wtorek, 19 września 2017

Prządki – skałki owiane legendą

Legend jest kilka, niektóre się wykluczają, inne różnią się niewielkimi szczegółami. Ogólnie rzecz biorąc najczęściej pojawia się w nich motyw panien zawzięcie przędących mimo dnia świątecznego (czy to niedziela czy Wielkanoc, różnie powiadają). Oczywiście w tle jest przystojny i zamożny młodzian. 

twarz Prządki-Baby

Napotkałam też wersje o zbójcach, co to napadli na szlachetne panienki. 

Zbój Madej
 
Tak czy inaczej lud ma tendencję do wymyślania historii, które uczłowieczą przyrodę i wyjaśnią dziwne kształty skał. Bo przecież takie prozaiczne procesy wietrzenia nikogo nie satysfakcjonują jako wyjaśnienie.

A jak my się tam znaleźliśmy?
W drodze do Dukli rozglądaliśmy się z okien autobusu po okolicy, a niedaleko Krosna widoki były powalające. Tam też  zauważyliśmy przedziwną skałę wyłaniającą się z lasu i tablicę informacyjną przy samej szosie. Mnie wtedy stanął przed oczami wpis Macieja z bloga "komu w drogę, temu trampki" (tu link) i doznałam olśnienia – przejeżdżamy obok rezerwatu Prządki!
Po dotarciu na miejsce sprawdziliśmy wszystko na mapie i wybraliśmy się do miejscowości Czarnorzeki, skąd najłatwiej dotrzeć do Prządek.
Pogoda paskudna, siąpi drobny deszczyk, niewiele widać. Przechodzimy przez wieś w kierunku lasu. 

zbudowana w roku 1921 cerkiew św. Dymitra w Czarnorzekach, obecnie kościół Przemienienia Pańskiego   

Na skraju lasu mamy tablicę rezerwatu Prządki, ale po drugiej stronie drogi mapa zapowiada inne skałki. To tak zwany Sokoli Grzbiet. Prowadzi tam droga będąca trasą narciarstwa biegowego z zakazem wstępu dla pieszych. Chyba w czerwcu on nie obowiązuje – weszliśmy i nie spotkaliśmy żadnego narciarza.
Sam Sokoli grzbiet jest grupą interesujących skałek o takich nazwach jak „Dzwon”, „Szaman”. Ale to drobiazg w porównaniu z nazwami tras przejścia po tych skałkach dla bulderowców. O, tutaj to jest fantazja. Na przykład:  „Ognisty Podmuch”, „Poławiacz Dusz”, „Przejście w Czasie” i inne równie pomysłowe.




skałki Sokolego Grzbietu
 
Skoro nie jesteśmy bulderowcami, opuszczamy te okolice i maszerujemy do rezerwatu Prządki.
Tu można przejść wygodną ścieżką szlaku i zapuszczać się w bok od niej, żeby obejrzeć poszczególne skały bądź ich grupy.   
Na początku skałki są nie aż tak widowiskowe jak sobie obiecywaliśmy. No, co tu gadać, przypominają nasze świętokrzyskie skałki, choć te zbudowane są z piaskowca ciężkowickiego. Nie mnie oceniać, czym on się różni od naszego piaskowca triasowego. 






Na skałach zauważamy różne formy wietrzenia, widzimy, że muszą walczyć o przetrwanie z porastającymi je roślinami, których korzenie rozsadzają skałę.





Bez wątpienia na terenie obecnego rezerwatu prowadzono niegdyś eksploatację kamienia do celów gospodarczych, bo i takie ślady są zauważalne. Że już nie wspomnę o zwykłych podpisach turystycznych wandali.

te równiutkie otwory nie mogą być dziełem natury (zdjęć napisów nie będzie)
 
Pod koniec naszego spaceru na terenie rezerwatu docieramy do czterech najbardziej znanych skałek. Te mają imiona: Herszt, Zbój Madej, Prządka-Baba i Prządka-Matka.
Tu już nie przelewki. Skały są wyższe od poprzednich, mają bardziej intrygujące kształty. Niestety, lato nie sprzyja ich fotografowaniu, bo liściaste drzewa porządnie zasłaniają skały. 

Zbój Madej raz jeszcze

Herszt

Prządka-Baba z profilu


Prządka-Matka

Ale i tak mamy dużo radości z zaglądania w różne zakamarki, niektórzy próbują wspinaczki. No, jest zabawa. Z tym, że należy zachować daleko idącą ostrożność, bo łatwo o poślizg na mokrych kamieniach (deszcz już nie pada, ale wilgoć się utrzymuje).
 
 jedni spokojnie idą zrobić zdjęcie

 inni koniecznie muszą się wdrapać na skałę (ale jak tu zejść?) 

Na terenie rezerwatu spędziliśmy przyjemną godzinę, a gdybyśmy przyjechali tu samochodem, moglibyśmy ją przedłużyć o czas powrotu na parking. Teraz jednak udajemy się w dalszą drogę czarnym szlakiem przez las w kierunku zamku Kamieniec. I tu właściwie nie mam nic do napisania. Przeszliśmy ten szlak i zupełnie nie zrobił na nas wrażenia. Po prostu chyba przegrał z masą wrażeń z Prządek. 

w lesie przy szlaku
 
O zamku napiszę innym razem.

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

6 komentarzy:

  1. "Południowcy" się z Was robią ;)
    Dzięki za wspomnienie.
    Piaskowce triasowe są szlachetniejsze (z punktu widzenia architektów i rzeźbiarzy) od ciężkowickich. Powstawały jako nanos rzeczny, śródlądowy (wydmy diuny) Tymczasem te ciężkowickie to osad morski w zasadzie gruzowisko.
    Te triasowe są także trzy do czterech razy starsze.

    Czarnym szlakiem od zamku dobrze jest dochodzic do Prządek, wtedy np. "kurchany" cieszą, potem, po skalkach już inne rzeczy poza samym zamkiem w skały wtopionym już jawi się mało ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wyjaśnienie w sprawie skałek. U nas są i osady morskie i rzeczne (w Krynkach - tam dwie grupy skałek każda innego pochodzenia, jak stwierdzili naukowcy).
      Co do szlaku - dobrze, że jest, to człowiek lekko pomyka i nie musi się biedzić nad szukaniem ścieżek z kompasem w reku. Ale po Prządkach nie wytrzymuje porównania.

      Usuń
  2. "U nas są i osady morskie i rzeczne" i dlatego Świętokrzyskie to tak ciekawy teren.

    OdpowiedzUsuń