poniedziałek, 6 listopada 2017

Nie wierzcie kobiecie

Obieca taka spokojną wędrówkę czarnym szlakiem, zapewni, że błota nie będzie, a potem ni z tego ni z owego zmieni zdanie i albo porzuci samotnie na skraju lasu, albo pociągnie za sobą w nieznane.
Nie wierzycie? Poczytajcie.
To jak było?
Na początek „zaliczyliśmy” przystanek kolejowy w Stykowie Iłżeckim (ta stacyjka była przez nas zaniedbana w tym roku bardzo – pora nadrobić zaległości), a potem pomaszerowaliśmy zgodnie szosą na północ. Oczywiście bez szlaku, ale po co taki na szosie? 

polna droga w okolicach Adamowa

Napotkaliśmy go dopiero na skraju lasu w pobliżu rezerwatu Skały pod Adamowem. Skoro się napraszał, to się nim poszło. Ładnie doprowadził do skałek. Byliśmy przy nich zimą tego roku (tu link), więc obejrzeliśmy tylko część skał i pomaszerowali dalej szlakiem w kierunku rezerwatu Rosochacz. 

w drodze do jesiennych skałek


skałki
 
Nie powiem, nawet dosyć przyjemnie było na tym odcinku szlaku – jesiennie. W grupie zaczęły się zachwyty nad pogodą i lasem.  

zawiła leśna droga 

na czarnym szlaku

 trochę jesiennego złota  

Szlak doprowadził nas do Rosochacza. O, tutaj spodziewaliśmy się kolejnych zachwytów nad uroczą Świętojanką i spaceru po drewnianych mostkach. No więc – Świętojanka trzyma poziom. Mostki pokryte liśćmi śliskie jak jasny gwint – uważać trzeba, ale obyło się bez kolizji. 

ostrożnie na schodach!


 Świętojanka
 
Opuściliśmy rezerwat, żeby dalej maszerować szlakiem do obiecanego Lipia. Może by i tak było, ale przecież jakiś rok temu tak wędrowaliśmy (tu link), głupio tak się powtarzać, nie?

las przy szlaku w Lubieni

I wtedy zauważyłam ładną (naprawdę, bardzo ładną) leśną drogę, która prowadziła na północny zachód. Rzut oka na mapę i szybka, całkowicie nieprzemyślana decyzja – schodzimy ze szlaku i ruszamy tą drogą.   

niby ja prowadzę, ale niektórzy lubią iść jako pierwsi
 
Może nie szliśmy nią do końca, bo czasem jednak musieliśmy korygować trasę, ale uparcie zmierzaliśmy do celu. Skąd konieczność tych korektur? Jak by to powiedzieć? Cóż, droga nie zawsze była dobra, zdarzały się miejsca podmokłe, rozjeżdżone przez ciężki sprzęt leśny, ale szliśmy uparcie na północny zachód, a potem na zachód. Nudno nie było ani trochę. Mięsem też nikt nie rzucał. Popatrzcie na zdjęcia z tego odcinka – moim zdaniem warto było się tam zapuścić. 


przeszkody na trasie

częściej bywało sucho pod nogami

jesienne słońce w liściach i kałuży
  
W każdym razie mapa nie oszukiwała – doprowadziła nas do kolejki wąskotorowej w kierunku Starachowic. Tędy już szliśmy raz, ale tym razem było nie tak samo. Musieliśmy zrezygnować z przejścia po torowisku, bo podkłady okazały się bardzo śliskie. Ścieżką przy torach śmigali kolarze (no, może ze dwóch, ale uważać i tak trzeba).

dokąd kolejka ta idzie?
 
Naszą uwagę zwróciły rozlewiska na południowy wschód od torów. Widać, że bobry szykują sobie porządne tereny do zamieszkania. Dużo drzew ścięły, rzeczka Młynówka rok temu wąziutka, teraz poważnie się rozszerzyła, a to za sprawą porządnej bobrzej tamy. Zwierzyna nie próżnuje. 



rozlewiska na Młynówce

Młynówka w Starachowicach

starachowickie wiraże
 
I tak ścieżką przy torach dotarliśmy do stacji Starachowice Wschodnie, z której zabrał nas nasz ulubiony pociąg. Pomiar długości trasy wykazał, że nieoczekiwane udziwnienia trasy spowodowały jej skrócenie do 17,2 kilometra. Mimo to, a może właśnie dlatego, uznaliśmy wycieczkę za udaną. Taka właśnie była.

Ps jeszcze jeden link - ten do relacji z wycieczki w odwrotnym kierunku, którą odbyliśmy trzy lata temu .

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

6 komentarzy:

  1. Błotko spotkaliście na trasie zacne :) nie raz bywa ono jeszcze jesienią przysypane opadłymi liśćmi. Człowiek nie spodziewając się niczego staje na taki kobierzec i zapada się w błocie po kostki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ten ból. Tym razem udało się uniknąć najgorszego. Ominęliśmy wszystkie zasadzki. :)

      Usuń
  2. Rozlewiska malownicze... niby szkoda a jednak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem - malownicze, ale ... Kolejka ma tory nieco wyżej, więc może nie zaleją.

      Usuń
  3. Na błotko mam moje kije trekkingowe, pozwalają przerzucić tyłek w bardziej suche miejsce bez zmuszania nóg do taplania się w mazi (zazwyczaj, bo bywają wyjątki).

    Całkiem malownicze okolice, widać że o teren rezerwatu ktoś dba. Wąskotorówka już nie jeżdzi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja błoto omijam szerokim łukiem (jak się da).
      W rezerwacie pojawiły się nowe pomosty, bo stare już rzeczywiście mocno zmurszały. Ale po tegorocznych wichurach leżą powalone drzewa i tu trudna decyzja - usunąć z rezerwatu chyba nie można, przecięli, żeby nie blokowały ścieżki i sobie leżą.
      Wąskotorówka jeździ w sezonie wiosenno-letnim.

      Usuń