poniedziałek, 21 listopada 2016

Janek testuje różne rodzaje dróg na wycieczki

Niedzielna wycieczka była pierwszą, którą prowadził Janek. Widocznie nie był pewien, jaki rodzaj podłoża do wędrowania mu najbardziej odpowiada i zapewnił grupie całą paletę doznań w tym zakresie.
Zaczęliśmy od asfaltowych dróg z chodnikiem (czasem). Taki typ nawierzchni proponuje Zagnańsk. 

mocny asfaltowy początek trasy

I w ten sposób suchą nogą w czystych butach udaliśmy się na spotkanie z nestorem naszych drzew – szacownym Bartkiem. Ten, jak to określa jal, ciągle na podtrzymaniu. Ale dzielnie się trzyma. Może nie wszyscy wiedzą, że w pobliżu podrasta Bartuś – jego dziecko, zasadzone pięćdziesiąt lat temu. 


dąb Bartek

Bartuś też ma własną zagrodę  
 
Ciąg dalszy asfaltowej trasy prowadzi do Kaniowa. Po drodze obserwujemy resztki roślinności jesiennej i podziwiamy młyn (nieczynny już od lat).

 śnieguliczka

 młyn w Kaniowie

W samym Kaniowie mamy możliwość przejścia mięciutkim piaskiem plaży nad zalewem. Niektórzy włażą na molo – decyzja najgorsza z możliwych. Nigdy więcej tego molo. To raczej most pontonowy. Ludzie, jak tam buja – choroba morska murowana. 

 plaża i molo widziane z drugiego brzeg

rzut oka z molo na zalew

kierownik trasy osobiście testuje wytrzymałość tamy na zalewie 

Terapia po chorobie odbywa się w uroczym sosnowym lasku. Podłoże suchutkie, szyszki czasem wpadną pod but. I tak do wsi Borowa Góra.

sosnowy las nad zalewem w Kaniowie
 
Za wsią wchodzimy na porządne drogi leśne. Suche są, ładnie się wiją, a przy nich ostatnie jesienne barwy – złote modrzewie i opadłe bukowe liście.

leśna droga z Borowej Góry w kierunku Wąsoszy

Inne drogi zaproponowane przez szefa mają podłoże z trawką i mchem – też przyjemnie. Natrafiamy nawet na teren rozleglej wycinki drzew, a tam na pniach grzybobranie.

kisielec kędzierzawy 
 
Na krótką chwilę podchodzimy do bitej drogi leśnej, ale to raczej trasa na zimę ze śniegiem (kto wie, może w tym roku…), więc wracamy do lasu i maszerujemy jego skrajem, gdzie świetne miękkie leśne ścieżki i odrobina wspinaczki na bezimienne wzgórze w pobliżu Występy.

pień grabu 

podejście na wzgórze
 
No i już sama Występa, a tam przejście przez małą łączkę zakończone prawdziwym przedzieraniem się przez zarośla jeżyn. Nie narzekam – szłam na końcu grupy, to już mnie nawet nie złapało za bluzkę. Czemu nie kurtkę, zapytacie – ciepło było. Nawet bardzo. Taka listopadowa fanaberia pogodowa.

ku wieży

Od Występy marsz polnymi drogami. Nie muszę dodawać, że to nasze ulubione drogi – te z widokami na Góry Świętokrzyskie, pola i wioski. Z dodatkiem silnego wiatru. Plus niezwykle urozmaicone podłoże z mocnym błotnym akcentem na zakończenie. Ten akcent tak mocny, że spodnie mi się nie doprały i muszę jeszcze raz je czyścic. 



zabudowania i pola Zalezianki 

na polnej drodze do Jaśla  
 
Z tej trasy można wracać do szosy lub kolei. Ostatnio jednak nasza grupa zapalała sympatią do podróży pociągiem i postanowiliśmy zakończyć wędrówkę na stacji w Łącznej. Było więc trochę asfaltu we wsi Czerwona Górka i ścieżka przy torach przed samą stacją.
I niech mi kto teraz powie, że trasa nudna, może nienowa – fakt. Ale nudna – w żadnym wypadku! Długość – 17,6 kilometra. Niczego sobie. 

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

6 komentarzy:

  1. Bidula z tego Bartka... Pola super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i bidula, ale liście ma, czyli żyje. A ruch uliczny w pobliżu nawet w niedzielny poranek intensywny. I jak to biedne drzewo ma być zdrowe?

      Usuń
  2. Janek Rządzi!!!! trasa świetna.
    Rozmarzyłem się nad takim młynem - mieć szmal i go przerobić na schronisko... (bo bacówka, to raczej na wyrost), można by z niego miejsce kultowe zrobić, jak z Jamnej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młyn ma świetną lokalizację - zalew o rzut beretem, las też. A i szosa niedaleko. Tylko właściciela nie widać. Tabliczek, że na sprzedaż też nie zauważyłam.
      A Janek się jeszcze rozkręci. On nam pokaże, którędy wędrować.

      Usuń
    2. zabrzmiało trochę jak słowa mojego syna gdy prowadziłem szkolną wycieczkę: "Tata wie gdzie idzie i to jest najgorsze, bo jak by nie wiedział to byśmy szli do drogi a tak to nas będzie prowadził przez las..."

      Usuń
    3. Jako początkująca turystka najbardziej nie lubiłam, kiedy koledzy wyciągali starą mapę wojskową; ona moim zdaniem prowadziła zawsze prosto w krzaki. Choćby było pięć dróg do wyboru, to i tak owa mapa plus kompas nakazywała pójście w gęstwinę.
      Tak wygląda prowadzenie przez doświadczonego turystę.

      Usuń