Ta kopalnia była czynna przed laty w
pobliżu wsi Majków Anna (obecnie ulica Świętej Anny), wydobywano tu rudę, a
potem doły pokopalniane pozostały i z czasem wypełniła je woda, co dało nieduże
jeziorka. Jest ich kilka. Za każdym razem wyglądają inaczej. Lubię do
nich raz na jakiś czas zaglądać.
Potem wybrałam się latem – jeszcze
gorzej. Zrejterowałam przed komarami.
I dopiero trzecie podejście dało
efekty. Komary już nie tną, wody pod dostatkiem. A do tego południowe jesienne
światło.
Weszłam wiec bardzo ostrożnie (nauki
rodziców ciągle aktualne) i zaczęłam podglądać przyrodę. Tak, przyrodę, bo tym
razem poziom wody był taki, że tradycyjne opony i stare wiadra zniknęły! Za to
w wodzie pływają pierwsze jesienne liście.
Więcej drzew pochyliło się nad wodą,
niektóre już w niej wylądowały. To pewnie efekt ostatniej zimy, a może wycinki lasu. Kto to może wiedzieć? Ja nie.
A skoro wspomniałam o świetle, to
może pokażę Wam efekty jego działania nad wodą. Udało mi się obejść kilka dołów
naokoło, wiec miałam światło z różnych stron.
Tak sobie łaziłam, łaziłam, aż
prawie zgubiłam drogę, bo krążenie w kółko nieźle potrafi namieszać w głowie. Udało
mi się jednak szczęśliwie dotrzeć do skraju lasu i ten tekst wysyłam z domu, a
nie nadaję z leśnej głuszy.
Oczywiście zdjęcia dziś tylko mojego autorstwa.
To tajemnicze miejsce... mnie przeraża - foty super. :)
OdpowiedzUsuńJa też tam się zawsze wybieram z sercem na ramieniu.
Usuń