Już go nie
powinno być. Ale dzięki dniom z niewielkim mrozem jeszcze się trzymał.
Zaczynało
wiać od wschodu, czyli pora w las. Wybrałam drogę, którą nigdy nie chodzę. No
bo to droga, nie ścieżka. Byłam ciekawa, gdzie mnie ona doprowadzi.
Cóż,
droga doprowadziła do domostw na skraju lasu. Wtedy przeskoczyłam na inną, jeszcze
lepszą. I ta prowadzi w stronę ulicy.
Weszłam
więc do lasu, gdzie żadnych ścieżek nie było. W końcu jakaś się pojawiła.
Gdzie taka
ścieżyna może prowadzić? Wiadomo – w pola. A tam jeszcze odrobina śniegu zażywa
odpoczynku.
W końcu
trzeba było wrócić na znajome leśne ścieżki. I po spacerku. Ale ja tu jeszcze
wrócę. Ciekawe, czy śnieg też…
Tych parę fotek sama sknociłam.
Tutaj jest chociaż śladowy akcent śnieżny, a u nas zginął...
OdpowiedzUsuńTutaj też zaginął. Zdjęcia robiłam w piątek.
Usuń"Ach gdzie te niegdysiejsze śniegi" ;)
OdpowiedzUsuńNawet wiem, gdzie... Jak mnie wena nie opuści, zrobię wpis na ten temat. :)
Usuń