W niedzielę wybraliśmy się obejrzeć
wymienione w tytule źródło. Gdzie je można znaleźć? Kto wie, niech się na razie
nie wyrywa, kto nie wie, musi odrobinę poczekać, albo szybko poszukać na mapie.
Wyruszyliśmy ze znanej wszystkim
czytelnikom Barbarki kierując się polną drogą w stronę Orzechówki. Nawet nie
było dużo błota, niestety, z widokami było podobnie – trochę było widać, resztę
trzeba było sobie przypominać z dawnych wycieczek. Mały postój na skraju wsi Kamionka
i do Podmielowca marsz!
żwawo wyruszamy na trasę
krzyż na skrzyżowaniu dróg w Podmielowcu
Przez wieś szliśmy równe 4 minuty,
żeby skręcić w ładną polną ścieżkę prowadzącą do wąwozu, z którego wypływa
Świślina. W wąwozie niestety tym razem mokro było, ale udało nam się ominąć
mokradełko i podejść do źródła. Sami zobaczcie, czy to nie uroczy zakątek? Ma
nawet jakiś baśniowy urok przez stare dziwnie powykręcane drzewa w pobliżu. Warto
tu zajrzeć, a znalezienie tego miejsca jest nadzwyczaj proste.
źródło jest na końcu tego wąwozu
I w ten sposób osiągnęliśmy cel
wyprawy, można więc rozwiązać grupę i udać się do domu. Ale jak to tak się rozstawać o
10 30? Poszliśmy więc w stronę lasu, gdzie po małej przerwie na posiłek
ruszyliśmy w dzikie ostępy, zaznaczone na mapie jako ścieżka (to tak dla
zmylenia przeciwnika). Na początku nawet to było podobne do ścieżki, potem
przypominało drogę, żeby w efekcie przybrać wygląd rozjechanego błotnistego
szlaku albo zbiorowiska kałuż. Nudno nie było ani trochę. Nawet udało nam się
przekroczyć rzeczkę – na szczęście w początkowym biegu i obyło się bez kładki,
ale pomoc koleżeńska bardzo się przydała.
na skraju lasu
wspólnymi siłami
kłody pod nogi też nam trasa rzuciła
Mocno
zmęczeni pokonywaniem przeszkód wszelakich dotarliśmy do świetnej drogi, która
prowadzi do gajówki Opal (Z czym nam się kojarzy to miejsce? Oczywiście –
odpoczynek, wyżerka!). Ładnie ta droga dziś wyglądała – pocztówka „złota polska
jesień”. Do pełni szczęścia brakowało jedynie ostrego słońca. O, to by dopiero
kolorki zagrały!
I na zakończenie spacer niebieskim
szlakiem do Suchedniowa. Pociąg – i po wycieczce. Bezwzględnie obiektywny
krokomierz wystukał 17,5 kilometra.
Zdjęcia
– Edek i ja
Cel osiągnięty... moje gratulacje ! Odkąd mam kominek inaczej patrzę na kłody liściaste pod nogami. :)
OdpowiedzUsuńNie Ty jeden. Ja to się trochę obawiałam, że inni właściciele kominków zarządzą grupowe ciągnięcie jednej takiej przeszkody do stacji. Ale byśmy się zmachali! ;)
UsuńI jak tu nie kochać jesieni ?
OdpowiedzUsuń