poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Wiosna rozleniwia

Jeszcze niedawno był zimno, a tu jakoś tak szybko zrobiło się nawet nie ciepło, a gorąco. W domu trudno wysiedzieć, ale długi marsz męczy okropnie. W tej sytuacji wybieram możliwie najkrótszy wariant niedzielnej trasy. W sumie pokonaliśmy 14,5 kilometra, ale mam niejasne przeczucie, że najlepsza w całej wycieczce była jej ostatnia godzina, kiedy towarzystwo rozłożyło się malowniczo na mecie.

 idealne warunki do leniwego wypoczynku 

Zanim jednak do tego doszło zaliczyliśmy spokojną wędrówkę Pasmem Masłowskim.
Start w Dąbrowie, skąd wędrujemy na Białą Górę, a potem Domaniówkę. Początkowo mamy sporo błota na trasie, ale takiego nietrudnego do ominięcia. Potem zaczyna się podziwianie łanów zawilców na Domaniówce.  

na prowadzeniu (peleton w tle)

zawilce na Domaniówce 

pierwsze wiosenne listki

 bazie odchodzą, listki się wyłaniają 
 
Cały czas pamiętam, że tu gdzieś ma się pojawić zmiana w trasie szlaku  i tylko dzięki temu udaje nam się przełamać przyzwyczajenia i jednak zbadać nowy jego przebieg. Jest nieźle – schodzimy skrajem lasu, mamy rozległe widoki na pola Masłowa i górującą nad nimi Klonówkę. Szkoda tylko, że po zejściu z polnej drogi zyskujemy spory odcinek marszu asfaltem. Na szczęście i z tej drogi widoki niezłe naokoło. 

 widoki pod światło

pola Masłowa widziane z Domaniówki 

Domaniówka widziana z Masłowa 

Szlak prowadzi przez Masłów, gdzie tym razem udało nam się zajrzeć do wnętrza kościoła pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego. Parafia właśnie obchodzi stulecie istnienia, a sam kościół jest sporo młodszy, bo zbudowany w latach 1926 – 37 według projektu profesora Karola Zubrzyckiego. Wnętrze świątyni kilka lat temu ozdobiły oryginalne freski. Próbowałam się czegoś o nich dowiedzieć, więc pytałam mieszkańców Masłowa zdążających do kościoła. I teraz wiem – freski powstały niedawno i są bardzo ładne ("Pobadały się wam! Prawda?"). Parafianie zadowoleni. I o to chodzi.  

wnętrze kościoła w Masłowie 

 fragment wystawy poświęconej historii parafii
 
Pora ruszać dalej w drogę – z trudem pokonujemy nieprzyjemny asfaltowy odcinek i zbliżamy się do Klonówki.

 pola Masłowa 

Na Klonówce mały postój na zielonej trawce, podziwianie widoków z platformy widokowej. No i te wspomnienia o rozległości panoramy z tej góry przed laty. Zarasta nam Klonówka, niestety.  

na szczycie Klonówki 

widok z platformy na Klonówce  
 
Następny punkt programu – Diabelski Kamień. Nie do wiary, ale są w naszej grupie tacy, co pierwszy raz na Kamieniu. Stare wygi z sentymentem patrzą, jak się młodzież cieszy ze zdobywania tej skały. 

radość zdobywców 
 
W drodze na Dąbrówkę napotykamy znów kolejne błotne przeszkody, a potem z pomocą kijków schodzimy z jej stromego zbocza. Dla mnie to za każdym razem wielkie przeżycie – czy znów się uda zejść. Tym razem się udało. Ale tylko dzięki pomocy solidnego kija znalezionego przy drodze.

skałki na Dąbrówce 

początek zejścia - jeszcze zwarta grupa 

im niżej tym trudniej 


mimo trudności zauważamy kwitnące drzewa 
 
Teraz nadszedł czas spotkania z Lubrzanką, która tworzy malowniczy przełom miedzy Dąbrówką a Radostową.   


 Lubrzanka

 pierwiosnka nad Lubrzanką

Po przejściu rzeki decydujemy się na dotarcie do Ciekot, gdzie możemy spędzić przyjemną godzinę nad stawem w pobliżu dworu Żeromskiego. Sezon letni się jeszcze nie zaczął i  dworek oraz Centrum Edukacyjne „Szklany Dom” w niedzielę nieczynne. Nikt się tym nie przejął (no, może trochę ja). Rozłożyliśmy się na ławeczkach, niektórzy obeszli staw, inni zajrzeli na wiklinowy plac zabaw. Krótko mówiąc – sjesta. Czasem turysta i takiej formy wypoczynku potrzebuje.

staw w Ciekotach (w dali Łysica czeka na nas)

dwór Żeromskich (rzecz jasna rekonstrukcja)

 Centrum Edukacyjne "Szklany Dom" 

ziarnopłon wiosenny 
 
No i po wycieczce.

PS Początkowo byłam zawiedziona, że obiekty w Ciekotach zamknięte, a teraz sobie myślę, że to nawet lepiej - będzie pretekst do przeprowadzenie kolejnej wycieczki w te okolice. 

Zdjęcia – Zosia, Janek, Edek i ja

14 komentarzy:

  1. Fajne maszerowanie... foty też.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zmiana na Domaniówce wymuszona została tłumami na rajdach pielgrzymkowych rozdeptujących pole przy zejściu do Masłowa. Na trasie coraz więcej asfaltu a więc w perspektywie coraz niebezpiecznej. Z każdym rokiem, gdy lat przybywa a sprawności ubywa, utwierdzam się w przekonaniu o konieczności zmiany trasy zejścia do przełomy Lubrzanki. Po deszczu czy w zimie staje się ono po prostu niebezpieczne. Tylko kto o tym myśli? Swoją drogą ciekaw jestem kiedy przez Dąbrówkę będzie można przejechać samochodem. Szanse jak widzę coraz większe. Szczególnie jak się wie kto tam ma swoje posiadłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo trafne uwagi.
      Widoki z Domaniówki warte zmiany szlaku, inne niż na poprzedniej trasie.
      Zejście do Przełomu Lubrzanki po deszczu naprawdę trudne. My je znamy, wiec wybieramy się na tę trasę w suche dni,większość grupy z kijkami, które bardzo ułatwiają zejście. I mamy zastrzyk adrenaliny oraz wspomnienia do następnego razu. Ciekawe, czy jest gdzieś łagodniejsza ścieżka?
      Wjazdu samochodem nawet nie próbuję sobie wyobrażać, ale pamiętam stary przebieg podejścia na Klonówkę, taki naprawdę dawny, kiedy docierało się oficjalnie do triangula, a teraz inny przebieg i asfaltu przybyło. I oby nikomu nie przyszło do głowy pociągnąć go dalej przez pola.

      Usuń
  3. Kilka lat temu, gdy szlak był latami nieodnawiany, zamyśliłem się i skręciłem ze ścieżki w lewo. Idąc na "siagę" przez las wylądowałem w pobliżu gospodarstwa naprzeciwko mostku na Lubrzance. Było dużo łatwiej, ale pewnie byłyby problemy jeśli to jest teren prywatny.O wariancie z dojściem do hotelu "Przedwiośnie" nie wspominam ze względu na perspektywę zaliczania niezbyt bezpiecznego odcinka drogi do mostku - wąska droga a ruch momentami spory. Eh, zostają wspomnienia. A co do Klonówki to w ub. roku widziałem już samochody osobowe, którymi "turyści" podjechali na wysokość platformy widokowej. Niestety sprzedaż trenów pod budowę jest tylko sprawą czasu. Proszę zobaczyć co się dzieje na stokach Sieniewskiej czy Baraniej Góry nad Oblęgorkiem. Minęły 3 lata od czasu jak napisałem z córką przewodnik po Głównym Szlaku Świętokrzyskim a jakie zmiany. Nawet w Paśmie Jeleniowskim!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, takie zmiany nam grożą. Ale to wielka stara dla krajobrazu.
      Z jednej strony dawne pola zarastają lasem, z drugiej w atrakcyjnych miejscach wyrastają rezydencje. A biedny turysta ginie w tym wszystkim. I nikt nie myśli o walorach przyrodniczych i krajobrazowych.
      Stok Klonówki przy szosie w Masłowie stopniowo jest zabudowywany, drugi jeszcze się broni, bo brak dojazdu, ale to chyba tylko kwestia czasu.

      Usuń
  4. Sam bym miał dziecięcą radość z możliwości powspinania się po tych skałkach.
    Może i leniwa ta wycieczka, ale fajna i droga warta przejścia.

    Dyskusja pod tekstem frapująca. U nas też się wiele zmienia, pojawiają się ogrodzenia, zarastają polany, część szlaków się trzyma świetnie, ale znam takie gdzie przejście wymaga pewnej dozy bezczelności bo co krok widzi się tablice z napisem "teren prywatny".
    Myślę że najwyższa pora by pojawiła się "ustawa turystyczna i o ochronie krajobrazu", udaje się powoli oczyścić szlaki komunikacyjne z koszmarnych bannerów reklamowych, ale wciąż brak prawa jednoznacznie regulującego kwestie dostępu do miejsc istotnych krajoznawczo i zakazującego grodzenia istniejących przejść i ścieżek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój komentarz uświadomił mi, że faktycznie, nie tylko na naszych szlakach takie tablice się pojawiają. W Beskidach to też problem; na szlaku pojawiają się takie tablice i dobrze, jeśli jest strzałka wskazująca, jak iść dalej.
      Z tego wynika jeszcze jedna sprawa - aktualizacja map turystycznych. Szlak zmienia przebieg, a mapa uwzględni to w wydaniu za kilka lat, bo nawet nowe są wiernymi kopiami starych. Teraz ukazała się nowa mapa Gór Świętokrzyskich - zaktualizowana, ale, jak widać zmiany już ja wyprzedziły.

      Usuń
    2. Najgorzej, gdy płyniemy kajakami, a niektóre gospodarstwa pogrodzone są do samej rzeki (zasieki, tabliczki itp.), przez co niemożliwe staje się wyjście z kajaka na brzeg - tak nie powinno być, a nieraz jest bardzo niebezpieczne.

      Usuń
    3. O, to już makabrycznie. Własność własnością, ale wypada zrozumieć turyst, który wiosłuje rzeką. Wspólna ona jest przecież. I właściciele na pewno są świadomi używania rzeki jako trasy dla kajaków. Podejrzewam ich o celowe działania, żeby zniechęcić kajakowiczów. Albo wymusi zapłatę.

      Usuń
    4. Wielu nie zna prawa wodnego, a ono mówi że 1.5 metra od brzegu musi być wolne od ogrodzeń. Ja się nie patyczkuję. Jak jest potrzeba toląduję z naruszeniem "własności prywatnej" i w razie awantury proszę o telefon na policję.

      Usuń
    5. No patrz, ja nawet nie wiedziałam, że jest prawo wodne. A jednak takie informacje trzeba mieć, bo nigdy nie wiadomo, kiedy mogą się przydać.

      Usuń
    6. Jest i czasami nawet działa ;)

      Usuń