I
nie mam na myśli strzelby myśliwskiej, żeby było od razu jasne.
Sajga
ma zdolności przywódcze. Sama chce prowadzić. Najlepiej czuje się na pozycji
lidera. Jak się jeszcze nauczy czytać mapę i wysyłać zawiadomienia o trasie,
będzie najlepszym kierownikiem grupy.
Sajga prowadzi
grzecznie czeka na resztę grupy
Wyruszyliśmy
na spokojną (w założeniu) trasę z Bliżyna do Skarżyska.
Początkowo
szliśmy asfaltową drogą w kierunku Jastrzębi.
na skraju lasu
Kamienna wypływa z zalewu
tajemnicze urządzenie na dnie wyschniętego stawu
Kobylanka w okolicy leśniczówki Jastrzębia
Weszliśmy na chwilę na teren
cmentarza jeńców radzieckich wymordowanych w niemieckim obozie pracy w
Bliżynie. Obóz istniał od października 1941 roku do końca roku 1942, jeńcy
pracowali w nieludzkich warunkach w kamieniołomie w Gostkowie i tartaku w
Wojtyniowie, umierali z głodu i wycieńczenia. Byli chowani w masowych grobach w
lesie w okolicy wsi Jastrzębia.
na cmentarzu jenieckim
Po
likwidacji obozu jenieckiego Niemcy utworzyli w Bliżynie równie okrutny obóz
pracy – filię obozu koncentracyjnego w Majdanku, większość więźniów obozu stanowili Żydzi.
Ofiarom tego obozu poświęcony jest kamień
ustawiony na skraju lasu za Bliżynem.
pamięci ofiar obozu koncentracyjnego (w tej okolicy Niemcy dokonywali egzekucji więźniów)
My
zaś maszerujemy przez Jastrzębią w stronę leśnych dróg. Sajga nadal prowadzi.
Jastrzębia - wieś ze stuletnią historią
ogrodowy strażnik
Las
pokryty śniegiem, idzie się dobrze. Chyba za dobrze, bo niezawodny kolega Ed
zaczyna knuć intrygę mającą na celu uatrakcyjnienie trasy i proponuje zejście
na ładniejsze leśne ścieżki w stronę pomnika przyrody – Bramy Piekielnej. Już
sporo czasu minęło od ostatniego jesiennego spotkania z bramą, więc dajemy się
skusić. Jest ładnie i przyjemnie.
zima na szlaku
Brama Piekielna
I
tak by mogło być, ale postanawiamy nie wracać tą samą ścieżką do drogi, lecz
iść dalej czerwonym szlakiem. A Irena ostrzega, że może być mokro. Nie
przejmuję się tym zbytnio, bo przecież zima jest, w nocy mróz, nie powinno być
źle.
I
na razie nie jest. Las ładny, podmokłe miejsca omijamy bez problemu.
jeszcze nieźle
trochę trudniej
przyjemny strumyk na drodze
i znów do przodu
Niestety natrafiamy na
solidne problemy – szlak rozjechany przez ciężki sprzęt, ścieżki zawalone
gałęziami. I tak przy próbach omijania przeszkód oddalamy się od szlaku.
A
potem to już tylko mozolne naprawianie błędu – skakanie z kępy na kępę,
szukanie czegoś podobnego do ścieżek, ciągłe korygowanie kierunku marszu. Biedna
Sajga ma na tym odcinku pełne łapy roboty – kontroluje przebieg trasy,
sprawdza, czy kolega Ed idzie zgodnie z kierunkiem podawanym mu przeze mnie na
podstawie kompasu, czy nikt się nie odłączył. Ale doprowadza grupę do ścieżki
szlaku. No dobrze, Ed ją tym razem nieco wyprzedził. 😉
Sajga pilnuje grupy
Nie
było lekko, ale szlakiem docieramy do solidnej bitej drogi, którą prowadzi
szlak czarny. Oj, żebyście widzieli, jakiego Sajga nabrała apetytu po leśnych
bezdrożach – wsunęła wszystkie psie ciastka i jeszcze nie pogardziła kawałkiem
bułki.
na równej drodze
Ciąg
dalszy wycieczki to już naprawdę nic szczególnego – ot, zwyczajna wędrówka do
składnicy drewna, a od niej w stronę Skarżyska. Szkoda tylko, że słońce nie
świeciło, bo las wyglądałby dużo ładniej.
prawie na mecie
Na
skraju miasta nastąpiło rozwiązanie grupy. Licznik wskazał 15,7 kilometra, ale
koledzy, którzy zdecydowali się iść pieszo do domu, mieli zapewne dużo dłuższą
trasę.
"strażackie" ujecie prawie całej grupy
Zdjęcia – Angelika,
Edek, Janek, Remek i ja
Silna grupa... fajna trasa i pies też.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w całej rozciągłości. Okazuje się, że nie trzeba daleko od domu wyruszać, żeby mieć fajne przygody. Ludzie fajni muszą być. No i pies.
UsuńCałusy dla psowatej - resztę ujął Jal.
OdpowiedzUsuńTa tajemnicza konstrukcja na dnie stawu, to może być podstawa plywającej platformy, np dla wędkarzy.
Całusy mogę przekazać jedynie na odległość, bo pies nie mój.
UsuńZ platforma dla wędkarzy mógłby być problem, bo to były kiedyś stawy powiązane z działalnością pobliskiego zakładu, nie wiem, czy takie stawy nadają się do zarybienia.
Generalnie zarybiają się same (znaczy ptactwo wodne zarybia), u nas ryby są nawet w kanalach grawitacyjnych kilka metrów pod ziemią.
UsuńA urządzenie moze być podstawą np. od platformy próboodbiorników, albo poziomowskazów.
Jest jeszcze jeden warunek zarybienia - woda, a tej tu raczej brak. ;)
UsuńNo a te platformy brzmią w moich uszach jak coś jeszcze bardziej niezrozumiałego niż samo urządzenie.
Może tak właśnie były używane, kiedy jeszcze staw spełniał swoje funkcje.
No z braku wody to ryby raki i płazy zaczęły płakać "ale czy łzami napełni się staw? Zważcie sami! Zwłaszcza że przcież ryby płakały tylko na niby, żaby na aby aby a rak byle jak!" ;)
UsuńA paltforma to kilka desek na pływaku tak umocowanym by stale był na powierzchni bez względu na stan wód. Tam chadzają panie laborantki pobierać próbki (stąd próboodbiorniki) zanurzają czerpadełka, przelewają do probówek mierzą zanieczyszczenia, oleje, temperaturę itp.
O, teraz wszystko rozumiem. Takie wyjaśnienie przemawia do mojej wyobraźni. :)
UsuńCzęsto maszeruję ze swoim psem Bigosem, jest on też pełnoprawnym członkiem klubu turystyki pieszej "Niezależni" z Lublina. A jednak tu zostałam (nie wiem, czy pamięta Pani moje maile). Jednak regularnie czytam o Waszych wyprawach, a i sama bywam w świętokrzyskich stronach - ostatnio na maratonach pieszych. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMaile pamiętam, jak widzę nie przeniosła się Pani w nasze strony na stałe, ale odwiedziny przy okazji maratonów to też dobry sposób na utrzymywanie więzi.
UsuńCieszę się z odwiedzin na blogu. Do spotkania na świętokrzyskich trasach!
A ja dopiero teraz znalazłam Pani blogi - taka ze mnie gapa. Chętnie będę zaglądać.