poniedziałek, 12 lutego 2018

Z Sajgą przez las

I nie mam na myśli strzelby myśliwskiej, żeby było od razu jasne.
Sajga ma zdolności przywódcze. Sama chce prowadzić. Najlepiej czuje się na pozycji lidera. Jak się jeszcze nauczy czytać mapę i wysyłać zawiadomienia o trasie, będzie najlepszym kierownikiem grupy. 

Sajga prowadzi 

Oto ona – przystojna młoda dama, owczarek niemiecki długowłosy, ocalona przed schroniskiem, spokojna, cicha (nawet raz nie zaszczekała). Raz mnie tylko przyjaźnie trąciła nosem dla zabawy i pozwoliła się pogłaskać.  


grzecznie czeka na resztę grupy
  
Wyruszyliśmy na spokojną (w założeniu) trasę z Bliżyna do Skarżyska.
Początkowo szliśmy asfaltową drogą w kierunku Jastrzębi. 

 na skraju lasu 

Kamienna wypływa z zalewu

tajemnicze urządzenie na dnie wyschniętego stawu 

Kobylanka w okolicy leśniczówki Jastrzębia 

Weszliśmy na chwilę na teren cmentarza jeńców radzieckich wymordowanych w niemieckim obozie pracy w Bliżynie. Obóz istniał od października 1941 roku do końca roku 1942, jeńcy pracowali w nieludzkich warunkach w kamieniołomie w Gostkowie i tartaku w Wojtyniowie, umierali z głodu i wycieńczenia. Byli chowani w masowych grobach w lesie w okolicy wsi Jastrzębia.


 na cmentarzu jenieckim

Po likwidacji obozu jenieckiego Niemcy utworzyli w Bliżynie równie okrutny obóz pracy – filię obozu koncentracyjnego w Majdanku, większość więźniów obozu stanowili Żydzi. Ofiarom tego obozu poświęcony jest kamień  ustawiony na skraju lasu za Bliżynem. 

pamięci ofiar obozu koncentracyjnego (w tej okolicy Niemcy dokonywali egzekucji więźniów) 

My zaś maszerujemy przez Jastrzębią w stronę leśnych dróg. Sajga nadal prowadzi. 

 Jastrzębia - wieś ze stuletnią historią

ogrodowy strażnik

Las pokryty śniegiem, idzie się dobrze. Chyba za dobrze, bo niezawodny kolega Ed zaczyna knuć intrygę mającą na celu uatrakcyjnienie trasy i proponuje zejście na ładniejsze leśne ścieżki w stronę pomnika przyrody – Bramy Piekielnej. Już sporo czasu minęło od ostatniego jesiennego spotkania z bramą, więc dajemy się skusić. Jest ładnie i przyjemnie.

zima na szlaku

Brama Piekielna   
 
I tak by mogło być, ale postanawiamy nie wracać tą samą ścieżką do drogi, lecz iść dalej czerwonym szlakiem. A Irena ostrzega, że może być mokro. Nie przejmuję się tym zbytnio, bo przecież zima jest, w nocy mróz, nie powinno być źle.
I na razie nie jest. Las ładny, podmokłe miejsca omijamy bez problemu. 

jeszcze nieźle

 trochę trudniej

 przyjemny strumyk na drodze

i znów do przodu 
 
Niestety natrafiamy na solidne problemy – szlak rozjechany przez ciężki sprzęt, ścieżki zawalone gałęziami. I tak przy próbach omijania przeszkód oddalamy się od szlaku. 
A potem to już tylko mozolne naprawianie błędu – skakanie z kępy na kępę, szukanie czegoś podobnego do ścieżek, ciągłe korygowanie kierunku marszu. Biedna Sajga ma na tym odcinku pełne łapy roboty – kontroluje przebieg trasy, sprawdza, czy kolega Ed idzie zgodnie z kierunkiem podawanym mu przeze mnie na podstawie kompasu, czy nikt się nie odłączył. Ale doprowadza grupę do ścieżki szlaku. No dobrze, Ed ją tym razem nieco wyprzedził. 😉

Sajga pilnuje grupy
 
Nie było lekko, ale szlakiem docieramy do solidnej bitej drogi, którą prowadzi szlak czarny. Oj, żebyście widzieli, jakiego Sajga nabrała apetytu po leśnych bezdrożach – wsunęła wszystkie psie ciastka i jeszcze nie pogardziła kawałkiem bułki. 

 na równej drodze

Ciąg dalszy wycieczki to już naprawdę nic szczególnego – ot, zwyczajna wędrówka do składnicy drewna, a od niej w stronę Skarżyska. Szkoda tylko, że słońce nie świeciło, bo las wyglądałby dużo ładniej. 

prawie na mecie
 
Na skraju miasta nastąpiło rozwiązanie grupy. Licznik wskazał 15,7 kilometra, ale koledzy, którzy zdecydowali się iść pieszo do domu, mieli zapewne dużo dłuższą trasę. 

 "strażackie" ujecie prawie całej grupy

Zdjęcia – Angelika, Edek, Janek, Remek i ja

10 komentarzy:

  1. Silna grupa... fajna trasa i pies też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w całej rozciągłości. Okazuje się, że nie trzeba daleko od domu wyruszać, żeby mieć fajne przygody. Ludzie fajni muszą być. No i pies.

      Usuń
  2. Całusy dla psowatej - resztę ujął Jal.

    Ta tajemnicza konstrukcja na dnie stawu, to może być podstawa plywającej platformy, np dla wędkarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całusy mogę przekazać jedynie na odległość, bo pies nie mój.
      Z platforma dla wędkarzy mógłby być problem, bo to były kiedyś stawy powiązane z działalnością pobliskiego zakładu, nie wiem, czy takie stawy nadają się do zarybienia.

      Usuń
    2. Generalnie zarybiają się same (znaczy ptactwo wodne zarybia), u nas ryby są nawet w kanalach grawitacyjnych kilka metrów pod ziemią.
      A urządzenie moze być podstawą np. od platformy próboodbiorników, albo poziomowskazów.

      Usuń
    3. Jest jeszcze jeden warunek zarybienia - woda, a tej tu raczej brak. ;)
      No a te platformy brzmią w moich uszach jak coś jeszcze bardziej niezrozumiałego niż samo urządzenie.
      Może tak właśnie były używane, kiedy jeszcze staw spełniał swoje funkcje.

      Usuń
    4. No z braku wody to ryby raki i płazy zaczęły płakać "ale czy łzami napełni się staw? Zważcie sami! Zwłaszcza że przcież ryby płakały tylko na niby, żaby na aby aby a rak byle jak!" ;)

      A paltforma to kilka desek na pływaku tak umocowanym by stale był na powierzchni bez względu na stan wód. Tam chadzają panie laborantki pobierać próbki (stąd próboodbiorniki) zanurzają czerpadełka, przelewają do probówek mierzą zanieczyszczenia, oleje, temperaturę itp.

      Usuń
    5. O, teraz wszystko rozumiem. Takie wyjaśnienie przemawia do mojej wyobraźni. :)

      Usuń
  3. Często maszeruję ze swoim psem Bigosem, jest on też pełnoprawnym członkiem klubu turystyki pieszej "Niezależni" z Lublina. A jednak tu zostałam (nie wiem, czy pamięta Pani moje maile). Jednak regularnie czytam o Waszych wyprawach, a i sama bywam w świętokrzyskich stronach - ostatnio na maratonach pieszych. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maile pamiętam, jak widzę nie przeniosła się Pani w nasze strony na stałe, ale odwiedziny przy okazji maratonów to też dobry sposób na utrzymywanie więzi.
      Cieszę się z odwiedzin na blogu. Do spotkania na świętokrzyskich trasach!
      A ja dopiero teraz znalazłam Pani blogi - taka ze mnie gapa. Chętnie będę zaglądać.

      Usuń