u nas pada.
Taka oto
dezinformacja meteorologiczna spowodowała, że zrezygnowałam z trasy planowanej
na niedzielę i wybrałam tak zwany wariant bezpieczny – jedziemy pociągiem do
Łącznej i wracamy do domu blisko szosy. W razie czego będzie łatwy odwrót.
A jak było?
Jak w tytule i w pogodzie – ciągłe zmiany.
Już na
początku kolega Ed zaczął domagać się odejścia od planowanej drogi i przejścia
w kierunku pól. Skoro właściwie żadnej planowanej drogi i tak nie było, to się
poszło w kierunku pól. Połaziliśmy tu i tam bez większego entuzjazmu, ale też i
bez problemów – tu jakieś nowe ścieżki, tam widoki.
polna droga (ta prowadzi do Krzyżki)
W okolicy
Krzyżki Stach doznał olśnienia i zaproponował wejście na Kamień Michniowski,
który jest w gruncie rzeczy niedaleko. Skoro tak, to poszliśmy w jego kierunku.
Drogi polne tym razem znane, z widokami na południe. A przy drodze
najdziwniejsza kapliczka świata – budowla o bardzo kontrowersyjnej urodzie, ale za to bogato zdobiona w stylu "napchałem se, com ta miał".
kapliczka w zagajniku wśród pól
widok na pola Podłazia
Później
wychodzimy na jedną z moich ulubionych dróżek – ta ma niesamowite widoki na
Góry Świętokrzyskie. Jeden minus – wieje tu dziś okropnie.
roztopy na polnej drodze
na polach jeszcze odrobina zimy
widok na Górę Miejską i Łysogóry
droga ku Barbarce
W tej okolicy mamy swoją ulubioną stareńką kapliczkę. No i jednak już nie – miejsce to
samo, ale kapliczka nowiutka. Trochę żal…
jej poprzedniczka
No i
wreszcie zmierzamy już naprawdę w kierunku Kamienia Michniowskiego. Zaglądamy
tu raz, dwa razy w roku, ale zawsze z przyjemnością. Tym razem tak się
prezentuje.
na czarnym szlaku w kierunku Kamienia Michniowskiego
Kamień Michniowski
Po wyjściu z lasu zmierzamy do Michniowa. Jakimś cudem z tragedii wojennej pacyfikacji wsi ocalały dwie przydrożne figury.
kamienny krzyż z roku 1884
matka Boska z roku 1886
Michniów to przede wszystkim Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich. Nawiązuje
ono do tragicznej historii wsi zniszczonej przez Niemców w lipcu 1943 roku. Niemcy
wymordowali prawie wszystkich mieszkańców (jedynie nieliczni zdołali się
ukryć lub uciec), zabudowania spalili. Ta okrutna akcja wymierzona została w wieś, która
pomagała oddziałom partyzanckim Ponurego.
nowa część Mauzoleum (od lat w budowie)
Pieta Michniowska - rzeźba poświęcona w 50. rocznicę pacyfikacji Michniowa (zdjęcie z roku 2008 - w tle teren obecnie zajęty przez betonowe budowle)
budynek Mauzoleum, w którym są prezentowane wystawy poświęcone martyrologii Michniowa i innych wsi
fragment ekspozycji
Za Michniowem zamierzamy zbierać się do domu, bo może jednak będzie padać. Wybieramy
najkrótszą możliwą drogę w kierunku Berezowa, czyli lasem. Zatrzymujemy się na chwilę
przy pomniku poświęconym 300 leśnikom zamordowanym w czasie II wojny
światowej za walkę z okupantem. Byli to pracownicy z obszaru obecnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu.
pomnik leśników
W Berezowie
pogoda już słabsza się robi, ale ja namawiam kolegów do przejścia w kierunku
Suchedniowa, gdzie za trzy kwadranse mamy mieć pociąg. Idziemy, sypie drobny
śnieżek. Średnio jest.
kaczeńce (knieć błotna) w przydrożnej kałuży)
Ale
naprawdę słabo robi się w Suchedniowie, gdzie się okazuje, że pociąg źle sprawdziłam i wcale go
nie będzie. Cóż, w końcu wyszła ze mnie blondynka.
Musimy więc
przejść jeszcze przez Suchedniów, gdzie mamy okazję rzucenia okiem na miejsce
zalewu na Kamionce. Obecnie jest on przygotowywany do generalnego remontu i
woda została spuszczona. No to może małe foto o charakterze dokumentalnym.
ślad Kamionki na dnie zalewu
zalew na Kamionce w trakcie osuszania
No i w
końcu docieramy na przystanek autobusowy. Brak na nim rozkładu jazdy, ale
twardo trwamy w nadziei, że coś jednak podjedzie. I podjeżdża. Wracamy do domu,
chociaż akurat nie pada, ale 19,6 kilometra bezładnego włóczenia się po
terenie to i tak niezły wynik jak na dzień, w którym ciągle leje (oczywiście w
Internecie).
Zdjęcia – Edek i ja
Stara kapliczka miała duszę... fajne foty.
OdpowiedzUsuńMoże to zabrzmi głupio, ale mnie ta nowa troszkę karmnik przypomina.
UsuńU nas dziś padało (śnieżno/deszczowa krupa) tylko wtedy gdy byłem na rowerze, potem już piękna słoneczna pagoda ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa i urozmaicona trasa jak na zwykłe wałęsanie się po bezdrożach. Pociągu szkoda, wracalibyście jak Fineasz Fogg ... z pompą (choć nie padało) ;)
Ten pomnik leśników niezwykły, piereszy raz taki widzę, a i porównania między starszymi a nowymi fotografiami wiele mówią.
Zwykle pogoda lubi zakpić z turysty - jak tylko wrócisz do domu, robi się pięknie.
UsuńMasz rację co do pociągu. U nas teraz kursują takie ładne pociągi, że już nam inny transport niemiły.
Pomnik leśników jest dziełem artystów amatorów ze Skarżyska. Może dlatego taki nietypowy.
Zdjęć archiwalnych mamy sporo, choć dawniej nie robiło się ich aż tak dużo. Ale oddają atmosferę sprzed lat. Warto do nich czasem sięgnąć.
Nam się niesamowicie przydarzyło podczas pielgrzymki do sanktuarium w Pasierbcu (będzie wpiszale musiałem nieco przetrawić, żeby nie był zbyt afektowany). Cały czas mgły, wiatr jak diabli (tak wiem wiatr i mgły zasadniczo nie występują w parze ale w Beskidzie Wyspowym owszem) i zimno. Była msza, był poczęstunek, a potem Droga Krzyżowa i wyobraź sobie, nagle na jeden moment gdy byliśmy na szczycie przy samym Ukrzyżowaniu piękne słońce, widoki na wiele kilometrów, ciepło...
Usuńpotem gdy już wyjeżdżaliśmy znów zaczęło padać...
też bym przeszła się na taką wycieczkę, ale czasu brak :(
OdpowiedzUsuńMy w niedzielę, jest trochę wolnego.
UsuńTe sztuczne kwiaty królują w polskich kapliczkach. Czy to dobrze czy źle niech każdy sam osądzi... Szlak bardzo zróżnicowany, sa widoki, krzyże przydrożne no i skały :) Co do pogody nie będziemy się wypowiadać, wiosna najzwyczajniej zapomniała o Polsce w tym roku :)
OdpowiedzUsuńPogoda nam nie sprzyja - dziś środa, tradycyjny dzień wycieczek. I leje od rana. Siedzimy w domu.
UsuńTej konkretnie kapliczce kwiaty żadne ne pomogą. Ona wyraźnie woła o odnowienie groty, która już cała poszarzała, porosła mchem. To wyczyścić i dopiero można wstawiać kwiaty.
Poza tym - trasa improwizowana, ale przyjemna.
To kwestia pokoleń i ich gustów - dla mojej Babci właśnie te sztuczne są cenione, bo trwałe i "bogate" za to wszelkiej maści suszki (które ja z zoną bardzo cenimy jako dekorację) są dla niej wręcz symbolem biedy. Gdy moje pokolenie przejmie opiekę nad kapliczkami, pewnie te sztuczne kwiaty znikną, ciekawe co zrobi pokolenie moich dzieci... ?
UsuńNajlepiej by było posadzić ładne żywe rośliny. A zimą niech sobie stoi taka kapliczka skromnie i naturalnie ozdobiona świeżym śniegiem.
UsuńZgadzam się, ale to kwestia opiekunów, żywymi kwiatami mimo wszystko trzeba się opiekować, a oni już nazbyt wiele sił nie mają. Poza tym jedni sadzą kwiaty, ale zawsze znajdzie się kilka osób które uznają za właściwe wsadzić pęczek sztucznych. Zresztą te sztuczne świetnie się sprzedają, widzę w sklepach i na placach targowych.
UsuńHa, a ja cię zawsze poznam, nawet od tyłu :-)
OdpowiedzUsuńA ja po paru dniach przerwy nie mogę poznać mojego bloga. Jakby inny się zrobił; albo ja inaczej na niego patrzę.
Usuń