Mam
do niej słabość. Co jakiś czas oznajmiam, że już mi zbrzydło, że trzeba dać
sobie odpocząć, ale potem i tak tu wracam. Trasy mają różny przebieg, ale w
gruncie rzeczy chodzi o Wzgórza Tumlińskie.
Tym
razem robimy pętelkę na południowy zachód od Tumlina, do którego na zakończenie
trasy wracamy.
O
poranku kościół w Tumlinie oświetlony słońcem, lekki mróz podkręca tempo
marszu.
poranne słońce oświetla kościół pod wezwaniem św. Stanisława BM
tablica epitafijna Nutallów i Salvinich tym razem czytelna (tak było w roku 2016)
kamienny krzyż obok kościoła
Przechodzimy
u podnóża Grodowej – zostawiamy ją sobie na później.
rzut oka na Grodową (tu nam się grupa rozsypała, ale to zupełnie inna historia)
Na pierwszy ogień idzie Wykieńska. Uważam, że podejście na nią trudne, ale zejście może być jeszcze trudniejsze. Mam rację. Na zboczu walają się całe sterty gałęzi po wycince lasu, ścieżka trudna do przebycia. Mimo wszystko udaje się ją pokonać. Ja pomagam sobie ekologicznym kijkiem – pełno ich leży na wyciągniecie ręki, to głupio nie skorzystać.
Wykieńska widziana z podnóża Grodowej
przeszkody na podejściu
Z
Wykieńskiej schodzimy w kierunku Kamienia. W bukowym lesie czuje się już
nadciągającą wiosnę, tyle tu światła.
las na Wykieńskiej
Na
Kamieniu znów odwiedzamy skałki „Piekło”. Tym razem światło lepsze niż
jesienią, mam wrażenie, że łatwiej je sfotografować.
skałki na górze Kamień
Szlak
prowadzi dalej w stronę szosy, a potem do Ciosowej. No, tej góry to już z kilka
lat nie odwiedzaliśmy. Dlatego należą jej się dłuższe odwiedziny. W
kamieniołomie robimy mały piknik – tu łyk herbaty, tu kęs bułki, a tu rzut oka
na rude ściany piaskowców. W dolnej partii zauważamy efektowne szczeliny, górne
partie sprawiają wrażenie sterty kartek ciasno ułożonych jedna na drugiej.
Niestety, słońce chwilowo nie świeci i barwy
wydają się zgaszone.
pomnik przyrody - kamieniołom na górze Ciosowej
kamieniołom z bliska
Wszystko
wskazuje na to, że już zaczyna się nasz powrót do Tumlina. Ale po drodze jest
co obejrzeć.
Ot,
choćby takie urocze leśne źródełko, z którego wypływa spory strumyk.
gdzieś w lesie
leśne źródło u podnóża Wykieńskiej
Kolejny
punkt programu – kamieniołom Wykień. Ten, w odróżnieniu od kamieniołomu na
Ciosowej, nie jest pomnikiem przyrody, a tylko stanowiskiem dokumentacyjnym, co
zupełnie nam nie przeszkadza często tu zaglądać. Można powiedzieć, że
dokumentujemy jego stan. Tym razem lekko zamarznięty.
kamieniołom Wykień
sople z bliska
wyjście z kamieniołomu
Nadchodzi
czas spotkania z Grodową. Teraz zdobywamy i tę górę, która sprawia wrażenie
jesiennej.
podejście na Grodową - tu jesień trzyma się do wiosny
Za
to w partii szczytowej (rezerwat przyrody Kamienne Kręgi) trochę zimy. Można
rzucić okiem na wyrobisko czynnego kamieniołomu Tumlin - Gród: no ten akurat nie
pracuje. Zaglądamy też do nieczynnego kamieniołomu.
kamieniołom Tumlin - Gród
nieczynny kamieniołom
Co
do kamiennych kręgów, które mają być pozostałościami pogańskich wałów
kultowych, to nawet nie próbujemy ich szukać, bo to zadanie niewykonalne.
Podobno kamienie z nich były wykorzystywane przez wojska polskie jako
umocnienia w czasie obrony przed Szwedami, a poza tym działalność kamieniołomów
na pewno też się przyczyniła do zniszczenia pozostałości tych wałów.
zamiast kamiennych kręgów - kapliczka pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego (niektórzy błędnie uważają, że widoczne na zdjęciu ogrodzenie kapliczki to owe kręgi, ale to niemożliwe - niektóre z kamiennych tabliczek mają wyryty krzyż, na jednej jest data 1926)
coraz bardziej zrujnowana skocznia narciarska na zboczu góry (tu link do poprzedniej relacji na blogu)
Na
zakończenie naszej wycieczki oglądamy Drogę Krzyżową na kościelnym wzgórzu.
Trzeba przyznać, że niektóre z rzeźb uległy wpływom pogody i wydają się
podniszczone. Zaglądamy też na tumliński cmentarz.
Jezus przybity do krzyża
Jezus pociesza płaczące niewiasty
kapliczka z Frasobliwym
jeden z nagrobków z tumlińskiego piaskowca
W
Tumlinie sprawdzamy jeszcze nową drogę, która przebiega obok stacji.
Krótka się okazała – ledwie do najbliższej ulicy. Już to wiemy.
samotny świerk w pobliżu stacji kolejowej
I
po wycieczce. Licznik wystukał 17,1 kilometra.
Zdjęcia – Edek i ja
Grodowa niesie jakąś tajemnicę... ja tam się czuję niepewnie.
OdpowiedzUsuńMoże z tego samego powodu bardzo ją lubię. Przyciąga mnie.
UsuńSuuuuuuper! Ten kamienny blacik na pręciku to pamiętam z twoich wcześnijszych wpisów... Leci ten czas...
OdpowiedzUsuńJal ma rację, nawet patrząc tylko na zdjęcia mialem ciary na grzbiecie! Tam musi być coś starożytnego nawet jeśli śladów w kamieniu już nie ma, to został ślad w "aurze" miejsca... Tak wiem - pitolę jak njuejdżowiec ;)
Ale coś w tyum jest!
Blacik jest naszym ulubionym motywem. Podziwiam jego konsekwencję w trwaniu na stanowisku.:)
UsuńCo do aury - może jest, nawet na pewno. Ale wykopalisk żadnych nie będę prowadzić. Nie daj Boże jeszcze bym co znalazła i kłopot gotowy.
PS. Na Grodowej jest jeszcze fajna legenda o niegdysiejszym grodzie w tym miejscu. Podobno podczas oblężenia mieszkańcy oblewali najeźdźców gorącą kaszą. Tak ich ta ostentacyjna rozrzutność zaskoczyła, że odstąpili od oblężenia.