środa, 4 października 2017

O tym, jak Skarbowa Góra pełniła obowiązki Łysicy

Tydzień temu po zejściu z Łysogór podjęliśmy decyzję o powrocie w te okolice za tydzień. Tym razem zaplanowaliśmy wspólnie wejście na Łysicę. 
No i pogoda się popsuła. Telewizor zapowiedział na środę możliwość niewielkich opadów. Internet był tak ogłupiały, że co portal to inna prognoza. W tej sytuacji sięgnęłam po zastępstwo wymienione w tytule.
Jest ranek, deszczu brak. Wyruszamy autobusem miejskim nad skarżyski zalew Bernatka. Jego okolica ma się podobno niedługo zmienić, więc pamiątkowe foto stanu obecnego i w drogę!

zalew Bernatka na rzece o tej samej nazwie

Idziemy śladami grzybiarzy. Sami też się rozglądamy po okolicy, bo może grzybek jaki atrakcyjny się trafi. No i nie możemy przegapić naszego stałego punktu tej trasy – usychającego pnia, który jest stale fotografowany, póki jeszcze stoi. Potwierdzam – stoi.

rozpadający się pień jeszcze jest (tu poprzedni stan)

ale grzyby już go zaatakowały 

akcent barwny
 
Docieramy do żółtego szlaku pieszego i nim wędrujemy aż do wspominanej Skarbowej Góry. Trzeba przyznać, że dróżki są nadzwyczaj przyzwoite. A i błota czy kałuż nie ma zbyt wiele. Za to grzyby – i owszem.

na drzewach jeszcze zieleń,jesienne akcenty na drodze, a Stach i tak tylko grzybami się interesuje


na tym i górnym zdjęciu ten sam grzyb w różnych stadiach rozwoju; moim zdaniem czasznica oczkowana 

tunel jeszcze zielony; jeszcze ...
 
Na szczycie Skarbowej Staszek zwraca naszą uwagę na drewniany krzyż z 1915 roku. I to jest ten moment – prawie jak na szczycie Łysicy. W dodatku nasz krzyż starszy!

krzyż na szczycie Skarbowej Góry
 
Łagodne zejście i chwila postoju na cmentarzu partyzanckim. Pisałam już o nim kilkakrotnie (tu ostatnia wersja), więc nie będę się powtarzać. Ale pamiętać o nim warto.


cmentarz partyzancki
 
Od cmentarza idziemy dalej szlakiem żółtym w kierunku wsi Pogorzałe. Tu natrafiamy na parę przeszkód terenowych, ale co to dla nas – wystarczy trochę sprytu i po kłopocie. 

trochę wody na drodze

szybka akcja 
 
Mamy też nadzwyczaj dziwne spotkanie z grzybem. Jeszcze takiego białego prawie przezroczystego grzybka nigdy nie spotkałam. Mój przewodnik grzybiarski podpowiada, że to  galaretek kolczasty. Może tak być, zwłaszcza, że na grzybku beztrosko przez kogoś strąconym z pniaka delikatne kolce są zauważalne.

młode galaretki 

wyrwany galaretek 

to, zdaje się pięknoróg największy (lepki) 

jeszcze szlak, ale niedługo ruszy tu budowa obwodnicy 
 
Za wsią wkraczamy znów do lasu, a potem to już mieścina nasza kochana się pojawia. Wycieczkę kończymy w miejskim parku.

jesień zagląda do parku
 
Nie mieliśmy dziś krokomierza, więc wyliczyłam długość trasy przy pomocy mapki internetowej. Podaję wynik – 15,5 kilometra.

Zdjęcia mojego wyrobu, bo nie było innych turystów z aparatem fotograficznym.

10 komentarzy:

  1. Ostatnie tygodnie to istne grzybowe szaleństwo w całej Polsce :) Nam tez zdazylo sie pójść kilka razy na grzyby i nazbierac ich calkiem sporo ... Dzisiaj przytrafilo mi się wedrować podobnym szlakiem, pełnym sliskiego błota i kałuż , na dodatek przypruszonego opadlymi liśćmi ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jesień na całego! W naszym regionie grzyby wysypały tonami. Prawdziwek to już jest tak oklepany, że nawet nie ma szans na zdjęcie jako pospolity grzyb. Tak to się porobiło. :)

      Usuń
  2. Żelazna trasa... ale na szczyt Skarbowej to mało kto dotarł ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie wszyscy tam docieramy, tylko mało kto zauważa krzyż, bo jest schowany za drzewami. A Staszek dobrze go pamiętał z Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.
      Edek powiada, że tam w pobliżu jakaś zbrodnia była, ale napis na krzyżu jest na tyle zatarty, że trudno to sprawdzić.

      Usuń
  3. Świetny spacer, a o galaretku nawet nie wiedziałem że istnieje.

    Ciekawa historia z tym krzyżem, bez materiałów archiwalnych chyba się nie uda sprawdzić co on upamiętnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Galaretek był i dla mnie szokiem. A jeszcze się okazało, że to jadalny grzyb jest. Nawet na surowo można go do sałatki dodać. No, nie wiem, czy bym się odważyła.
      Z krzyżem jest tak, że on ma napis, ale ten wygląda tak, jak by ktoś mu górną część celowo zdrapał. Może gdzieś w archiwach odszukamy stare zdjęcie z napisem w lepszym stanie.

      Usuń
    2. E, no. Zarumieniłam się.

      Usuń
  4. Skok tak szybki, że nawet elektroniczna migawka nie daje rady... :-).
    Byłem w okolicy wiele razy, ale o krzyżu nie wiedziałem... Wstyd!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z krzyżem miałam tak samo. Staszek nas zaciągnął do niego. jest po lewej stronie szlaku, lekko powyżej.

      Usuń