I to we mgle. Ale i tak go
widzieliśmy. Nie, to nie pomyłka – nie słyszeliśmy, a widzieli. Jak to było,
opowiem we właściwym czasie.
Wyruszyliśmy bladym świtem z
Zagnańska w kierunku Borowej Góry. Pogoda była taka typowo niedzielna – wilgotno,
chłodno, wietrznie i mgliście. Że tak powiem – sama radość. Mimo wszystko
pomaszerowaliśmy przed siebie. Na szczęście szliśmy lasem, więc wiatr nam mocno
nie douczał.
Ostro ruszamy do marszu.
Przed Borową Górą zeszliśmy ze
ścieżki, aby się udać nad zalew w Kaniowie (spotkałam się też z określeniem "zalew w Borowej Górze"). Przyjemny zalew – rozległy, kaczki
na nim przywykłe do karmienia zaraz przypuściły atak w naszym kierunku, plaża
pusta. Można by odpocząć, ale jeszcze się nie zmęczyliśmy, to po czym
odpoczywać? Zignorowaliśmy wiec nadwodne atrakcje i pomaszerowali dalej na północ.
zalew w okolicach Kaniowa
obwarzanek z sosny
Krzyk z hukiem opuszcza zalew
I tak oto minęliśmy Borową Górę i
zanurzyli się w rozległym lesie. Trzeba było dobrze pilnować drogi, bo nie daj
Boże tu się zgubić, to będzie człowiek błądził w tej mgle miesiącami. Ale kusił
nas tytułowy Krzyk i jego źródło. Jak nam tylko mignął przy drodze, zeszliśmy
do lasu, żeby go sobie lepiej obejrzeć. Planowaliśmy iść wzdłuż aż do źródła.
Nie było to łatwe, bo Krzyk płynie przez bardzo podmokły teren. Ale jak
malowniczo płynie – ma liczne zakola, niewielkie wodospady, wiry i miejsca
prawie nieruchome. Taka to milutka rzeczka. Zresztą, sami zobaczcie.
Stach mierzy szerokość rzeczki
Krzyk przedziera się przez las
Niestety, mokradła nad Krzykiem
zaczęły za mocno wciągać i większość grupy wycofała się na z góry upatrzone
pozycje (czytaj – wróciliśmy do drogi). Jedynie nasz niestrudzony odkrywca
Edward dał się wciągnąć w bagno i brnął aż do źródła Krzyku. Okolica, w której się ono znajduje, nazywa się
Jackowa Stopa. W poblizu są nawet podobno dwie kapliczki. I nie zobaczycie ich,
tak jak i my ich nie widzieliśmy, bo aparat fotograficzny Edwarda akurat wtedy
się zaciął.
pomocna dłoń
na skraju lasu
przy drodze
Reszta grupy odbyła zaś szalenie
nudną wycieczkę leśną drogą do innej leśnej drogi, przy której udało się
zobaczyć starą metalową kapliczkę i całkiem nowy pomnik upamiętniający zwycięską
bitwę oddziału „Hubala” z 1 kwietnia 1940 roku. Jedynie kierownictwo wycieczki
się nie nudziło, bo musiało pilnować kierunku i wybrać właściwe drogi. Udało
się.
leśna kapliczka
przy pomniku
a to sam pomnik
A dalej to już było jeszcze
prościej, nawet kierownictwo nie musiało się przykładać, bo droga prowadziła
sama na północny wschód do czerwonego szlaku. Jak już nas tam doprowadziła, to
wykazaliśmy wysoce naganną niesubordynację i weszliśmy na ten szlak, chociaż
wiemy, że jest on wyłączony z użytkowania. Na szczęście nie prowadzi on przez
żaden rezerwat, więc właściwie nie można nam zabronić przejścia leśną ścieżką,
nawet jeśli jest ona znakowana jako szlak czerwony. Przeszliśmy i nic się
nikomu nie stało, co było do przewidzenia. Ostatecznie, chodziliśmy tędy
dziesiątki razy. Niejedne buty się tu przemoczyło. Tym razem obyło się bez tego
typu atrakcji.
i znów przed siebie
Chyba byliśmy obserwowani.
Nic nam nie popsuje humoru.
Uprzejmie donoszę, że szliśmy szlakiem.
Sprawnie dotarliśmy do leśniczówki
Osieczno, a potem do Zalezianki. Tu już nie było tak łatwo, bo wiatr dawał się
mocno we znaki, ale i to wytrzymaliśmy. Tylko się miało ochotę szybciej iść.
leśniczówka
Ot i cała wyprawa – 17,5 km, dużo
powietrza i lasu, mało widoków i kawałek Krzyku. Wypada jeszcze dodać, że
widziany na początku trasy zalew jest właśnie na Krzyku, a rzeczka owa wpada do
Bobrzy.
Zdjęcia:
Terenia, Janusz i ja
Ha ha, napisalam bratu, ze zostawil stope w lesie i nawet nie zauwazyl. Niech sie nie wloczy.;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Może podeśle drugą i zostawi w jakimś łatwiej dostępnym miejscu. ;)
UsuńSceptycznie podszedłem do zaproszenia na wycieczkę... bo to: mokro,zimno,wcześnie itd...
OdpowiedzUsuńPrzekonała mnie do niej Terenia swoim wyjątkowym entuzjazmem... więc bylem i nie żałuję.
Kierowniczka zadbała (zresztą jak zwykle...) o odwiedzenie wszystkich ciekawych miejsc,jakie były w pobliżu trasy - serdeczne dzięki. :)
Wszystkie atrakcje były: i mokro, i zimno, i wcześnie. To dla Ciebie, a pozostałe dla Tereni. Plus uściski dla obojga.
UsuńPrzychodźcie, zawsze jest jakoś. I nigdy tak, jak się spodziewasz, że będzie.