Niedzielna
wycieczka była pierwszą, którą prowadził Janek. Widocznie nie był pewien, jaki
rodzaj podłoża do wędrowania mu najbardziej odpowiada i zapewnił grupie całą
paletę doznań w tym zakresie.
Zaczęliśmy
od asfaltowych dróg z chodnikiem (czasem). Taki typ nawierzchni proponuje Zagnańsk.
mocny asfaltowy początek trasy
I w ten sposób
suchą nogą w czystych butach udaliśmy się na spotkanie z nestorem naszych drzew
– szacownym Bartkiem. Ten, jak to określa jal, ciągle na podtrzymaniu. Ale
dzielnie się trzyma. Może nie wszyscy wiedzą, że w pobliżu podrasta Bartuś –
jego dziecko, zasadzone pięćdziesiąt lat temu.
dąb Bartek
Bartuś też ma własną zagrodę
Ciąg dalszy
asfaltowej trasy prowadzi do Kaniowa. Po drodze obserwujemy resztki roślinności
jesiennej i podziwiamy młyn (nieczynny już od lat).
śnieguliczka
młyn w Kaniowie
W samym Kaniowie mamy możliwość przejścia mięciutkim piaskiem plaży nad zalewem. Niektórzy włażą na molo – decyzja najgorsza z możliwych. Nigdy więcej tego molo. To raczej most pontonowy. Ludzie, jak tam buja – choroba morska murowana.
plaża i molo widziane z drugiego brzegu
rzut oka z molo na zalew
kierownik trasy osobiście testuje wytrzymałość tamy na zalewie
Terapia po
chorobie odbywa się w uroczym sosnowym lasku. Podłoże suchutkie, szyszki czasem
wpadną pod but. I tak do wsi Borowa Góra.
sosnowy las nad zalewem w Kaniowie
Za wsią
wchodzimy na porządne drogi leśne. Suche są, ładnie się wiją, a przy nich ostatnie
jesienne barwy – złote modrzewie i opadłe bukowe liście.
leśna droga z Borowej Góry w kierunku Wąsoszy
Inne drogi
zaproponowane przez szefa mają podłoże z trawką i mchem – też przyjemnie.
Natrafiamy nawet na teren rozleglej wycinki drzew, a tam na pniach
grzybobranie.
kisielec kędzierzawy
Na krótką
chwilę podchodzimy do bitej drogi leśnej, ale to raczej trasa na zimę ze
śniegiem (kto wie, może w tym roku…), więc wracamy do lasu i maszerujemy jego
skrajem, gdzie świetne miękkie leśne ścieżki i odrobina wspinaczki na
bezimienne wzgórze w pobliżu Występy.
pień grabu
podejście na wzgórze
No i już
sama Występa, a tam przejście przez małą łączkę zakończone prawdziwym
przedzieraniem się przez zarośla jeżyn. Nie narzekam – szłam na końcu grupy, to
już mnie nawet nie złapało za bluzkę. Czemu nie kurtkę, zapytacie – ciepło
było. Nawet bardzo. Taka listopadowa fanaberia pogodowa.
ku wieży
Od Występy
marsz polnymi drogami. Nie muszę dodawać, że to nasze ulubione drogi – te z
widokami na Góry Świętokrzyskie, pola i wioski. Z dodatkiem silnego wiatru.
Plus niezwykle urozmaicone podłoże z mocnym błotnym akcentem na zakończenie.
Ten akcent tak mocny, że spodnie mi się nie doprały i muszę jeszcze raz je
czyścic.
zabudowania i pola Zalezianki
na polnej drodze do Jaśla
Z tej trasy
można wracać do szosy lub kolei. Ostatnio jednak nasza grupa zapalała sympatią
do podróży pociągiem i postanowiliśmy zakończyć wędrówkę na stacji w Łącznej.
Było więc trochę asfaltu we wsi Czerwona Górka i ścieżka przy torach przed samą
stacją.
I niech mi
kto teraz powie, że trasa nudna, może nienowa – fakt. Ale nudna – w żadnym
wypadku! Długość – 17,6 kilometra. Niczego sobie.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Bidula z tego Bartka... Pola super.
OdpowiedzUsuńMoże i bidula, ale liście ma, czyli żyje. A ruch uliczny w pobliżu nawet w niedzielny poranek intensywny. I jak to biedne drzewo ma być zdrowe?
UsuńJanek Rządzi!!!! trasa świetna.
OdpowiedzUsuńRozmarzyłem się nad takim młynem - mieć szmal i go przerobić na schronisko... (bo bacówka, to raczej na wyrost), można by z niego miejsce kultowe zrobić, jak z Jamnej.
Młyn ma świetną lokalizację - zalew o rzut beretem, las też. A i szosa niedaleko. Tylko właściciela nie widać. Tabliczek, że na sprzedaż też nie zauważyłam.
UsuńA Janek się jeszcze rozkręci. On nam pokaże, którędy wędrować.
zabrzmiało trochę jak słowa mojego syna gdy prowadziłem szkolną wycieczkę: "Tata wie gdzie idzie i to jest najgorsze, bo jak by nie wiedział to byśmy szli do drogi a tak to nas będzie prowadził przez las..."
UsuńJako początkująca turystka najbardziej nie lubiłam, kiedy koledzy wyciągali starą mapę wojskową; ona moim zdaniem prowadziła zawsze prosto w krzaki. Choćby było pięć dróg do wyboru, to i tak owa mapa plus kompas nakazywała pójście w gęstwinę.
UsuńTak wygląda prowadzenie przez doświadczonego turystę.