poniedziałek, 19 listopada 2018

Jesienno-zimowa wycieczka

W kalendarzu jeszcze jesień, a tu mróz. Ale słońce przyjemnie świeci, warto więc wyruszyć na wyprawę. 

jesienny liść na zimowym mrozie

Nasza wędrówkę zaczynamy w Występie. Tu szybko wchodzimy do lasu, wybieramy jednak inną niż tradycyjnie drogę – zaglądamy do źródła Bobrzy. Aż się wierzyć nie chce, że ta rzeka ma takie niezbyt efektowne źródełko, ot, cembrowina jakaś i wątły strumyczek płynący od niego.  

pola Starej Występy

przy źródle Bobrzy (tu relacja z poprzednich odwiedzin) 

na leśnej drodze 
 
W lesie decyduję się na przejście z bitej drogi na leśne ścieżki. Świetne są i warto z nich korzystać. Najpierw suniemy na północ – droga szeroka, ale nie pozwala zapomnieć, że jednak w górach jesteśmy – trzeba się trochę wdrapywać na niewysokie wzniesienie. 

turystyczna stonoga pnie się mozolnie w górę

Po zakończeniu podejścia mamy świetną drogę na zachód. Prowadzi skrajem ładnego bukowego lasu. Liście już wprawdzie opadły, ale drzewa rzucają malownicze długie cienie. Czasem z drogi widać pola Belna, idziemy przecież równolegle do tej wsi.

jeden z licznych buków
 
leśna droga w słońcu

pola Belna
  
Przecinamy dwie porządne drogi. Jedynie odcinek lasu miedzy nimi trochę trudniejszy. Ale cóż to dla nas po środowej wycieczce? Nawet rzeczka, którą wskazuje mapa, wyschnięta i przekraczamy suchy rowek wijący się miedzy drzewami.

ścieżka a świetle i cieniu
 
Nasza droga doprowadza do niebieskiego szlaku rowerowego, który na razie ignorujemy, żeby przejść nad zalew w Borowej Górze.  Już kilka razy zaglądaliśmy nad ten zalew, ale zawsze warto odwiedzić  starego znajomego (tu i tu linki do relacji). Zobaczcie, jak wyglądał w niedzielę.

droga do Borowej Góry
 


zalew na Krzyku w Borowej Górze 

Wracamy na szlak, który prowadzi nas w stronę lasu. Za wsią zauważamy spore rozlewisko na Krzyku. Bobry mają tu używanie. Ścięły większość drzew. Niektóre leżą powalone, po innych ledwo pnie zostały. A Krzyk rozlewa się po okolicy. Trzeba uważać, bo teren podmokły. 


 bobrowe rozlewisko (to z drugiego zdjęcia mocno grząskie) 

to drzewo już długo nie postoi

nawłoci nie ruszają

Pora jednak skierować się do lasu, bo w końcu wypadało by zrobić gdzieś przyzwoity postój na posiłek. Odpoczywamy, trochę się wygłupiamy. Jak to staruszkowie. 

niebo nad Borową Górą

zamiast jedzących - czekoladka 
 
Po odpoczynku zmieniamy kierunek marszu na zachodni. Przechodzimy raz jeszcze nad Krzykiem, który na tym odcinku pokonujemy po niewielkiej kładce. Przy szlaku rzut oka na dwie leśne kapliczki, a za leśniczówką porzucamy szlak rowerowy, by przejść ładną drogą na skraju lasu do Jasiowa. Okazuje się, że tą drogą prowadzi szlak konny. 

 jedna z kapliczek przy szlaku

leśna przeszkoda 

W Jasiowie już musimy iść szlakiem zielonym i przy okazji asfaltem. Nie ma innej możliwości dotarcia do Bartka, bo oddziela nas od niego Bobrza. Zatrzymujemy się tylko na chwilą przy kapliczce w Janaszowie – jest ładnie odnowiona, choć niestara, bo pochodzi z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. 

kapliczka w Janaszowie

tablica upamiętniająca jej budowniczych  
 
I w końcu nadchodzi czas na spotkanie z głównym celem naszej niedzielnej wędrówki. To, rzecz jasna, dąb Bartek. Dzielnie się trzyma nasz starowina. Wokół niego trwają prace nad przygotowaniem dróżki dla turystów. Niestety słońce już nie świeci i Bartek prezentuje się nieco szaro. Ale jest! I to jest najważniejsze.

 dąb Bartek

zbliżenie na połatany pień naszego starca (warto zauważyć figurę odwróconego Chrystusa)

udało nam się nie zasłonić dostojnego drzewa w tle

Teraz to już nam pozostało jedynie dotrzeć do stacji i poczekać na pociąg do domu. Dodajemy sobie nieco spaceru po lesie, żeby za długo nie czekać i nie marznąć. 

budynek stacji w Zagnańsku 

I po wycieczce. Liczyła 16,1 kilometra. A po powrocie do Skarżyska zostaliśmy lekko zaskoczeni niewielkim śniegiem, który prószy na naszą mieścinę. Cóż, mamy zimę, proszę państwa.

śnieguliczki zamiast śniegu 

mapka trasy
 
Zdjęcia – Edek, Janek i ja

4 komentarze:

  1. Bartek bidula... a na dodatek coraz młodszy ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest cud. Grunt, że jeszcze się trzyma.

      Usuń
  2. Ale "staruszkowie"... Wiesz co by Domagała na to zaśpiewał?

    A trasa ciekawa, wiesz że ja jeszcze nigdy takiego zakrętasa nie zrobiłem? Zawsze pętle, albo proste, aż sobie coś takiego muszę zaplanować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, co by zaśpiewał. Szczerze mówiąc, pierwsze słyszę, muszę poszukać, kto to jest. Toś mnie zagiął.
      Zakrętasy wymuszone przez komunikację, bo jak do jakiegoś punktu jedzie pociąg, to nie bus i odwrotnie. Zaplanować trasę trzeba pod kątem istniejących warunków komunikacyjnych. A 10 osób tak łatwo w byle co nie wepchniesz.
      Z tym, że dzięki temu człowiek musi pomyśleć i nie rdzewieje w schematach.:)

      Usuń