poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Wycieczka zmienną jest

Jak pogoda. Kiedy piszę ten tekst, za oknem świeci ostre słonce, a wszystkie portale pogodowe mówią, że właśnie u nas pada.
Taka oto dezinformacja meteorologiczna spowodowała, że zrezygnowałam z trasy planowanej na niedzielę i wybrałam tak zwany wariant bezpieczny – jedziemy pociągiem do Łącznej i wracamy do domu blisko szosy. W razie czego będzie łatwy odwrót.
A jak było? Jak w tytule i w pogodzie – ciągłe zmiany. 
Już na początku kolega Ed zaczął domagać się odejścia od planowanej drogi i przejścia w kierunku pól. Skoro właściwie żadnej planowanej drogi i tak nie było, to się poszło w kierunku pól. Połaziliśmy tu i tam bez większego entuzjazmu, ale też i bez problemów – tu jakieś nowe ścieżki, tam widoki. 

polna droga (ta prowadzi do Krzyżki)
 
W okolicy Krzyżki Stach doznał olśnienia i zaproponował wejście na Kamień Michniowski, który jest w gruncie rzeczy niedaleko. Skoro tak, to poszliśmy w jego kierunku. Drogi polne tym razem znane, z widokami na południe. A przy drodze najdziwniejsza kapliczka świata – budowla o bardzo kontrowersyjnej urodzie, ale za to bogato zdobiona w stylu "napchałem se, com ta miał".

kapliczka w zagajniku wśród pól 

 widok na pola Podłazia
 
Później wychodzimy na jedną z moich ulubionych dróżek – ta ma niesamowite widoki na Góry Świętokrzyskie. Jeden minus – wieje tu dziś okropnie. 

roztopy na polnej drodze


na polach jeszcze odrobina zimy

 widok na Górę Miejską i Łysogóry 

droga ku Barbarce  
 
W tej okolicy mamy swoją ulubioną stareńką kapliczkę. No i jednak już nie – miejsce to samo, ale kapliczka nowiutka. Trochę żal… 

nowa kapliczka 

jej poprzedniczka
 
No i wreszcie zmierzamy już naprawdę w kierunku Kamienia Michniowskiego. Zaglądamy tu raz, dwa razy w roku, ale zawsze z przyjemnością. Tym razem tak się prezentuje.

na czarnym szlaku w kierunku Kamienia Michniowskiego 


Kamień Michniowski 

Po wyjściu z lasu zmierzamy do Michniowa. Jakimś cudem z tragedii wojennej pacyfikacji wsi ocalały dwie przydrożne figury.  

kamienny krzyż z roku 1884 

tak wyglądał kilka lat temu - wyraźnie potrzebował renowacji 
matka Boska z roku 1886 
 
Michniów to przede wszystkim Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich. Nawiązuje ono do tragicznej historii wsi zniszczonej przez Niemców w lipcu 1943 roku. Niemcy wymordowali prawie wszystkich mieszkańców (jedynie nieliczni zdołali się ukryć lub uciec), zabudowania spalili. Ta okrutna akcja wymierzona została w wieś, która pomagała oddziałom partyzanckim Ponurego.  

nowa część Mauzoleum (od lat w budowie)

Pieta Michniowska - rzeźba poświęcona w 50. rocznicę pacyfikacji Michniowa  (zdjęcie z roku 2008 - w tle teren obecnie zajęty przez betonowe budowle)

budynek Mauzoleum, w którym są prezentowane wystawy poświęcone martyrologii Michniowa i innych wsi 

fragment ekspozycji
 
Za Michniowem zamierzamy zbierać się do domu, bo może jednak będzie padać. Wybieramy najkrótszą możliwą drogę w kierunku Berezowa, czyli lasem. Zatrzymujemy się na chwilę przy pomniku poświęconym 300 leśnikom zamordowanym w czasie II wojny światowej za walkę z okupantem. Byli to pracownicy z obszaru obecnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu. 

 pomnik leśników

W Berezowie pogoda już słabsza się robi, ale ja namawiam kolegów do przejścia w kierunku Suchedniowa, gdzie za trzy kwadranse mamy mieć pociąg. Idziemy, sypie drobny śnieżek. Średnio jest. 

 kaczeńce (knieć błotna) w przydrożnej kałuży)

Ale naprawdę słabo robi się w Suchedniowie, gdzie się  okazuje, że pociąg źle sprawdziłam i wcale go nie będzie. Cóż, w końcu wyszła ze mnie blondynka.
Musimy więc przejść jeszcze przez Suchedniów, gdzie mamy okazję rzucenia okiem na miejsce zalewu na Kamionce. Obecnie jest on przygotowywany do generalnego remontu i woda została spuszczona. No to może małe foto o charakterze dokumentalnym.

ślad Kamionki na dnie zalewu

zalew na Kamionce w trakcie osuszania  
 
No i w końcu docieramy na przystanek autobusowy. Brak na nim rozkładu jazdy, ale twardo trwamy w nadziei, że coś jednak podjedzie. I podjeżdża. Wracamy do domu, chociaż akurat nie pada, ale 19,6 kilometra bezładnego włóczenia się po terenie to i tak niezły wynik jak na dzień, w którym ciągle leje (oczywiście w Internecie).

Zdjęcia – Edek i ja

14 komentarzy:

  1. Stara kapliczka miała duszę... fajne foty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to zabrzmi głupio, ale mnie ta nowa troszkę karmnik przypomina.

      Usuń
  2. U nas dziś padało (śnieżno/deszczowa krupa) tylko wtedy gdy byłem na rowerze, potem już piękna słoneczna pagoda ;)

    Ciekawa i urozmaicona trasa jak na zwykłe wałęsanie się po bezdrożach. Pociągu szkoda, wracalibyście jak Fineasz Fogg ... z pompą (choć nie padało) ;)

    Ten pomnik leśników niezwykły, piereszy raz taki widzę, a i porównania między starszymi a nowymi fotografiami wiele mówią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwykle pogoda lubi zakpić z turysty - jak tylko wrócisz do domu, robi się pięknie.
      Masz rację co do pociągu. U nas teraz kursują takie ładne pociągi, że już nam inny transport niemiły.
      Pomnik leśników jest dziełem artystów amatorów ze Skarżyska. Może dlatego taki nietypowy.
      Zdjęć archiwalnych mamy sporo, choć dawniej nie robiło się ich aż tak dużo. Ale oddają atmosferę sprzed lat. Warto do nich czasem sięgnąć.

      Usuń
    2. Nam się niesamowicie przydarzyło podczas pielgrzymki do sanktuarium w Pasierbcu (będzie wpiszale musiałem nieco przetrawić, żeby nie był zbyt afektowany). Cały czas mgły, wiatr jak diabli (tak wiem wiatr i mgły zasadniczo nie występują w parze ale w Beskidzie Wyspowym owszem) i zimno. Była msza, był poczęstunek, a potem Droga Krzyżowa i wyobraź sobie, nagle na jeden moment gdy byliśmy na szczycie przy samym Ukrzyżowaniu piękne słońce, widoki na wiele kilometrów, ciepło...
      potem gdy już wyjeżdżaliśmy znów zaczęło padać...

      Usuń
  3. też bym przeszła się na taką wycieczkę, ale czasu brak :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Te sztuczne kwiaty królują w polskich kapliczkach. Czy to dobrze czy źle niech każdy sam osądzi... Szlak bardzo zróżnicowany, sa widoki, krzyże przydrożne no i skały :) Co do pogody nie będziemy się wypowiadać, wiosna najzwyczajniej zapomniała o Polsce w tym roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogoda nam nie sprzyja - dziś środa, tradycyjny dzień wycieczek. I leje od rana. Siedzimy w domu.
      Tej konkretnie kapliczce kwiaty żadne ne pomogą. Ona wyraźnie woła o odnowienie groty, która już cała poszarzała, porosła mchem. To wyczyścić i dopiero można wstawiać kwiaty.
      Poza tym - trasa improwizowana, ale przyjemna.

      Usuń
    2. To kwestia pokoleń i ich gustów - dla mojej Babci właśnie te sztuczne są cenione, bo trwałe i "bogate" za to wszelkiej maści suszki (które ja z zoną bardzo cenimy jako dekorację) są dla niej wręcz symbolem biedy. Gdy moje pokolenie przejmie opiekę nad kapliczkami, pewnie te sztuczne kwiaty znikną, ciekawe co zrobi pokolenie moich dzieci... ?

      Usuń
    3. Najlepiej by było posadzić ładne żywe rośliny. A zimą niech sobie stoi taka kapliczka skromnie i naturalnie ozdobiona świeżym śniegiem.

      Usuń
    4. Zgadzam się, ale to kwestia opiekunów, żywymi kwiatami mimo wszystko trzeba się opiekować, a oni już nazbyt wiele sił nie mają. Poza tym jedni sadzą kwiaty, ale zawsze znajdzie się kilka osób które uznają za właściwe wsadzić pęczek sztucznych. Zresztą te sztuczne świetnie się sprzedają, widzę w sklepach i na placach targowych.

      Usuń
  5. Ha, a ja cię zawsze poznam, nawet od tyłu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja po paru dniach przerwy nie mogę poznać mojego bloga. Jakby inny się zrobił; albo ja inaczej na niego patrzę.

      Usuń