Wkraczamy w szczególnie piękną porę roku.
Wiosna rozgościła się na dobre. Najpiękniej jest teraz w okolicach Szerzaw i
tam wyruszyliśmy na środową wycieczkę.
na horyzoncie pasmo Bostowskie i Łysogóry
Po drodze spotykamy znane już obiekty,
które są nowe dla Krzysztofa. Jest okazja, żeby mu je zaprezentować w wiosennej
odsłonie.
Już w Michałowie oglądamy pozostałości ruin
pudlingarni, która popadła w ruinę po wielkiej powodzi w 1903r.
ruiny pudlingarni w Michałowie
Na leśnej drodze do Rzepina wyrósł grzybek
przypominający smardza. Na szczęście nikt nie odważył się sprawdzać tego organoleptycznie
i poprzestaliśmy na sfotografowaniu go. Po porównaniu ze zdjęciem w atlasie okazało się, że to piestrzenica
kasztanowata zwana też sobowtórem smardza, która jest grzybem trującym.
piestrzenica kasztanowata
pora na kwitnienie sosny
Z lasu wyszliśmy na otwartą przestrzeń, w
której dominowała zieleń zbóż i biel kwitnących drzew i krzewów.
wśród zieleni i bieli
wiosna!
widok na wiatraki w Szerzawach
widok na pola Rzepinka
okolice Rzepinka
Polnymi drogami zmierzaliśmy na południe
upajając się widokami na okoliczne pola z pasmami gór w tle, a pejzaże były
takie, że chciałoby się je łyżkami jeść.
okolice Jadowników
widok na góry Miejską i Psarską
widok na Pasmo Klonowskie
widok na Łysogóry
widok na pola Szerzaw
Piękno odbieraliśmy kilkoma zmysłami. Od
czasu do czasu docierał do naszych uszu warkot pracujących w polu traktorów,
ale przeważnie towarzyszył nam śpiew skowronków. Może już mniej przyjemne były
wrażenia węchowe, bo trafiały się pola z rozrzuconym obornikiem, jak to my
nazywamy „folklorem”.
wiosenne prace polowe
jaszczurka
Były też inne atrakcje, choćby młyny wodne.
Jeden na Świślinie w okolicy Rzepinka, niestety już nieczynny, a drugi na
Psarce w Świętomarzy, który wydaję się być czynny.
niektórzy wszędzie zajrzą
młyn wodny w Dodatkach
chybotliwa kładka na Świślinie
Świętomarz - młyn wodny z 1931 roku
Nie przeszliśmy też obojętnie koło perełek
architektury sakralnej. W Świętomarzy wstąpiliśmy do gotyckiego kościoła p.w.
Wniebowzięcia NMP z 14. – 15. w. W Tarczku obejrzeliśmy romański kościół p.w. św.
Idziego z 13. w.
kościół w Świętomarzy
jego wnętrze
kościół w Tarczku
Dalsza trasa przebiegała prawdopodobnie
szlakiem zielonym, który na odcinku Tarczek – Bodzentyn zachował dwa znaki –
jeden na wejściu, drugi na wyjściu.
Na rynek w Bodzentynie przybyliśmy na pół
godziny przed odjazdem busa, był więc czas na spokojne zjedzenie lodów i inne
atrakcje.
Trasa okazała się dość długa(21,5 km), obfitowała sporą
ilość atrakcji i mnóstwo wrażeń.
Tekst
– Edek
Zdjęcia
– Edek i Janek
Ciekawe widoczki...
OdpowiedzUsuńJedne z naszych ulubionych. :)
UsuńKiedyś zastanawiałem się co to za ruiny w Michałowie. A to pudlingarnia!:) Nowe słowo dla mnie:)
OdpowiedzUsuńTeraz widzę, że nawet był wspominek we wpisie z października 2017, ale bez fotki nie skojarzyłem i nie zapamiętałem:)
Ta pudlingarnia (dla mnie to również słowo-zagadka)jest obiektem bardzo trudnym do sfotografowania, bo normalnie jest albo zarośnięta, albo ma kanał ma zasypany śmieciami. Tym razem koledzy trafili na właściwy moment.
UsuńMam to samo, aż sobie musiałem sprawdzić co zacz i teraz odgrzebię (jeśli bnędzie?) w ppdręczniku do metalurgii, jak ten proces wyglądał. Bo to co poszą w necie iż w efekcie prazenia odtrzymywano żelazo kute jest cokolwiek mało wiarygodne. Być może chodziło o żelazoo właściwościach podobnych do kutego ale tańszą metodą?
UsuńMatko jedyna! Nie rozumiem pytania. Odmawiam udzielenia odpowiedzi. ;)
UsuńPiękna wędrówka... Aż mi nogi same "chodziły" podczas czytania.
OdpowiedzUsuńMnie też. Nie byłam i trochę kolegom zazdroszczę.
Usuń