Było ciepło.
Bezwietrznie. I mgliście.
Ubrałam się
za ciepło na codzienny wypad do lasu. Trzeba było coś wymyślić, żeby spowolnić
tempo marszu. Co najlepiej spowalnia? Robienie zdjęć. A tu aparatu nie
zabrałam. Co było robić?
Zdecydowałam
się skorzystać z usług wielofunkcyjnego telefonu. W trudnych warunkach radził
sobie, jak mógł. Plany ogólne – tak sobie. Ale przynajmniej widać, że w lesie jesteśmy.
kiedy kilka lat temu zaczynałam moje codzienne wędrówki po lesie, ten pniak był moim drogowskazem, dzięki niemu wiedziałam, gdzie jestem
I choć to
las jodłowy, to jednak gdzieś tam przy ścieżce w głębi lasu rośnie dorodny dąb.
Trafiłam do niego przypadkiem, kiedy omijałam teren wycinki. Jest dobrze
ukryty, może panowie z piłami spalinowymi go nie znajdą. Oby.
We mgle
najlepiej widoczne są nieodległe szczegóły. Zwłaszcza pniaki. Tych ciągle
przybywa. Wiadomo – droga od drzewa do drewna niedaleka.
Te drzewa, które
dziwnym trafem nie wyjechały na wczasy, leżą na ziemi, spokojnie próchnieją. I
pięknie pachną. Niektóre wyglądają jak przedpotopowe potwory.
Na mchu utrzymują
się igły i liście przywiane przez wiatr. W kolejny wietrzny dzień pewnie znów gdzieś
odlecą w dal.
Jeśli ktoś do tej pory nie był pewien, czy las na zdjęciach jodłowy czy świerkowy, to teraz ma dowód. Fragment jodłowej szyszki.
I to już
koniec prezentacji mojej sesji telefonicznej.
PS. Zwykle spotykam w lesie sarny. Tym razem żadna się nie pojawiła.
Pachnie wiosną...
OdpowiedzUsuńNa zdjęciach - owszem, ale w lesie czuć spaliny z wyrębu. Dopiero w części pokazanej na zdjęciach można swobodnie zaczerpnąć powietrza.
UsuńTelefon zawsze pod ręką.
OdpowiedzUsuńPrawie zawsze, ale w lesie lepiej go mieć przy sobie. Zwłaszcza podczas poszukiwania nowych dróg.
Usuń