wtorek, 29 września 2020

W koneckich lasach

Trochę sobie połaziliśmy po małym kawałeczku tych lasów w okolicy Miedzierzy. Po niedzielnym deszczu spacer w sosnowym lesie wydaje się  doskonałym pomysłem – las suchy, drogi szerokie, powietrze świeże. Słońca trochę brakowało. Ale z drugiej strony zdążyliśmy zakończyć naszą wycieczkę tuż przed deszczem, czyli można uznać, że pogoda dopisała.  
 
leśna dróżka
 
Nasza trasa leśna miała kształt zbliżony do trójkąta z wierzchołkiem przy krzyżu na rozstaju dróg za Kawęczynem. 
 
charakterystyczny metalowy krzyż w lesie
 
Na początek wybrałam lewe ramię tego trójkąta. Prowadzi nim szlak konny. Dla piechurów też się nadaje. 
 
tędy mieliśmy iść w drodze powrotnej, ale zmieniłam zamiar
 
na piasku rozrasta się szczotlicha siwa

a na pieńku chrobotek strzępiasty
 

Jedyne trudniejsze miejsce napotkaliśmy przed planowanym spotkaniem z Czarną Konecką – obniżenie terenu raczej bagniste.
 
piaszczysta droga w stronę Czarnej Koneckiej 
 
trudna przeszkoda (byli tacy, co się tu wywrócili)
 

Za to Czarna wpadła nam w oko. Konie mogą przekroczyć ją w bród, nas rzeka zastopowała. Temperatura już nie ta, żeby się pchać boso do rzeki.
 

Czarna Konecka
 
Na mapce dołączonej do wpisu zauważycie, że w tej okolicy prowadzą aż dwie ścieżki do nordic walking. Rzeczywiście są - obie na jednej drodze, rzecz jasna. Skorzystaliśmy z nich, bo i tak miałam zamiar przejść kawałek nad Czarną, co ta ścieżka umożliwia. 
 
przy ścieżce drzewa jak z baśni
 
Na tym odcinku rzeka jest mocno zawalona pniami drzew, ale nadal malownicza.
 
tu jeszcze w miarę swobodnie
 
 
a tu ma trudniej

Po krótkim czasie ścieżka skręciła w prawo, rzeka w lewo i przyszło nam się rozstać.
Miałam zaplanowane kilka różnych wariantów powrotu, aż na rozstajach dróg spontanicznie zdecydowałam się na dotarcie do drogi dawnego czerwonego szlaku. Udało się bez problemu do niej dojść i to ona doprowadziła nas do wierzchołka trójkąta przy krzyżu. 
 
droga
 
leśny paśnik
 
wrośniak różnobarwny
 
Co oprócz lasu obserwowaliśmy na trasie?
W Kawęczynie zatrzymaliśmy się na kilka chwil przy zabytkowym budynku z drugiej połowy 19 wieku, który wchodził w skład Zakładu Górniczo – Metalurgicznego. W roku 1914 przebudowano go na młyn. 
 

interesujący budynek w Kawęczynie 
 
Część urządzeń można obejrzeć na zewnątrz, ale przez okna widać, że i we wnętrzu jest co zobaczyć. Niestety, nie było nikogo, kto mógłby nam umożliwić zwiedzanie. 
 
turbina wodna
 
dawny kanał


trochę nostalgiczna, a trochę sielankowa strona zabytku techniki
 

Młyn jest zbudowany nad rzeczką o nazwie Czarna Taraska, która w pobliżu drewnianego mostu tworzy przyjemne kaskady.
 

 

różne oblicza Czarnej Taraski

W samej Miedzierzy zainteresował nas oryginalny krzyż w miejscu, gdzie czerwony szlak skręca w stronę Kawęczyna. Nie oparliśmy się też niektórym roślinom z przydomowych ogródków.
 
oryginalny krzyż tak otoczony słupami i drutami energetycznymi, że trudno go sfotografować
 
owoc trojeści amerykańskiej

winogrona


kwitnący i przekwitły powojnik tangucki 
 
Początek i koniec naszej trasy znajdowały się przy kościele pod wezwaniem MB Częstochowskiej. Zbudowano go w latach 1907 – 13 w stylu neoromańskim według projektu Jarosława Wojciechowskiego. Obok niego znajdował się uroczy siedemnastowieczny drewniany kościółek, który przeniesiono do Radoszyc. Jego zabytkowe wyposażenie pozostało w nowym kościele, ale i tym razem nie udało nam się wejść do wnętrza.  
 


kościół w Miedzierzy
 
Ot i cała wycieczka (12,5 kilometra). 
 
mapka trasy (jak widać zostało nam tu jeszcze sporo ścieżek do poznania)
 
Zdjęcia – Edek, Janek i ja

7 komentarzy:

  1. Podziwiam Aniu kreatywność w wyszukiwaniu fajnych tras...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Kiedyś się mówiło, że ja to tylko na pamięć chodzę. Widocznie z pamięcią słabiej i muszę wymyślać nowe trasy . ;)

      Usuń
  2. Baaardzo ciekawa trasa!
    Zastanawiam się skąd pomysł że to turbina parowa?
    I wszystkie gatunki pięknie ponazywane! Brawa! A Neoromańskich obiektów w Polsce jak na lekarstwo, albo i jeszcze mniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre pytanie. Tak koledzy powiedzieli, tak napisałam. Ja blondynka jestem. ;)
      Dla mnie to po prostu urządzenie techniczne.
      Do gatunków jest teraz prosta aplikacja w telefonie, nawet darmowa.
      Neoromańskich brak, ale może gdzieś kiedyś na taki przypadkiem natrafimy. W naszym województwie chyba brak takich obiektów.

      Usuń
    2. Teraz sprawdziłam, że to jednak turbina wodna. Zamienię.

      Usuń
  3. Też mam tę aplikację, ale nie wiedziałem że rozpoznaje także porosty! No chyba że mówimy o różnych, abo po prostu tego nie sprawdziłem ;)

    Na moje oko to obudowa sprzęgła sztywnego, które faktycznie mogło przekazywać energię z koła wodnego na inne urządzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aplikacja daje zwykle kilka wariantów do wyboru, potem w domu trzeba solidnie sprawdzić, czy dobrze informuje.
      Na temat urządzenia technicznego się nie wypowiadam. Nie mam o tym pojęcia.

      Usuń