Takie
są Anie – nie zadowolą się byle czym.
Tym
razem napawały się wycieczką w okolicy zalewu w Brodach. I wszystkiego tam było
w bród.
Początkowo
nasze turystki wędrowały południowym brzegiem zalewu. A tu woda, lazurowe
niebo, mięciutki piasek pod stopami, zapach prawie nadmorski, ba, nawet
szczeżuje. Ich obecność świadczy podobno o czystości wody. Wniosek – woda w
zalewie w Brodach jest czysta.
słońce zatonęło w zalewie
najpierw jedna skorupka
potem całe stadko
Wędkarzy
nie było. Widoki nie tylko na wodę i niebo, ale też i na malowniczą wyspę na
zalewie.
kwitnąca wyspa
W
okolicy restauracji Karpik przyszło dzielnym niewiastom wejść na szosę – tu
było niezbyt przyjemnie. Dość powiedzieć, że remont trwa.
Co
robić w tej sytuacji?
Pora
w las. A tam suche podłoże, bo las sosnowy. W nim zaś jeden z naszych
ulubionych rezerwatów – Skały w Krynkach. Najpierw jedna grupa piaskowców
dolnotriasowych. Plus solidna porcja zachwytów.
skałki w słońcu i cieniu
Skalna TV nadaje
Potem
wyprawa eksploracyjna. Bo nam się Anie zaparły, że same znajdą wejście do
wąwozu skalnego, o którym wiadomo, że jest, ale jakoś nie udawało się tam
wejść, bo trudno.
Dla
chcącego nic trudnego. Ścieżka w stronę wąwozu znaleziona, wejście wykonane.
Ba, nawet przejście wąwozu miało miejsce. I to nie jest wąwóz dla słabiutkich
kobietek. Tu trzeba odwagi i rozwagi, żeby się nie wyłożyć na jakiej podstępnej
gałęzi, głazie albo innej przeszkodzie. No i dno wąwozu podmokłe, miejscami z
wodą lub błotem. Ale jego ściany jakie piękne! Warto było się trochę sponiewierać.
Poza tym, wydaje nam się, że dotarłyśmy do wejścia do jaskini św. Barbary. A
jak nie do tej, to do jakiejś na pewno. Wejście było, ale wchodzenia nie. Żeby
było jasne. I bez tego się nieźle wybrudziłyśmy.
na dnie wąwozu skalnego
ściana wąwozu
pod skałą po lewej jest prawdopodobnie wejście do jaskini
W
końcu zrobiło się naprawdę trudno i przyszło podejść świetną ścieżką (inną niż
poprzednia) do skałek. Oczywiście było podziwianie drugiej grupy skalnej – tam
może mniejsze skały, ale za to jakie dyskusje rozgorzały, czy ta skała
przypomina węża, a może jednak jaguara.
wyjście z wąwozu
i znów skałki
Kiedy
już nastąpiło nasycenie widokami skalnymi, turystki przeniosły się z pomocą
szlaku w okolice polne. Skromnie się wydawało na początku – ot, zwykłe pola.
Ale wystarczyło wejść na wzniesienie i odwrócić się, a tam na horyzoncie góry
od Pasma Jeleniowskiego po Klonowskie. Szkoda tylko, że naprawdę daleko.
pola Krynek
Ze
wzniesienia schodzimy uroczym wąwozem lessowym do wsi Krynki. No, kto by
pomyślał, że trafimy do takiego przyjemnego wąwozu?
w wąwozie na szlaku
W
Krynkach byliśmy niedawno, więc nasze Anie nic nowego ani ciekawego nie znajdą,
pomyślicie. Błąd.
Przecież
jeszcze nie zaglądaliśmy na cmentarz. I ten okazał się wart odwiedzin.
Otóż
jest tu grób Ludomira Wędrychowskiego – powstańca styczniowego, który walczył w
oddziałach Dawidowiczów i Langiewicza, a po upadku powstania znalazł się we
Włoszech w oddziale Garibaldiego. Całą tę drogę przeszedł z bratem, Inocentym,
którego losy po powrocie z Włoch są nieznane. Ludomir zaś założył rodzinę,
mieszkał w Brodach i pracował w Nietulisku. Nagrobek powstańca odnowiono
niedawno, ustawiono też przy nim kamień z powstańczym ryngrafem.
nagrobek Ludomira Wędrychowskiego
Jest
na cmentarzu w Krynkach kilka interesujących starych nagrobków, w tym jeden szczególny – to miejsce pochówku
Marianny, której nazwiska nie potrafię odcyfrować. Miała ona polskie nazwisko
panieńskie i francuskie po mężu. Młoda kobieta zmarła w roku 1846, a napisy na
nagrobku są wykonane po polsku i francusku.
nagrobek Marianny
kamienne krzyże
To
teraz kościół pod wezwaniem NMP w Krynkach. Ten był pokazywany już wielokrotnie
– a to jego drewniana brama, a to wnętrze. Czego nie pokazywałam? Fresku
związanego z historią Dębu Partyzantów (tu link). Mamy tu nabożeństwo na
polanie przy dębie. Może odprawia je proboszcz Antoni Aksamitowski, który przyjeżdżał
do parafian ukrywających się w lesie w czasie pierwszej wojny światowej?
brama raz jeszcze
chrzcielnica
fresk z leśnym nabożeństwem
Pora
wreszcie kończyć wycieczkę i relację. Jeszcze tylko mały spacer przez Krynki i
Brody, pożegnalny rzut oka na zalew oraz zabytkowy przepust i czas do domu.
tablica poświęcona Staszicowi lekko się potarzała
pylony bez zmian
Tyle
dostały dwie Ania na jednej niedługiej (9 km) wycieczce. Jeśli ktoś uważa, że
to mało, to brylanty, kwiaty i czekoladki chętnie przyjmiemy.
Zdjęcia – tym razem
tylko jednej Ani
Po raz kolejny nie zawiodłem się na (P)Ani pamięci!:)
OdpowiedzUsuńDo dębu mam zamiar jeszcze wracać. Ciekawe jest to, że na fresku została też uwieczniona kapliczka. Teraz, jak wiadomo są krzyże (też dość ciekawe).
Bardzo fajna jest fotka z pyszczkiem kamiennego gryzonia!
Doczytałem, że przelew stanowił jaz ulgowy zakładu wodnego obsługującego pudlingarnię i walcownię - elementy Staszicowskiego "Kombinatu Kamiennej". Czyżby chodziło o pudlingarnię z Michałowa? Może były dwie?
Pierwotna budowla także została zniszczona podczas powodzi w 1903 roku.
Jaz zrekonstruowano w 1964 r. Znajduje się też w herbie Gminy Brody.
No tak, na kamieniu wyryto, że zbiornik znajduje się w miejscu, gdzie piętrzono wodę dla potrzeb pudlingarni i walcowni. Więc takich zakładów musiało być kilka:)
UsuńMam wrażenie, że chodzi tu o związek z walcownią w Nietulisku. Ona też została zniszczona podczas tej powodzi.
UsuńOgólnie rzecz biorąc Kamienna zasilała swoimi wodami wiele zakładów Staropolskiego Okręgu Przemysłowego. Ja domorosłymi sposobami próbowałam kilka zdań na ten temat przemycić w tekście na 190 rocznicę śmierci Staszica, ale nie jestem specjalistą w dziedzinie metalurgii.
W Krynkach miałyśmy dużo szczęścia, bo akurat trwają prace przy budowie kościelnego ogrodzenia i można było zajrzeć bez problemów do wnętrza.
Temat jest ogromny i ja go nie ogarniam. Podziwiam tylko to co zostało w okolicy:) Na podstawie krótkich opisów np. tutaj
Usuńhttps://pl.wikipedia.org/wiki/Zbiornik_Brody_Iłżeckie
- ogólna koncepcja zakładała budowę wielkich pieców (w górze rzeki), następnie pudlingarni i najniżej walcownie.
Tutaj zaś jest informacja, że pudlingarnia i walcownia znajdowały się tuż u podnóża tamy
http://www.brody.info.pl/zabytki.html
Także mój ostrożny wniosek jest taki, że walcownia mogła być też w Brodach i kolejna w Nietulisku. Wyżej zaś była (to już wiemy) pudlingarnia w Michałowie i wielkie piece w Starachowicach, Wąchocku, Rejowie itd.
Wiele obiektów zaplanowanych przez Staszica pozostało w postaci ruin, coraz bardziej zniszczonych, niestety. Ale w sumie świadczą o tym, że mieliśmy na naszych terenach prawdziwe centrum przemysłowe. W dodatku bardzo dobrze przemyślane.
UsuńZważywszy na niską wydajność takich procesów, uzyskanie większej ilości wyrobu wymagało dywersyfikacji miejsc produkcyjnych. To tłumaczy wielość miejsc jakie opisujecie.
UsuńI tak w prostych inżynierskich słowach wyjaśniłeś wszystko.
UsuńNawet jeśli wydajność była niewielka, to i tak znaczenie historyczne na drodze rozwoju myśli technicznej pozostaje.
Lubię te okolice... najczęściej ludzie widzą tylko zalew i ewentualnie moczą kija a w koło tyle ciekawych miejsc.
UsuńMasz rację. Okolice zalewu to w dużej mierze kwintesencja różnorodności Ziemi Świętokrzyskiej - las, pola, skałki, wąwozy, zabytki architektury sakralnej i przemysłowej. Ale mało jest miejsc, gdzie to całe bogactwo występuje tak blisko siebie.
UsuńTaki komentarz przysłał znany wam Ob.wieś drogą mailową. Nie mogę sobie odmówić przyjemności opublikowania go:
OdpowiedzUsuńWłóczęgowo
Raz pewne ł-Anie, zaszyły się w leśne kniei ostępy
i tak się starały wędrować, aby ich żaden "myśliwy",
nie mógł upolować !
pozdrawiam: " Ob. Wieś "
Świetne.
UsuńŚwietna wędrówka i najlepsze, serdeczne życzenia.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuń