piątek, 11 września 2020

Pogody nie przechytrzysz

W czwartek rano było lekko pochmurnie, ale zapowiadał się przyjemny, choć nieco wietrzny dzień. Jedno, co mnie niepokoiło, to informacja, że między dziesiątą a jedenastą może padać, tak na 50 procent. Czyli na dwoje babka wróżyła. W tej sytuacji planujemy trasę asekuracyjną – niebrzydką, ale niedaleko od domu.
Startujemy na wzgórzu Barbarka za Michniowem. Hen, na horyzoncie majaczy Święty Krzyż. 
 
widok z Barbarki na Święty Krzyż
 
Za nami las Kamienia Michniowskiego, przed nami pola Doliny Bodzentyńskiej. I to kusi, i to nęci. Kolega Ed wybiera polny wariant trasy.
 
Dolina Bodzentyńska
 
już po żniwach
 
Maszerujemy polną drogą na zachód, a potem skręcamy w kierunku Wzdołu Rządowego. Na skraju wsi przechodzimy przez zarośnięty wąwóz. Kiedyś to, panie, był kawał wąwozu. Nawet droga przez niego prowadziła uczęszczana. A teraz…
 
wąwóz pół wieku temu - nawet furmanka przejechała (młodzieży zwracam uwagę na nowoczesne koła z ogumieniem, a nie żelaznymi obręczami)
 
a teraz chłop i baba bez furmanki 
 
baba została w tyle, bo fotografowała owoce nawłoci pospolitej
 
 
chłop wypatrzył jeszcze nawłoć w trakcie kwitnienia
 
Potem wkraczamy na naszą ulubioną drogę w kierunku Podłazia. Nadal jest pochmurno, wieje jakby silniej, ale widoki na Góry Świetokrzyskie da się zauważyć.
 
panorama na pasma Jeleniowskie, Łysogórskie i Klonowskie
 
w stronę Podłazia
 
pola Wzdołu
 

charakterystyczny krzyż na skraju Podłazia 
 
Kiedy przechodzimy w pobliżu Zaskala i Kapkazów, nieśmiało wyłania się słońce. Pola nabierają koloru.
 
ten odcinek jeszcze bez asfaltu
 

pola Zaskala 
 
widok na kopalnię Zagórze

W Kapkazach skręcamy na południowy wschód. Przy drodze spokojnie pasą się konie. 
 

konie na pastwisku
 
Nieco dalej zaglądamy do naszych ulubionych dzbanów przy źródle. Cóż. I tu zaszła zmiana – jednego dzbana brak. 
 
Dzbaniska - Źródliska
 

dwa lata temu i teraz 
 
Z naszej drogi obserwujemy jesienne prace polowe. Zauważamy też zmianę pogody. Minęła dziesiąta – nadciąga deszcz. 
 
pola Wiącki
 
jesienny dialog traktorów
 

Deszcz nie jest uciążliwy – ot większa mżawka. Ale pejzaż znów szarzeje. No i trawa pod nogami nasiąka wilgocią, a wraz z nią i nasze buty. W tej sytuacji skracamy zaplanowaną trasę. Polnymi miedzami maszerujemy na północ. Byle bliżej Barbarki.  
 
taka piękność wyłoniła się zza sterty słomy w Wiącce 
 
nieczynne koło wodne na dopływie Psarki
 
już nie pada, a szosa blisko

Ed wyprowadził nas prawie pod sam parking. Nie musimy maszerować asfaltem. Minęła jedenasta i już po deszczu, ale nikomu nie chce się chodzić w mokrych butach. Wracamy do domu. Nasza trasa liczyła 9,8 kilometra. 
 
pożegnalne spojrzenie na zamgloną po deszczu Dolinę Bodzentyńską
 
A na zakończenie mały suplement diety od Janka. Zdecydował się on na przedłużenie trasy w lesie niedaleko Skarżyska i taki zbiór przyniósł do domu.
 
Na grzyby!
 
Zdjęcia – Edek, Janek i ja

6 komentarzy:

  1. Ciekaw wycieczka na przekór aurze... spory zbiór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem i takie warunki trzeba zaakceptować. :)

      Usuń
  2. Okolice Wzdołu Rządowego na jesienne wycieczki są po prostu idealne. Do tego bliskie sąsiedztwo Kamienia Michniowskiego, czy Bukowej Góry, daje możliwość na ciekawe warianty trasy. Grzybowego znaleziska pozazdrościć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święta prawda. Jadąc w tamtym kierunku zastanawialiśmy się, ile też różnych wariantów trasy możemy wykonać ze startu w Barbarce. Na razie nie ma pewności, ale odpowiedź "dużo" jest najprawdziwsza. :)

      Usuń
  3. Ale malowniczo. A pogoda jest jak kobieta, próbujesz przechytrzyć polegniesz, aprobujesz taka jaka jest, da się z tym żyć, a najlepiej jest się nią nie przejmować - wtedy staje się kompletnie uległa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, no... Ciekawa teoria. I chyba sprawdzona w praktyce. :)

      Usuń