Nie
zaczęliśmy w Wiernej Rzece. Nie wyruszyliśmy żółtym szlakiem. I w ogóle
szukaliśmy nowych dróg. No i nowe drogi znalezione, zapamiętane – do powtórki.
Miedzianka czeka na nas
Wysiedliśmy
z pociągu w Rykoszynie, bo właściwie nigdy tu nie byliśmy. Maszerowaliśmy
ładną drogą prowadzącą wzdłuż torów w kierunku kamieniołomu. Właściwie nic specjalnego.
zagajnik po jednej stronie torów
nasza grupka po drugiej
Po dotarciu
do szosy zamierzaliśmy iść ścieżką szlaku zielonego, ale przyplątała się bardzo
ładna prowadząca dawną kolejką ścieżka czerwonego szlaku rowerowego. Nie wiadomo
skąd i dokąd ona prowadzi, bo w końcu nam ten szlak zniknął.
owoce kaliny i tarniny przy dróżce
Okolica zdaje się obfitować w kamieniołomy, więc ich
szukaliśmy. Sukces, powiedziałabym, umiarkowany, żeby nie powiedzieć kalpa
kompletna. Zarośnięte one są i tyle.
w zarośniętym przez las dawnym kamieniołomie
W końcu w pobliżu niebrzydkiej piaskowni Janek przekonał mnie, że pora jednak pomyśleć o
głównym celu wycieczki – Miedziance, od której dosyć daleko odeszliśmy.
piaskownia w lesie
Jedna leśna
dróżka, druga, trzecia, trochę chaszczy i wreszcie wyszliśmy w okolicy Miedzianki.
Zaczęliśmy podejście od wschodu. Bez jakiegokolwiek szlaku, jedynie ścieżkami.
Ostatecznie, tyle już razy tymi ścieżkami się chodziło, to i tym razem udało
nam się podejść na tę górę.
chaszcze i widoki za nami
oko w oko z Miedzianką
Przedarliśmy
się przez piaszczyste ścieżki, potem kłujące chaszcze i wreszcie można było iść
skalną granią, podziwiać widoki na okolice. Okazało się jednak, że nietypowy
kierunek wchodzenia jest atrakcyjny, ale trudniejszy od przejścia z zachodu na
wschód. Nic to, przecisnęliśmy się przez szczeliny, pokonali skalne stopnie.
różne sposoby pokonywania skałek
W nagrodę mogliśmy podziwiać samą Miedziankę i widoki z niej. Otaczała nas złota jesienna panorama.
giniemy w pejzażu
widok z Miedzianki na zachód
Ja nie mogłam się oprzeć urodzie skałek. A i roślinność interesująca znalazła się wśród skał.
skały
czosnek skalny
ale jabłonki się w tym miejscu nie spodziewaliście, prawda?
Po sporej porcji zachwytów przyszła pora opuścić Miedziankę. Nie chcieliśmy iść do Wiernej Rzeki. Trzeba było poszukać innego rozwiązania.
Zeszliśmy z góry żółtym szlakiem do szosy. Przy okazji rzuciliśmy okiem na wejście do jaskini, ale znów nie było chętnych do jej penetrowania. I dobrze.
ściany jaskini
Po zejściu
ze szczytu pozostał nam już tylko marsz szlakiem na południe. Oczywiście nie
obyło się bez oglądania się za siebie, żeby jeszcze raz i jeszcze raz rzucić
okiem na Miedziankę.
Miedzianka coraz dalej
postój na skraju lasu
Leśny
odcinek szlaku też nam się podobał, ale mnie już świerzbiły łapki, żeby
wprowadzić jakieś zmiany. Pamiętam przecież, że w czasach, gdy ten szlak był
znakowany słabo albo wcale, chadzaliśmy różnymi ścieżkami. I zawsze się do
Chęcin dotarło. To czemu nie tym razem?
las na szlaku
Najpierw
wybrałam bardzo ładną drogę u podnóża Grząb Bolmińskich. Szeroka, z widokami na
północ. Co jakiś czas znów nam się wyłaniała Miedzianka w dali na horyzoncie.
moje ulubione samotne drzewa z widokiem na Miedziankę
brzozowy zagajnik
turyści na polnej drodze
widok na pola Polichna
Zdarzały
nam się drogi kierujące nas na Grząby, ale uparcie trzymaliśmy się planu i takimi
drogami na skraju lasu z widokami na pola dotarliśmy aż do rzeki Hutki i nowego
mostu na niej.
Hutka pod mostem
i poza nim
Za mostem
widać było pięknie zaznaczone wejście szlaku żółtego na Grzywy Korzeczkowskie,
ale i tu udało mi się przekonać kolegów, że może warto spróbować innej drogi do
Chęcin. Wydawała się krótsza niż przejście szlakiem. Chyba nie była. A w każdym
razie niewiele.
Ale za to
mieliśmy urozmaicenie – pola, nieduże zagajniki, niewysokie wzniesienia. Nudno
nie było.
brzozowa alejka
doskonała polna droga, nieprawdaż?
kolejny zagajnik dla urozmaicenia
u podnóża Sosnówki
No i na
końcu Staszek wypatrzył ze wzniesienia, na które nas zaprowadziła nasza droga,
Chęciny. Wniosek – to nie ja doprowadziłam grupę do końcowego przystanku w
Chęcinach, a Staszek do spółki z polną drogą.
I tak
zakończyła się nasza jesienna eskapada. Liczyła ona 20,2 kilometra (oj, gdyby
nie te głupie poszukiwania kamieniołomów, byłoby krócej) i dała nam dużo
radości. Zmęczenia, rzecz jasna, też trochę.
trasa wycieczki
Zdjęcia – Janek, Staszek i ja
"...sprawdzamy wariant zejścia..." - nie ma co się spieszyć,każdy jakoś zejdzie :)
OdpowiedzUsuńza to widoczki pierwsza klasa
Wybraliśmy najbezpieczniejszy.
UsuńDaj Panie Boże więcej takich "niestandardów" ;)
OdpowiedzUsuńO, tak. Ale coraz trudniej o drogi, którymi jeszcze nie chodziliśmy. Zima za pasem - pora wracać na standardowe ścieżki.
UsuńNastępnym razem po zejściu z Góry Miedzianka zapraszamy do odwiedzenia tuż u podnóży góry - Muzealnej Izby Górnictwa Kruszcowego w Miedziance. W sam raz na wiosenną wyprawę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
MIGK w Miedziance