Startujemy
w środowy ranek w Kucębowie Górnym. Zapowiada się długi marsz asfaltem. Cóż,
taka droga wybrana, taką idziemy.
Janek
zafascynowany drewnianymi mieszkańcami jednego z ogródków, Edek zwraca uwagę na
samotne drzewa wśród zamglonych pól, ja szukam strachów na wróble. I tak jakoś
nam mija ten najgorszy odcinek trasy.
w drodze na targ?
dziwna studnia
i po strachu!
Przed
wsią Krasna docierają do nas odgłosy przyrody. Gdzieś w oddali słychać klangor
żurawi. Zdaje się, że już przyleciały, ale nie ma co liczyć na spotkanie.
Szkoda…
Ale
przynajmniej rzekę Krasną można w Krasnej zobaczyć. Zarośla na brzegu zimą
wyschły, to i podejść można nieco dalej od mostu.
przelew na zalewie
Krasna
W
czasie, gdy ja penetruję brzegi rzeki, koledzy zatrzymują się na chwilę przy
pomniku poświęconym 32 żołnierzom Wojska Polskiego, którzy polegli w bitwie 6
września 1939 broniąc przed Niemcami wsi Krasna i Komorów, oraz mieszkańcom wsi,
którzy zostali tego dnia przez Niemców zamordowani.
pomnik w Krasnej
Na
naszej trasie jest też niewielki cmentarz w Krasnej, gdzie znajdujemy zbiorowe
żołnierskie mogiły. Edwardowi udało się zdobyć trochę informacji od spotkanej
na cmentarzu mieszkanki wsi, która
opowiedziała historię jedynego wymienionego z nazwiska żołnierza –
Adolfa Rachonia. Miał on przy sobie dokumenty, a po wojnie, kiedy to rosła
sława dyrygenta Stefana Rachonia, ktoś ze wsi napisał do niego w sprawie
zbieżności nazwisk. Okazało się, że Adolf był bratem Stefana, który nawet
przekazał podobno zdjęcie na tablicę nagrobną. Pani wyjaśniła też, że brak
zbiorowych mogił pomordowanych cywilów, bo rodziny pochowały ich w oddzielnych
grobach.
mogiły zbiorowe
jedyna tablica imienna
Jeśli
kogoś interesuje historia tej bitwy, polecam bardzo dokładny opis na stronie
konskie.org. pl (tu link).
Krasna za wsią
My
zaś ruszamy w dalszą drogę na spotkanie z zaplanowanymi atrakcjami. Tak nas to
pochłania, że na żółtym szlaku w lesie nawet nie zaglądamy nad Krasną, która
płynie tu bardzo malowniczo. Trudno. Może innym razem…
na żółtym szlaku
Z
lasu wychodzimy na krótką chwilę w Duraczowie, aby zaraz znów się wybrać leśną ścieżką
(tym razem bez szlaku) na północ. Tutaj następuje cała seria zmian kierunku
marszu, ścieżek, wertepów i innych atrakcji. W związku z tym mapki trasy nie
będzie, bo nie umiem jej narysować. Zresztą, jak się niedługo okaże, wcale nie
jest potrzebna.
nie było lekko
Las
stopniowo się zmienia. Pojawia się w nim coraz więcej pagórków. I nie są to
naturalne pagórki, a raczej rudne doły. Dużo tego. I na rozległym terenie.
Początkowo niewysokie, z małymi zagłębieniami, potem coraz większe.
doły rudne - dzięki obecności na zdjęciu Janka widać, że niemałe
Aż w końcu
natrafiamy na naprawdę wysokie z ogrodzeniem na szczycie. To zwyczajna leśna
siatka otaczająca głębokie szyby kopalniane. No i tabliczki z ostrzeżeniami.
jeden z głębokich szybów
Wniosek
– dotarliśmy na teren kopalni rudy
żelaza „Stanisław”, która powstała w latach trzydziestych XX wieku, a była
szczególnie intensywnie eksploatowana w okresie powojennym – do lat
siedemdziesiątych.
Nałaziliśmy się po terenie kopalni tak z pół godziny, dotarliśmy do
zrujnowanych pozostałości zabudowań (może to leśniczówka lub gajówka?) i drogą, którą prowadzi szlak konny
wyszliśmy wprost na kapliczkę świętej Barbary. Tę sama, przy której byliśmy w
styczniu (tu link).
tajemnicze ruiny
Wiemy,
do kopalni trzeba jeszcze wrócić, poszukać innych ważnych i wartych obejrzenia
obiektów, jak na przykład centralnego szybu, czy wyjść szybów wentylacyjnych, ale
to zostawiamy sobie na kolejne wycieczki. Już teraz mamy znalezioną łatwą drogę
dojścia na jej teren (czyli nie powtarzamy naszej trasy, a idziemy z Brodnicy do kapliczki św. Barbary i dalej
szlakiem – proste?) no i czekamy na kolejne spotkania ze „Stanisławem”.
Teraz
pora na kopalnię rudy „Edward”, która działała w podobnym okresie, jak
„Stanisław”.
W porównaniu z poprzednimi poszukiwaniami, to już bułka z masłem. Idziemy szlakiem konnym w kierunku zabudowań fabrycznych. Przed nimi szlak
skręca w niezłą drogę, zagrodzoną szlabanem. Maszerujemy twardo omijając szlaban (nie zauważyliśmy go najwidoczniej) i za kilka chwil
przed naszymi oczami roztacza się naprawdę rozległy teren z niebrzydkimi (Co ja
mówię, niebrzydkimi? Imponujące one są.) hałdami. Aż żal, że słońce nie świeci.
To by dopiero był widok!
próba pokazania hałdy - jeśli na każdym ze zdjęć znajdziecie człowieka, będziecie mieć lekkie wyobrażenie o rozległości terenu
Edek
i Staszek włażą na grzbiet hałdy, ja ostrożnie zostaję na dole, Janek
uprzejmie dotrzymuje mi towarzystwa. Nasz „dół” okazuje się środkowym poziomem
hałd – pod nami strome zbocze. Można je obejść bokiem, ale jest zimno,
zadowalamy się taką porcją zwiedzania.
na dole
na górze
„Edward”
nas zaskoczył i zauroczył. Jednego tylko nie potrafię zrozumieć – dlaczego
przez tyle lat chodzenia obok tych cudów, nigdy tu nie zaglądaliśmy? Pytanie
pozostawiam jako retoryczne.
nasza "zima wśród piramid" 😉
Wracamy
do drogi, a potem kolejką maszerujemy w stronę Czarnieckiej Góry i Stąporkowa. Prószy
drobny śnieżek, emocje opadają. Można kończyć wycieczkę.
kolejka to prawdziwy turystyczny tor przeszkód
Trasa
liczyła 19,7 kilometra i niektóre jej fragmenty koniecznie trzeba powtórzyć!
Zdjęcia – Edek, Janek
i ja
PS
Na wspomnianej koneckiej stronie jest ciekawy artykuł o kopalniach w okolicy – tu link.
Krasna i jej rozlewiska bywają nie do przejścia...
OdpowiedzUsuńI dlatego wybraliśmy się do kopalni.
UsuńTylko żurawi żal, a może by jaki jeden przygłuchy się na takim rozlewisku zabłąkał i pozwolił zobaczyć?
Super tereny! Hałdy, zapadliska i instalacje przemyslowe to lubię!
OdpowiedzUsuńNa moje oko ta tajemnicza budowla to po prostu sklepiona piwniczka.
Może to i piwniczka, takie miejsce tym bardziej zachęca - a może gdzieś zostały beczki z trunkami?
UsuńMiejsca naprawdę warte kilku jeszcze odwiedzin. Zwłaszcza te kanały, do których jeszcze nie dotarliśmy. Ale wszystko przed nami.
No masz ci los... Jeszcze kanały.
UsuńTrochę się obawiam, że je znajdziemy. I co wtedy? Chyba się nie odważę eksplorować.
UsuńGórnicze ciekawostki okolic Stąporkowa: https://www.konskie.org.pl/2018/02/gornicze-dziedzictwo-gminy-staporkow.html
OdpowiedzUsuń