Tym razem
wybrałam się tam z koleżanką w upalny wrześniowy dzień. Wtorek to był. Efekt –
w Krakowie zdecydowanie mniej turystów niż w długi majowy weekend (tu link). Nie, żeby
wcale, jednak nie ma tłumów.
Na
Kazimierz udajemy się spacerowym krokiem z dworca kolejowego. Oznacza to
przejście Floriańskiej, Rynku, Grodzkiej i Stradomskiej. Po przekroczeniu
Plantów Dietlowskich znajdujemy się na Kazimierzu.
Tu idziemy
ulicą Krakowską i najpierw kierujemy się na prawo w ulice Meiselsa i Paulińską.
Dzięki temu możemy obejść klasztor oo. Paulinów na Skałce. Może to nie
najlepszy pomysł, bo nadkładamy sporo drogi, ale przynajmniej mamy widok na
Skałkę od strony Wisły.
kościół i klasztor widziane z bulwaru nad Wisłą
św. Stanisław z Piotrowinem
kościelne wieżyczki
W końcu i
tak znajdujemy bramę główną, przekraczamy ją i widzimy bazylikę św. Michała
Archanioła i św. Stanisława Biskupa i Męczennika oraz sadzawkę św. Stanisława
usytuowaną na dosyć sporym placu. Trafiamy akurat na wycieczkę, słuchamy więc
przewodniczki, która opowiada historię tej sadzawki, powstałej w miejscu,
gdzie, jak mówi legenda, porzucono rozczłonowane szczątki świętego tuż po
zamordowaniu go.
udało nam się "złapać" moment, gdy brama nie była zastawiona przez żaden pojazd turystyczny
bazylika
i znów św. Stanisław
Za sadzawką
znajduje się Ołtarz Trzech Tysiącleci zaprojektowany przez zespół pod
kierownictwem profesora Wincentego Kućmy.
ołtarz (chciało by się, żeby miał inne tło)
Zwiedzamy
też samą bazylikę. Przy czym podczas wchodzenia na jej schody zauważam, że
krata wejściowa do Krypty Zasłużonych jest zamknięta. Trudno – zajrzymy tam
innym razem.
W bazylice
efektowny barok. Tu też przemawia do nas historia. Znajdziemy tu i popiersie
ojca Kordeckiego i epitafium Jana Długosza. Koniecznie trzeba się zatrzymać
przy ołtarzu świętego Stanisława, który nie jest tu wprawdzie pochowany, ale ów
ołtarz jest ważnym miejscem jego kultu.
Apoteoza Michała Archanioła - obraz Tadeusza Kunze w ołtarzu głównym
ołtarz św. Stanisława
epitafium Jana Długosza
Przy ulicy
Skałecznej nie sposób nie zauważyć dostojnego gotyckiego kościoła. To kościół
św. Katarzyny. Wszystkie teksty na jego temat informują, że dwukrotnie
ucierpiał na skutek trzęsienia ziemi. Nie do wiary, ale to prawda.
trudna do sfotografowania bryła kościoła
Już samo
wejście do świątyni prowadzące przez gotycką kruchtę jest właśnie obiektem
przebudowanym po jednym z takich trzęsień w piętnastym wieku.
kruchta
Wnętrze
kościoła jest imponujące – niesamowite sklepienia, prezbiterium, ołtarze,
obrazy malowane na drewnie. Szczególnie rzuca się w oczy manierystyczny
nagrobek Wawrzyńca Spytka Jordana upamiętniający również jego ojca i dziada. Taka tam mnogość szczegółów, że nietrudno się
zagubić wśród postaci gęsto zaludniających kompozycję.
barokowy ołtarz główny w gotyckim wnętrzu
centralny fragment nagrobka Spytka Jordana
Koniecznie
trzeba też zajrzeć do przylegających do kościoła gotyckich krużganków klasztoru
augustianów. I tu znajdziemy wiele ciekawostek.
krużganki
fresk "Misericordia Domini"
centralna część nagrobka Izajasza Bonera, o którego beatyfikację starają się Augustianie
Kierujemy
się wreszcie w stronę Placu Wolnica i wkraczamy na żydowską cześć Kazimierza. Zbliża
się pora obiadowa i dlatego zauważamy głównie małe knajpki, stoliki wystawione
na chodnik, gdzieś się w końcu trzeba zatrzymać.
Po obiedzie (strasznie dużą porcję makaronu sobie zamówiłam, nie do przejedzenia) spacerujemy kazimierskimi uliczkami. Tym razem udaje mi się zajrzeć do synagogi. A nawet dwóch.
synagoga Izaaka - do zwiedzania następnym razem
Najpierw
zaglądam do synagogi Kupa. Trudno się tam dostać, bo trwa remont ulicy
Miodowej, ale w samej synagodze cicho jest i spokojnie mogę obejrzeć malowidła
na drewnianym stropie i ścianach. Na sam strop mogę spojrzeć też z balkonu
babińca – ciekawe wrażenie, trzeba przyznać.
wnętrze synagogi
polichromie na stropie widziane z dołu i z babińca
fragment polichromii - przypuszczam, że to mój znak zodiaku
wnętrze synagogi
polichromie na stropie widziane z dołu i z babińca
fragment polichromii - przypuszczam, że to mój znak zodiaku
Pamiętam,
że w kwietniu nie udało mi się zajrzeć do synagogi Remuh. Tym razem mogę
spokojnie ją zwiedzić. Jej wnętrze wydaje się bardzo maleńkie. Zwłaszcza, że
zajęte jest przez sporą grupę Francuzów.
Aron ha-kodesz
kolebkowe sklepienie
bima
Mogę schronić się na cichym i spokojnym cmentarzu Remuh. Muszę przyznać, że znajdujące się tu nagrobki robią na mnie wielkie wrażenie – są bardzo stare, czytałam, że dużą ich część odkopano spod grubej warstwy ziemi podczas renowacji cmentarza w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku.
Aron ha-kodesz
kolebkowe sklepienie
bima
Mogę schronić się na cichym i spokojnym cmentarzu Remuh. Muszę przyznać, że znajdujące się tu nagrobki robią na mnie wielkie wrażenie – są bardzo stare, czytałam, że dużą ich część odkopano spod grubej warstwy ziemi podczas renowacji cmentarza w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku.
Sam cmentarz jest dla mnie miejscem, gdzie czuję się jak analfabeta – nie jestem w stanie odczytać żadnej inskrypcji, zauważam jedynie, że pewne groby są szczególnie ważne dla odwiedzających – przy nich leżą całe sterty niewielkich karteczek. Wiele tych kartek już uległo zniszczeniu przez wilgoć i czas. To tak zwane kwitełech, czyli kartki z prośbami o wstawiennictwo ważnego rabina do Boga.
I tyle zwiedzania wystarczyło mi na ten pobyt w Krakowie. Nadal pozostaje niedosyt. Ale to taki motywujący niedosyt – mam nadzieję, że zachęci mnie do kolejnej wycieczki do Krakowa.
Zdjęcia – Teresa i ja
Pięknie... nie mogłem się doczekać w jakim to składzie ? - już myślałem ,że w szerszym.
OdpowiedzUsuńTym razem dwuosobowo. Przy okazji tego wyjazdu aparat splatał mi figla i zdjęcia malutkie zrobił - coś sobie tam poprzestawiałam. Teraz bardziej na niego uważam.
UsuńJak fajnie poczytać o znanych i lubianych miejscach widzianych oczami kogoś innego. A wiesz że w tych krużgankach jakoś nigdy nie byłem?! Normalnie mi teraz głupio.
OdpowiedzUsuńI nagrobek tumbowy na cmentarzu żydowskim, czytałem ostatnio (bo jakoś nigdy się wcześniej nie wgryzałem) że nieczęste i gdzie indziej uchodzą za atrakcje.
My zostałyśmy do krużganków zawrócone przez panią sprzedającą pamiątki. radziła wrócić i koniecznie je obejrzeć. Opłaciło się posłuchać dobrej rady.
UsuńCo do cmentarza - naprawdę brakowało mi tam przewodnika, czułam się zagubiona i jednocześnie zaskoczona nagrobkami. Robią wielkie wrażenie.