wtorek, 1 września 2020

Zdobywamy Małyszyńską

W poprzednim wpisie pojawiło się zdjęcie tej góry, a ona sama stała się wyzwaniem na kolejną wycieczkę. 
 
moja inspiracja - widok na Górę Małyszyńską od strony Małyszyna
 
Postanowiłam, że się tam wdrapiemy. Zdobędziemy ów szczyt o wysokości 246 m n.p.m.
 

Ta myśl dojrzewała od jesieni 2016, kiedy pierwszy raz zobaczyłam Małyszyńską.
 
Naszą bazę zakładamy znów na parkingu przed kościołem w Jasieńcu Iłżeckim Górnym, skąd wyruszamy porządną drogą w stronę Góry Małyszyńskiej. 
 
najpierw asfalt
 
potem polne drogi
 
Wieje. Dosyć mocno wieje. Na niebie chmurki. Widoczność rewelacyjna. Droga też niczego sobie. Rozglądamy się po okolicy.
 
pola Małyszyna już gotowe na jesień 
 
Stopniowo zaczynamy podchodzenie na Górę Małyszyńską. Wierzcie mi, to nie jej wysokość stanowi problem. 
 
przed nami Małyszyńska
 
Podchodząc przecinamy pola uprawne. Wybraliśmy właściwą porę podejścia – jest po żniwach, możemy iść czasem miedzą, a czasem przekroczyć w poprzek zagonu. 
 

 
Zaglądamy do każdego z trzech zagajników na szczycie. Nawet da się tam zauważyć ścieżki. Rzucamy też okiem na widoki na południe i północ. 
 
widok z Góry Małyszyńskiej na Łysogóry 
 
widok na północ

widok na południe

Trzeci zagajnik to już obniżenie terenu. Wniosek – Małyszyńska zdobyta. Pora schodzić. Idziemy na północ w stronę wsi Krzewa. 
 
Krzewa przed nami
 
W Krzewie mamy na liczniku nieco ponad 3 kilometry. Głupio kończyć wycieczkę tak wcześnie. Oddalamy się więc od miejsca startu, żeby wrócić do niego od północy.
 
droga przez wieś
 
Naszym celem jest las, do którego wchodzimy od strony Tychowa Nowego. To doskonałe schronienie przed wiatrem. W lesie jest spokojnie i ciepło. Gdzieś nad naszymi głowami szumi wiatr, chwieją się czubki sosen. 
 
krzyż na skraju Tychowa Nowego
 
na leśnej drodze
 
solidne gniazdo
 
a pod nim stara kapliczka
 

Przecinamy miejsce, gdzie dawniej zapewne kopano piasek. Brzegi ścieżki przypominają wąwóz, ale to raczej wyrobisko piaskowni.
 
pobocze leśnej drogi
 
Zastanawiamy się, skąd w środku sporego lasu krzyż ufundowany w roku 1900 przez Walerego Kiniorskiego. Miał on chronić „od powietrza, ognia, wojny i wszelkiego nieszczęścia”.
 
krzyż w głębi lasu
 
Na skraju lasu przed Seredzicami nieduży, całkiem nowy cmentarz. Nie ma go na mojej starej mapie. A na cmentarzu warto zatrzymać się przy kamieniu poświęconym pamięci 4 partyzantów ZWZ AK zamordowanych przez gestapo 31 października 1943 roku. 
 
hołd zamordowanym partyzantom
 
Nasza droga prowadzi do Seredzic. Zatrzymujemy się na chwilę nad Iłżanką. Oj, biedna ta Iłżanka – zarośnięta, wody ma tyle, co kot napłakał. 
 
mostek na Iłżance z widokiem na Seredzice
 
ta mokra plama wśród krzaków to Iłżanka właśnie
 
Kręcimy się tu i tam, a w tym czasie Janek upolował sarenki.
 

Zamierzamy wracać już do Jasieńca, ale kuszą nas widoki na pola Seredzic i wychodzimy trochę na skraj lasu, żeby rzucić okiem na te pola. Nie będę ukrywać – wiatraki też lubimy. Bardzo.
 


polne i wietrzne okolice Seredzic
 
I wreszcie ruszamy ostro w las. Teraz to już tylko spacer plus podziwianie wygodnych leśnych dróg i bogactwa drzewostanu.
 
w lesie mieszanym
 
złotorost
 

cienisty las bukowy
 
Po wyjściu na otwartą przestrzeń następuje nieprzyjemne spotkanie z wiatrem. Ewakuujemy się szybko do auta i po wycieczce. Żegnają nas dzwony kościoła wybijające południe. 
 
orzechy laskowe już chyba dojrzałe 
 
inne spojrzenie na kościół w Jasieńcu Iłżeckim Górnym
 

Trasa liczyła 14,5 kilometra. Pogoda psuła się stopniowo, ale i tak wróciliśmy do domu przed deszczem.
 

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

4 komentarze:

  1. Fajna pętelka... bez auta ani rusz - ot,nowe czasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym rozmawialiśmy w czasie jazdy. Te okolice dla nas i dawniej były słabo dostępne. Podróż w jedną stronę z przesiadką zajmowała ponad godzinę. Autem pół godzinki i po bólu. W dodatku bez stresu.

      Usuń