wtorek, 3 maja 2016

Slalomem przez Dolinę Bodzentyńską

Nauczony przykrym doświadczeniem nie planowałem wycieczki w odległe tereny, bo 1 maja większa część busów nie kursuje i powrót do domu może okazać się niemożliwy. Niezawodnym pociągiem dojechaliśmy do Łącznej, by stamtąd przemierzyć przynajmniej w części Dolinę Bodzentyńską.
O tej porze roku jest ona szczególnie piękna i dlatego, żeby się nią nacieszyć, wędrowaliśmy wężykiem, od zachodu na wschód, czasem ostro skręcając na północ lub południe, a wszystko to po to, by napaść oczy widokami. 


nasi wędrowcy w różnych miejscach trasy
 
Szczególnie atrakcyjnym kąskiem dla fotografujących są świeżo zaorane pola, kwitnące drzewa, ukwiecone łąki, kręte polne dróżki i spływające do Psarki potoczki. 

pola na południe od Podłazia 

wiosenna Królowa Śniegu

rzeżucha łąkowa  

droga z Kapkazów do Huciska  

wiosna w pełni
 
Trzeba zaznaczyć, że na początku zapowiadało się nieciekawie, bo gdy wyjeżdżaliśmy ze Skarżyska, towarzyszyła nam gęsta mgła, ale już na starcie było nieźle , a po upływie godziny względnie dobrze. 

mgła ustępuje, widok na Pasmo Klonowskie


pola na południe od Podłazia 

pola między Podłaziem a Zaskalem  


pola Zaskala  

widok na Pasmo Klonowskie 

widok na Wzdół Wiączkę

zapomniane koło wodne we Wzdole Wiączce   

pola Wzdołu Rządowego  
 
Zmiany, jakie zachodzą w krajobrazie, nie omijają także Doliny Bodzentyńskiej, a w szczególności widać to na południowych zboczach Góry Barbarki.
Charakterystyczne niegdyś pola przypominające pasiaki świętokrzyskie zmieniają się w ugory porośnięte gęsto brzeziniakami. 


 pola na południowych zboczach Barbarki  w latach 80. ubiegłego wieku 



te same pola obecnie

Dalsza trasa prowadziła grzbietem Barbarki na wschód. Teraz mogliśmy podziwiać Michniowski Kamień mieniący się różnymi odcieniami zieleni i polne dróżki okolic Orzechówki i Kamionki. 

barwy Kamienia Michniowskiego 

polna tyraliera

okolice Orzechówki
  
Docieramy na szczyt Kamiennej Góry i tu następuje kolejny zwrot, tym razem na południowy zachód. Teraz podziwiamy widoki na Górę Psarską, Łysogóry i częściowo Pasmo Klonowskie. Wprawdzie jest mgiełka, i daleko do idealnej widoczności, ale po deszczowej pogodzie sprzed kilku dni, to i tak dobre warunki. Można powiedzieć komfortowe. 

widok z Kamiennej Góry na Górę Psarską i Łysogóry

 widok na Sieradowską Górę
  
Polnymi dróżkami zmierzamy do przystanku Leśna Stara Wieś, by po krótkim oczekiwaniu wsiąść do busa. 

pola koło Leśnej Starej Wsi 

widok na Górę Psarską  
 
Trasa była niedługa – ok. 16,5 km, ale kilka ostrych podejść miała. Uważam, że fotografujący byli zadowoleni.     

Tekst – Edek
Zdjęcia – Edek i Janek              

8 komentarzy:

  1. Polne dróżki i szachownica uprawianych pól sprawiają że kieleckie nadal piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sercem patrzymy na naszą ziemię rodzinną.

      Usuń
  2. Cudowne terany, nie wiem czemu, ale te zaorane pola trochę przypominają mi toskańskie obrazki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nasze świętokrzyskie okolice się podobają. Toskańskich widoków nie znam z autopsji, więc nie mogę porównać.

      Usuń
  3. I takie wędrówki to ja kocham!
    "Charakterystyczne niegdyś pola przypominające pasiaki świętokrzyskie zmieniają się w ugory porośnięte gęsto brzeziniakami." - jak wszędzie - na Pogórzu zarastają już nawet punkty widokowe, a sukcesja sięgła już trzeciego stopnia i po brzezinach/olszynach, powoli zaczynają pojawiać się młode buki i wiązy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że mamy podobne zamiłowania.
      Niestety zmiany w krajobrazie postępują szybko i wydaja się być nieodwracalne. Szkoda... Dawniej każdy skrawek pola był uprawiany, a teraz wszędzie króluje postawa "nie opłaca się". I mamy skutki.

      Usuń
  4. Jak to ludzie szlaku...

    Na jedno dobrze, bo dla zwierzyny więcej miejsc (za to kleszczy też) na drugie i widoki się zacierają i jakoś tak głupio, bo mnie w sumie wychowano w kulcie że ziemia musi być uprawiona. Więc choć rozumiem że faktycznie się "nie opłaca"; znam masę ludzi którzy swoje poletka odłogują, uzasadniając że sama orka więcej kosztuje niż wpływy z czegokolwiek co mogli by tam uprawiać, a jest przecież jeszcze cała rzesza tych którzy już sił uprawiać nie mają, a "dziecka do miasta wybyły"... to faktycznie jakoś tak przykro na duchu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak mam. Kiedyś spotkaliśmy niemłode małżeństwo na poletku na stoku niewielkiej górki. Wokół wszystko zarośnięte, a oni orzą i sieją, bo "ojciec to pole uprawiał, ale jak nas zabraknie, to już dzieci zarzuca poletko." I tak to się zmienia...

      Usuń