To miała
być krótka wycieczka z dogodnym dojazdem. Zero stresu dla prowadzącej. No i
może po niebrzydkim terenie. O ładnej pogodzie nie wspomnę, nie można żądać
zbyt wiele.
A co było?
Zmiana
rozkładu jazdy pociągów. Wyjeżdżamy przed świtem. Kiedy rano zadzwonił do mnie
Staszek, pomyślałam – wycofuje się z powodu ciemności, a on mi tylko bilet
chciał kupić.
Jedziemy.
Rozjaśnia się. Ale słońce na razie nie ma ochoty wyleźć zza chmur.
W Kielcach
przesiadka na autobus miejski. Wysiadamy w (na?) Bukówce i ruszamy na szlak.
Cała trasa
prowadzi niebieskim szlakiem i jedyną moją troską jest to, jak spowolnić grupę,
żebyśmy za wcześnie nie doszli na stację w Słowiku. Najlepszymi spowalniaczami
są zdjęcia. A jest co fotografować. Jesień pcha się w obiektyw ze wszystkich
stron.
na szlaku
my jesteśmy krasnoludki
Spokojnie
podchodzimy na Telegraf. Jest może odrobinkę stromo, ale do przejścia. Samo
podejście nie jest długie ani męczące.
jest łatwo
jedna przeszkoda - wielkie mi co
Trochę żal
widoków na Kielce, które się z tego szczytu rozciągają. Zasnuwa je poranna
mgła.
Ruszamy więc
w stronę góry Hałasa. Tu na trasie też jesiennie i kolorowo. A po zejściu na
polanę u podnóża góry mamy ucztę – ciasta, ciasta… One też nas odrobinę
spowalniają.
kolorowo na szlaku
i na talerzu
coś na ząb dla wiewiórek
i znów w drogę
Opuszczamy
Pasmo Dymińskie i wkraczamy na Posłowickie. Tacy jesteśmy rozluźnieni, że nie
zauważamy jednego zakrętu szlaku. Podczas poszukiwań napotykam niedużą nadrzewną
kapliczkę. A potem szlak się znajduje (a raczej Staszek jako jedyny go nie
zgubił i zwołał wszystkich – kierownictwo do zwolnienia!) i możemy wdrapywać
się na Pierścienicę.
i znów czerwienie i brązy
nadrzewna kapliczka
I tu widoki
na Kielce raczej niewidoczne. Spotykamy uroczego psiaka w barwach jesieni.
No, ten to jest trudny do schwytania w obiektyw – taki ruchliwy.
gdzie te Kielce?
rudy jesienny spaniel wtapia się w otoczenie
Zejście z
Pierścienicy to dalsze pławienie się w jesiennym lesie. Buki nawet bez słońca
płoną rudą czerwienią liści. My spokojnie schodzimy, a spora rozproszona grupa
kolarzy podjeżdża pod tę górę. Trochę się męczą, ale nic ich nie załamuje.
zatrzymałam koleżanki na chwilę
a kolarz nawet nie odpocznie
Zatrzymujemy
się przy kapliczkach i uciekamy przed dużą grupą motocyklistów. Na
szczęście nie jadą oni ścieżką szlaku, ale i tak hałasu robią tyle, że las
truchleje. Ich zdjęć nie będzie – nie mam zamiaru pokazywać takich typków.
dwie polanki - dwie kapliczki
a między nimi jesienne barwy
Na
zakończenie zostaje nam Biesak. O, tu mamy atrakcji co nie miara.
Liście już
nie tylko żółte i rude, ale pojawiły się nawet różowe.
gałązka
ścieżka
W iglastym
lesie zachwycamy się zwykle bluszczami oplatającymi pnie i płożącymi się na
ziemi.
mocny zielony akcent
Przy
zejściu zostajemy znokautowani przez jesień. Ten odcinek lasu jest niezwykle intensywnie
wybarwiony. Aż nie chce się wierzyć, że to możliwe. A warto pamiętać, że słońce
nadal nie świeci.
bukowo i jesiennie na Biesaku
Z żalem
opuszczamy jesienne Pasmo Posłowickie. Do odjazdu pociągu zostało około
dwudziestu minut. Czekamy. Przynajmniej raz możemy wrócić z wycieczki
komfortowo i bez przesiadek.
A trasa?
Krótka była – 11,2 km. Nie szkodzi. I tak jesteśmy zadowoleni.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Jesienny kolorowy spacer...
OdpowiedzUsuńTak było.
UsuńAle barwnie! Chromoterapia jesienego splinu ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe tereny.
Kielczanie mają wyjątkowe szczęście - kilkanaście minut autobusem do granic miasta w dowolnym kierunku i już można zaczynać wędrówkę w ładnej okolicy.
UsuńNasze Skarżysko ma podobnie, ale skromniej. Mniej górek mamy.