niedziela, 1 sierpnia 2021

Nic wiecznego na świecie*

Radość się z troską plecie,
A kiedy jedna weźmie moc nawiętszą,
Wtenczas masz ujźrzeć odmianę naprędszą.*
I tak żyjemy. Zmagamy się z trudnościami, cieszymy radosnymi chwilami. Dbamy o dobra doczesne, staramy się zapewnić byt potomkom, zostawić po sobie ślad na przyszłe pokolenia.
 
Krótki spacer po zakątkach powiatu zwoleńskiego pozwala poszukać śladów życia, pracy i zasług rodu Kochanowskich i jego najbardziej znanego przedstawiciela – poety Jana. To zamożny ród ziemiański, który swą świetność przeżywał w okresie renesansu. 
 
Korwin - herb rodu Kochanowskich (fragment płyty epitafijnej Andrzeja Kochanowskiego z kościoła w Gródku)
 
Z czasów szkolnych pamiętacie zapewne, jak to dawno ten renesans był (XV, XVI wiek). Cóż więc o życiu Jana Kochanowskiego i jego krewnych mówią nam miejscowości, gdzie niegdyś żyli, gospodarowali?
Zajrzyjmy do czterech. 
 
Najpierw Policzna, która już w piętnastym wieku należała do krewnego poety – Jana Kochanowskiego. Tu, na początku szesnastego wieku utworzono parafię. Przypuszcza się, że w ówczesnym kościele parafialnym w Policznie został ochrzczony przyszły poeta – Jan, urodzony w Sycynie. Tamta świątynia nie zachowała się do naszych czasów. 
 
chrzcielnica w kościele w Policznie - na pewno nie była używana podczas chrztu Jana
 
Pod koniec dziewiętnastego wieku jej miejsce zajął neogotycki kościół zaprojektowany przez pochodzącego z Tyrolu architekta – Jerzego Wernera. Budził on zachwyt jako budowla okazała, z pięknym wystrojem (pięć ołtarzy!).
 
kościół pod wezwaniem św. Stefana w Policznie
 
strzelista nawa główna
 
ołtarz główny z rzeźbą z drewna lipowego - Chrystus Pan na krzyżu - jej autorem jest warszawski rzeźbiarz A.W.Moszkowicz
 
Należy wspomnieć, że na cmentarzu przy pierwotnej świątyni pochowano prawdopodobnie córeczki Jana Kochanowskiego – Hannę i Urszulkę, jego żonę – Dorotę i urodzonego po śmierci poety syna – Jana. Próżno teraz szukać ich nagrobków…
Skoro już jesteśmy w Policznie, warto wspomnieć o świetności tej miejscowości w czasach, gdy właścicielką tutejszego majątku była hrabina Przeździecka. To ona ufundowała policzeński kościół, a dla siebie i rodziny wzniosła zaprojektowany przez Jerzego Wernera pałac otoczony ogrodem z efektownymi stawami. 
 
pałac w Policznie 
 
jeden z podworskich stawów
 

a nad nim kapliczka z figurą św. Jana Nepomucena
 
Przenieśmy się teraz do Gródka. Tej miejscowości nie wymienia się opisując miejsca związane z Janem Kochanowskim. A może jednak warto?
W piętnastym wieku Gródek należał do Jana Podlodowskiego, kasztelana żarnowieckiego (cóż za zbieżność – z Podlodowskich wywodzi się żona poety – Dorota), a w szesnastym drogą koligacji przechodzi w ręce brata stryjecznego poety – Andrzeja Kochanowskiego. Nie ma potwierdzonych pobytów Jana u kuzyna w Gródku, ale możemy je sobie wszak wyobrazić. 
Ślad pozostawiony przez Andrzeja Kochanowskiego po czasy obecne nie był znany Janowi. To kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy ufundowany przez małżonków Andrzeja i Annę Kochanowskich w latach 90. szesnastego wieku. 
 
 
kościół w Gródku 
 
Zachowały się pozostałości szesnastowiecznej polichromii.
 


Krypta kościoła w Gródku jest  miejscem pochówku Kochanowskich. Zaś fundator świątyni  został uhonorowany drewnianym bogato zdobionym epitafium. Ufundował je w roku 1620 bratanek Andrzeja Kochanowskiego, również Andrzej. 
 
nawa boczna kościoła z tablicą epitafijną Kochanowskiego
 
tablica z napisami wychwalającymi cnoty "wysoko urodzonego Andrzeja Kochanowskiego, męża wybitnej sławy, który na usługach ojczyzny i drogich mu przyjaciół życie dokonał" (znalazłam takie tłumaczenie łacińskiej inskrypcji)
 
Po wyjście z kościoła spotykamy nieoczekiwane skojarzenie z Janem Kochanowskim – właśnie kwitną lipy, a przechodzień czuje się zaproszony, aby „siąść pod tym liściem i odpocząć sobie”** (cytat trochę zmodyfikowałam).
 
Z mego wonnego kwiatu pracowite pszczoły
Biorą miód, który potym szlachci pańskie stoły.* 
 
Jabłek wprawdzie nie rodzę, lecz mię pan tak kladzie
Jako szczep napłodniejszy w hesperyskim sadzie.*
 
Zauważymy też inne oryginalne drzewo – to glediczja trójcierniowa z efektownymi poskręcanymi strąkami.
 

glediczja trójcierniowa
 
Uważny obserwator zauważy jeszcze jedną ciekawostkę. To krzyż wieńczący kościelną wieżę. Nie jest on uszkodzony, jak by się mogło wydawać. To herbowy półtorakrzyż rodu Jabłonowskich, późniejszych właścicieli Gródka. 


Pora w końcu zajrzeć do Czarnolasu, gdzie pielęgnuje się pamięć o najsłynniejszym mieszkańcu. Tak – dwór nie ten, co w czasach Jana z Czarnolasu, jego otoczenie też nowe.
 

dziewiętnastowieczny dwór zbudowany wg projektu Jakuba Kubickiego, a w nim Muzeum Jana Kochanowskiego 
 
Ale w muzeum i jego otoczeniu zauważamy odniesienia do życia Jana Kochanowskiego. Wiele z nich już pokazywałam na blogu (tu link), teraz więc tylko kilka nowych zdjęć i miejsc. 
 
na miejscu słynnej czarnoleskiej lipy kolumna i symboliczna mogiła Urszulki
 

niedawno posadzone lipy Orszula i Sycyna
 
Droga ludzkiego życia prowadzi nieuchronnie w jednym kierunku. I dlatego spacer po miejscowościach związanych z rodem Kochanowskich zakończymy w Zwoleniu,  gdzie raz jeszcze (tu link do poprzedniej relacji) zajrzymy do kościoła pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Św. W tym oto kościele Kochanowski pełnił funkcję tytularnego proboszcza. Nie odprawiał nabożeństw, a pobierał jedynie zyski z dochodów świątyni. 
 
kościół w Zwoleniu
 
Na początku XVII wieku kolejny w rodzie Andrzej Kochanowski wybudował kaplicę św. Franciszka, nazywaną kaplicą Kochanowskich. Tu zejdźmy do krypty, w której spoczywają doczesne szczątki Jana przeniesione z cmentarza w Policznie.  
 
krypta z sarkofagiem Jana Kochanowskiego
 
Na ścianach kaplicy znajdują się epitafia Jana i jego rodziców.
 
popiersie poety, "którego pamięć u ludzi wykształconych będzie żyć wiecznie", jak głosi łacińska inskrypcja
 
Na tym kończymy spacer po Ziemi Zwoleńskiej w poszukiwaniu śladów Jana z Czarnolasu i jego rodu. Nie powinien to być ostatni spacer, bo warto tu wrócić, zachwycić się urodą pól, zajrzeć do Sycyny czy powtórnie odwiedzić znane zakątki.
 
Gorące dni nastawają,
Suche role się padają:
Polny świercz, co głosu staje, 
Gwałtownemu słońcu łaje.*** 
 
 
 Już mdłe bydło szuka cienia
I ciekącego strumienia *** 
 
Zdjęcia – Teresa 
 
Wiele informacji do tekstu zaczerpnęłam z przewodnika "Tradycja Mazowsza, powiat zwoleński" autorstwa panów P. R. Marczaka i D. Sukniewicza

* J. Kochanowski „Pieśń IX”
** J. Kochanowski „Na lipę”
*** J. Kochanowski "Pieśń świętojańska o Sobótce"

4 komentarze:

  1. Byłem bardzo dawno temu aż nie przytoczę... fotorelacja fajna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybierz się powtórnie. Jeden dzień autem i zajrzysz w każdy kącik.

      Usuń
  2. Swietnie, tak jak bym tam byla i widziala na wlasne oczy :-) Pozdrawiam po bardzo intensywnym urlopie w Polsce Ania, juz w Czechach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałam wrażenie, że spacerowałam z Teresą. Dobrze udokumentowała wszystkie miejsca.

      Usuń