Nie jest
chyba dla nikogo tajemnicą, że czytam różne blogi, nie tylko te, zaznaczone na
bocznym pasku. Także takie o życiu, gotowaniu, modzie i inne. Ostatnio (tu)
natrafiłam na swego rodzaju akcję – ankietę, która do tematyki turystycznej
pasuje jak szpilki do namiotu, ale co mi tam. Moja siostrzenica mnie wywołała do
odpowiedzi, to odpowiem na pytania. Szczerze. Ale trochę z przymrużeniem oka to ilustruję.
Dwa obowiązki domowe, które lubisz
robić w domu.
Lubię prać. Namaczać w misce,
wyciągać z pralki, rozwieszać czyste według określonego schematu. I żeby każda
sztuka miała dwa spinacze różnego koloru. A potem obracać, żeby lepiej schło,
zdejmować, układać w stertę i prasować. Ręczne przepierki też lubię. Ale
niewielkie, bo przy dużych kręgosłup nieprzyjemnie daje znać o sobie.
Ostatnio zauważyłam u siebie pewną
słabość do mycia podłogi. Nie, żebym lubiła ją myć, ale podoba mi się czysta.
No to – do roboty. I zaraz lepszy humor.
to nie moje pranie
Nie lubię to mało powiedziane, nie cierpię obierać
ziemniaków. A najbardziej mnie wkurzają zaciemnienia na palcach po tej robocie.
Wiem, że wynaleziono gumowe rękawiczki, ale …
No, właśnie – nie lubię pracować w domu w tych wstrętnych
rękawiczkach. Dłonie potem mają taki nieprzyjemny zapaszek talku.
to zdjęcie już było na blogu, ale tu mi pasowało
Czy lubisz gotować?
Jeśli tak to jaka jest Twoja popisowa potrawa?
Do gotowania mam
stosunek obojętny – trzeba, to gotuję. Jak nie muszę, też jest dobrze.
w plenerze - to się gotuje!
Moja popisowa
potrawa z lat młodości to była jajecznica z kiszonym ogórkiem. Koleżanki w
tamtych czasach zapraszałam na szaszłyki z jagnięciny. Teraz nawet nie
pamiętam, jak ja to danie przygotowywałam. Ot, życie.
Moi siostrzeńcy
zapewne pamiętają nasze sylwestrowe danie obowiązkowe – pizzę. A po jej zjedzeniu szaleliśmy z confetti, serpentynami i balonikami.
Teraz specjalizuję
się w bitkach wołowych w sosie z ciemnego piwa, a z ciast przejęłam i realizuję przepis
mamy na keks.
zdjęcie może nie najlepsze, ale keks - pyszny
Podziel
się dwoma trickami a'la Perfekcyjna Pani Domu
1. W
łazience mam zawsze tetrową pieluchę, której używam do polerowania kranów.
Bardzo skuteczna i szybko wysycha, a taki kran często trzeba przecierać.
2. Rzeczy,
które pakuję na podróż, zawsze układam grupami i każdą grupę umieszczam w oddzielnym
worku foliowym. Dzięki temu zawsze wiem, gdzie co mam, w razie deszczu nic mi
nie zmoknie, a podczas wyjazdów, kiedy każdy nocleg w innym miejscu, łatwiej wszystko codziennie pakować bez stresu.
i w drogę!
Wymień dwóch ulubieńców pani domu
Miska na sałatkę, którą kupiłam za 2,50 zł. Służy mi
wiele lat, jest wygodna i duża, łatwo w niej wymieszać surówkę czy sałatkę. A
taka tania była! W efekcie – bezcenna.
oto ona - Miss Misek, widać, że codzienna, bo łyżki plastikowe, a nie eleganckie - dla gości
Stary mosiężny moździerz. Idealny do ucierania
przypraw – do mięsa i na piernik. Takie świeżo utarte są najbardziej
aromatyczne.
korzenie na piernik staropolski już utarłam
Mieszkanie czy dom?
Dom wspominam z sentymentem, ale z
perspektywy czasu mieszkanie wydaje mi się lepsze – mniej pracy wymaga.
Kto
prowadzi budżet domowy?
Tatuś.
Pedantka
czy bałaganiarz?
Typ
umiarkowany. Nie cierpię szukać rzeczy po całym domu, więc od razu wolę je
położyć na swoim miejscu. Ale i tak chaos potrafi mi się zakraść nie wiadomo,
kiedy.
Jak wyglądałby Twój
wymarzony dom?
Dom, który widzę w marzeniach jest domem mojego dzieciństwa - bez luksusów, ale z sercem i ciepłem najserdeczniejszym.
tak jeszcze raz przejść przez te drzwi i spotkać babcię, dziadka, mamę ...
Tradycja wyniesiona z domu, którą
praktykujesz do dziś?
Mycie całego
zestawu domowej porcelany i szkła przed Świętami Bożego Narodzenia. Tak było u babci. W
dzieciństwie uważałam, że mycie świadczy o wyższej pozycji w rodzinie niż
wycieranie tego całego kramu, więc teraz tylko myję i zostawiam do
obeschnięcia. Nie muszę dodawać, że to ja wycierałam.
wymyłam aż lśnią
Tradycyjnie
udzielenie odpowiedzi kończy się wyznaczeniem kogoś do podjęcia tematu. Ja bym
zaryzykowała niekonwencjonalnie – Joanna (niech by i po angielsku, przetłumaczymy sobie z wujkiem Google).
PS. Mam nadzieję, że mi wybaczycie tę chwilę słabości i prywatę.
Zdjęcia archiwalne i mojego autorstwa
to już wiem od kogo przejęłam zamiłowanie do jajecznicy z ogórkiem :3
OdpowiedzUsuńPrzypominam sobie, że nawet u was ją robiłam. Duże porcje. :)
UsuńNo wiesz to zdjęcie i komentarz. Mam oczy pełne łez.
OdpowiedzUsuńAle swietnie opracowałaś temat. Brawo , miło poczytać i pooglądać.
Trzeba obiektywnie przyznać, że urocze z nas były maleństwa. I te loczki delikatne!
UsuńWspomnienia to nie słabość... fajnie potraktowane. :)
OdpowiedzUsuńOstatecznie włóczęga może być nie tylko w przestrzeni, ale też i w czasie. Na ile to możliwe, rzecz jasna.
UsuńAniu, myślę, że byśmy się dogadały! u mnie w domu też myło się wszystkie szkła na święta! wolę prać niż gotować, chociaż prasuje zwykle Maciek. i to on obiera ziemniaki, za co będę mu dozgonnie wdzięczna, bo nienawidzę tego robić. i gumowych rękawic też nienawidzę. i lubię mieć czyste podłogi. świetny wpis - miło jest poznać blogera od trochę nie-podróżniczej strony. pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mamy coś wspólnego, nie tylko zamiłowanie do wędrówek. A może to właśnie główne podobieństwo, które potem przekłada się na inne drobiazgi.
UsuńA i ja z przyjemnością czytam wasze wpisy "obok głównego nurtu".