piątek, 6 maja 2016

Do Wenecji? Do Opola?

Bez zastanowienia – opolska Wenecja, to jest to!
Przede wszystkim, nie jest aż tak daleko, jak tamta włoska. No i ludzi mniej. Mostów również, bo też ta Wenecja miniaturowa w porównaniu z oryginałem. 
Mimo wszystko zajrzyjcie.
Ze szkolnych lekcji geografii pamiętamy, że Opole leży nad Odrą, mało kto wie, że ta rzeka niegdyś płynęła inaczej niż obecnie. W roku 1600 miasto nawiedziła powódź, po której Odra zmieniła bieg, a jej dawne koryto nosi obecnie nazwę Młynówka. I to właśnie nad Młynówką rozłożyła się opolska Wenecja. O jej uroku stanowią stare budynki odbijające się w wodzie, dziewiętnastowieczna śluza, kolorowe mostki i spokojny ciąg spacerowy. Można tu przychodzić kilka razy dziennie i zauważyć, że za każdym razem rzeka i odbijające się w niej budynki wyglądają inaczej. 

opolska Wenecja rano

środa, 4 maja 2016

Zacznijmy od Wzgórza Uniwersyteckiego w Opolu

Dlaczego?
Od czegoś zacząć trzeba, a to wzgórze najlepiej nadaje się na początek spaceru.
A miejsce godne, owiane legendami. Tu podobno w roku 984 praski biskup Wojciech (późniejszy święty) nawracał opolan na chrześcijaństwo, nawróconych chrzcił, a kiedy zabrakło wody do chrztu, uderzył pastorałem w skałę wzgórza i z niej wytrysnęło źródło. Dziś źródła brak, ale w roku 2006 na wzgórzu pojawiła się studnia świętego Wojciecha. To może jednak coś z prawdy jest w tej pięknej opowieści?

studnia świętego Wojciecha (dawne źródło biło w innym miejscu)

wtorek, 3 maja 2016

Slalomem przez Dolinę Bodzentyńską

Nauczony przykrym doświadczeniem nie planowałem wycieczki w odległe tereny, bo 1 maja większa część busów nie kursuje i powrót do domu może okazać się niemożliwy. Niezawodnym pociągiem dojechaliśmy do Łącznej, by stamtąd przemierzyć przynajmniej w części Dolinę Bodzentyńską.
O tej porze roku jest ona szczególnie piękna i dlatego, żeby się nią nacieszyć, wędrowaliśmy wężykiem, od zachodu na wschód, czasem ostro skręcając na północ lub południe, a wszystko to po to, by napaść oczy widokami. 

czwartek, 28 kwietnia 2016

O tym, jak natrętne towarzystwo może zepsuć całą wycieczkę

Niestety, do nas się taki natręt przyłączył w środę i nie było sposobu, żeby się go pozbyć.
Na początku wszystko było całkiem sympatycznie – wyruszyliśmy na trasę w Wólce Milanowskiej, żeby przejść zielonym szlakiem na Wał Małacentowski, a potem zejść na niebieski i dojść do Bielin. Było dosyć chłodno, pochmurno, ale przyjemnie. 

 Kobyla Góra - nasz pierwszy cel na trasie

niedziela, 24 kwietnia 2016

Babeczki na trasie

Czasem ulegam pokusie odejścia od koedukacji na naszych wycieczkach i wybieram się na trasę z koleżankami. Tak było w sobotę.
Trasa nie była długa – nieco ponad 9 kilometrów – ale całkiem przyjemna i pełna wrażeń.
Na początku zwiedzałyśmy Zagnańsk i Zachełmie. I nie będę owijać w bawełnę – młyn Chojeckiego nie zrobił na nas wrażenia. Ale za to udało nam się wypatrzyć miejsce, gdzie znajduje się ciekawy drewniany krzyż. Znacie go wszyscy z  herbu naszego województwa. To karawaka, albo krzyż lotaryński.

ślady przeszłości

piątek, 22 kwietnia 2016

Łysogóry – te same, ale nie takie same

Nie minęły dwa tygodnie od poprzedniej bytności, a my znów w Łysogóry.
Tym razem jednak zaliczyliśmy porządne przejście szlakiem czerwonym ze Świętej Katarzyny na Święty Krzyż, a potem do Nowej Słupi niebieskim. 

stara drewniana kapliczka w Świętej Katarzynie (tych popularnych nie będzie) 

wtorek, 19 kwietnia 2016

Czy znacie Winnicę Zbrodzice?



Jeśli tak, odświeżycie wspomnienia z pobytu.
Jeśli nie, może zainteresujecie się tym miejscem.

kieliszek z logo Winnicy Zbrodzice Nobile Verbum