W czwartek rano było lekko
pochmurnie, ale zapowiadał się przyjemny, choć nieco wietrzny dzień. Jedno, co
mnie niepokoiło, to informacja, że między dziesiątą a jedenastą może padać, tak
na 50 procent. Czyli na dwoje babka wróżyła. W tej sytuacji planujemy trasę
asekuracyjną – niebrzydką, ale niedaleko od domu.
Startujemy na wzgórzu
Barbarka za Michniowem. Hen, na horyzoncie majaczy Święty Krzyż.
Za nami las Kamienia
Michniowskiego, przed nami pola Doliny Bodzentyńskiej. I to kusi, i to nęci.
Kolega Ed wybiera polny wariant trasy.
Maszerujemy polną drogą
na zachód, a potem skręcamy w kierunku Wzdołu Rządowego. Na skraju wsi
przechodzimy przez zarośnięty wąwóz. Kiedyś to, panie, był kawał wąwozu. Nawet droga
przez niego prowadziła uczęszczana. A teraz…
wąwóz pół wieku temu - nawet furmanka przejechała (młodzieży zwracam uwagę na nowoczesne koła z ogumieniem, a nie żelaznymi obręczami)
Potem wkraczamy na
naszą ulubioną drogę w kierunku Podłazia. Nadal jest pochmurno, wieje jakby
silniej, ale widoki na Góry Świetokrzyskie da się zauważyć.
Kiedy przechodzimy w
pobliżu Zaskala i Kapkazów, nieśmiało wyłania się słońce. Pola nabierają
koloru.
W Kapkazach skręcamy
na południowy wschód. Przy drodze spokojnie pasą się konie.
Nieco dalej
zaglądamy do naszych ulubionych dzbanów przy źródle. Cóż. I tu zaszła zmiana –
jednego dzbana brak.
Z naszej drogi
obserwujemy jesienne prace polowe. Zauważamy też zmianę pogody. Minęła dziesiąta
– nadciąga deszcz.
Deszcz nie jest uciążliwy
– ot większa mżawka. Ale pejzaż znów szarzeje. No i trawa pod nogami nasiąka
wilgocią, a wraz z nią i nasze buty. W tej sytuacji skracamy zaplanowaną trasę.
Polnymi miedzami maszerujemy na północ. Byle bliżej Barbarki.
Ed wyprowadził nas
prawie pod sam parking. Nie musimy maszerować asfaltem. Minęła jedenasta i już po deszczu, ale nikomu nie chce się chodzić w mokrych butach. Wracamy do domu. Nasza trasa
liczyła 9,8 kilometra.
A na zakończenie mały
suplement diety od Janka. Zdecydował się on na przedłużenie trasy w lesie
niedaleko Skarżyska i taki zbiór przyniósł do domu.
Zdjęcia
– Edek, Janek i ja
Ciekaw wycieczka na przekór aurze... spory zbiór.
OdpowiedzUsuńCzasem i takie warunki trzeba zaakceptować. :)
UsuńOkolice Wzdołu Rządowego na jesienne wycieczki są po prostu idealne. Do tego bliskie sąsiedztwo Kamienia Michniowskiego, czy Bukowej Góry, daje możliwość na ciekawe warianty trasy. Grzybowego znaleziska pozazdrościć :)
OdpowiedzUsuńŚwięta prawda. Jadąc w tamtym kierunku zastanawialiśmy się, ile też różnych wariantów trasy możemy wykonać ze startu w Barbarce. Na razie nie ma pewności, ale odpowiedź "dużo" jest najprawdziwsza. :)
UsuńAle malowniczo. A pogoda jest jak kobieta, próbujesz przechytrzyć polegniesz, aprobujesz taka jaka jest, da się z tym żyć, a najlepiej jest się nią nie przejmować - wtedy staje się kompletnie uległa ;)
OdpowiedzUsuńNo, no... Ciekawa teoria. I chyba sprawdzona w praktyce. :)
Usuń