Co tu dużo
mówić – to główne atrakcje niedzielnej wycieczki. Owoce borówki amerykańskiej
jedliśmy garściami. Było kilka postojów na ich jedzenie, co u nas jest absolutną
rzadkością.
A borowików
początkowo nic nie zapowiadało.
Wystartowaliśmy
w Mircu. Tym razem zainteresowała nas tam zabytkowa figura św. Jana Nepomucena.
Chudziutki on bardzo.
dziewiętnastowieczna figura świętego
figura znajduje się niedaleko tego budynku
pomnik już był pokazywany w lutym, ale teraz wersja w letnim słońcu
Potem
pomaszerowaliśmy w kierunku lasu, ale nie od razu do niego weszliśmy.
Malcówki - punkt wymiany książek
Maszerowaliśmy dosyć długo szosą wzdłuż lasu, przeszliśmy nawet przez Tychów Podlesie, a potem zupełnie nieoczekiwanie skręciliśmy w leśną drogę. I tu
nastąpiło pierwsze spotkanie z borowikiem, który nieśmiało, ale jednak silnie
przedzierał się przez warstwę mchu.
przydrożna kapliczka św. Franciszka w Tychowie
młody mocarz wyłania się spod mchu
Takie
spotkania spowalniają marsz, ale na razie jedno to jeszcze nie problem, dosyć
sprawnie dotarliśmy po kilku minutach do leśnej mogiły, gdzie spoczywają dwaj
partyzanci z oddziału Jędrusiów – "Junak" i "Kokoszka", którzy zginęli z rąk
Niemców 17 listopada 1944 roku.
mogiła Jędrusiów
figurka Frasobliwego przymocowana do krzyża
Do mogiły
prowadzi czarna ścieżka dydaktyczna, nie wiemy jednak, gdzie się ona zaczyna,
bo nie szliśmy nią długo.
Wyszliśmy
na asfaltową drogę, przy której zakwitły zupełnie nieleśne kwiaty – malwy.
Ciekawe, jak się tu znalazły…
malwy w środku lasu
Borowiki nie
rosną na asfalcie i dlatego przeniosły się do przydrożnego rowu, gdzie zostały
wypatrzone i zabrane do towarzystwa dla pierwszego.
dobrze ukryty
Potem
weszliśmy wreszcie na przyjemną leśną drogę. O, tu nasze tempo zdecydowanie
zmalało. Powód – borowiki ceglastopore. A później i szlachetne. Spore
grzybobranie nastąpiło.
przykładowe okazy
wrzosy - oznaka nadchodzącej niechybnie jesieni; tak, jak by grzyby już wystarczająco nie wskazywały, że jesień idzie...
Krążyliśmy
po lesie, ale jedynie kierownictwo wiedziało, którymi drogami należy iść.
Pozostali uczestnicy dali się po prostu prowadzić i nadal szukali borowików. Głównie
maszerowaliśmy na południowy zachód.
leśne drogi
jeszcze jeden
I tak
dotarliśmy do czarnego szlaku pieszego. Tu wreszcie się zorientowałam, gdzie
jestem.
Później
dołączył do nas szlak żółty, a przy nim pozostałości dawnej kopalni Majówka. Zajrzeliśmy
do ruin zabudowań i wdrapali się na hałdę.
I tu mam tak zwane ambiwalentne
odczucia. Widok z hałdy rewelacyjny – przed nami na horyzoncie całe Pasmo
Łysogórskie, obok Jeleniowskie. U stóp zieleń lasu. I właśnie. Ten las…
pamiętam go z wycieczki sprzed trzech lat (tu link), kiedy był jesiennie
wybarwiony. Zielony wydawał mi się zbyt monotonny. Ale nie żałuję wejścia na
hałdę. Trzeba oglądać różne oblicza lasu.
pozostałości kopalni rudy
widok z hałdy w kierunku Skarżyska
Łysogóry na horyzoncie
Po zejściu
z hałdy szybko dotarliśmy do Starachowic. Trochę jednak za mało szybko, bo nie
uda nam się zdążyć na najbliższy pociąg.
W tej
sytuacji kierownictwo proponuje spacer przez miasto. Świetna decyzja!
Mamy dzięki
temu możliwość obejrzenia skałek przy ulicy Armii Krajowej. Są zadbane, ładnie
wyeksponowane. O, gdybyż i nasza Skałka Rejowska doczekała się takiego
zadbania!
pomnik przyrody w Starachowicach - odsłonięcie geologiczne piaskowców dolnojurajskich
W pobliżu
skałek zauważyliśmy interesujące rzeźby – to postaci dwóch partyzantów – Mariana
Świderskiego „Dzika” i Edmunda Rachtana „Kaktusa”. Obaj walczyli w oddziałach
„Ponury – Nurt”, a po wojnie zasłużyli się dla upamiętnienia historii oddziału.
Rzeźby są autorstwa krakowskiego rzeźbiarza, profesora Karola Badyny.
partyzanci "Ponurego" - po lewej major Świederski, po prawej - podporucznik Rachtan
Profesor
jest również autorem nieco starszego pomnika – ławeczki innego partyzanta –
Zdzisława Rachtana „Halnego”, która znajduje się całkiem niedaleko przy
fontannie.
"Halny" i jego ławeczka
Później
nasze zainteresowanie wzbudził plac Na Szlakowisku, który też ostatnio bardzo
się zmienia. Olbrzymia hałda szlaki (żużlu) jest doskonale widoczna. Powstawała
ona przez prawie siedemdziesiąt lat i jest składowiskiem żużlu wywożonego z
pobliskiego Wielkiego Pieca. Bardzo mi się spodobał wagonik do wywożenia
szlaki, który ustawiono u podnóża skarpy – z daleka wygląda jak nowoczesne
dzieło sztuki. Co ciekawe w kadzi wywożono rozżarzony żużel i jego wylewanie w godzinach nocnych dawało niesamowite efekty świetlne.
szlakowisko 5 lat temu
i obecnie
kadź do wywozu szlaki umieszczona na szlakowisku (na jej dnie resztki zastygłej szlaki)
tak wyglądała 8 lat temu przed renowacją
Logiczne by
było zajrzeć teraz na teren Wielkiego
Pieca czyli do Muzeum Przyrody i Techniki w Starachowicach. Mamy jednak za mało
czasu na zwiedzanie, odkładamy je na inny dzień.
musimy tu jeszcze kiedyś zajrzeć
Na przyjazd
pociągu czekamy nad zalewem Pasternik, po którym pływają kaczki i nenufary.
Siedzimy na ławeczce, zaprzyjaźniamy się z labradorem i jego właścicielami,
jemy lody, odpoczywamy po przejściu w upale 18,5 kilometra.
zalew Pasternik na Kamiennej
A teraz zobaczcie, ile borówki opędzlowaliśmy na tej wycieczce.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Są grzyby... sporo sylwetek metalowych.
OdpowiedzUsuńGrzyby rosną same z siebie, a o sylwetki zadbali mieszkańcy Starachowic. Przyjemnie się idzie przez takie zadbane miasto.
UsuńSezon na borowiki można chyba uznać za otwarty:) Śliczne okolice! Nie mieliśmy okazji jeszcze ich dokładnie poznać. Najbardziej zaciekawiły mnie jednak zabytki techniki i pozostałości po dawnym hutnictwie tego regionu, a w szczególności Szlakowisko, o którym nie miałem bladego pojęcia. Dziękujemy za pokazanie takich ciekawych miejsc. Coś czuję, że w najbliższym czasie nasza ekipa musi się tam wybrać.
OdpowiedzUsuńCo do pozostałości kopalni - jest ich w naszym regionie tak dużo, że będziecie mieć zwiedzania na dłuzszy czas. Są całe masy dołów rudnych w lasach, gdzie kopano rudę, ruiny kopalń. Jest co oglądać, a i naszukać się czasem trzeba.
UsuńSamo szlakowisko jest większe niż pokazywana tu część, bo nie cały teren odsłonięto, prezentowany jest najbardziej efektowny fragment, a sporo schowane jest w pobliskich zaroślach.
Te Starachowice to mi strasznie się nadały! W ogóle całość wycieczki świetna i ten św Franciszek i te resztki kopalni i figury partyzantów... no rany wszystko świetne!
OdpowiedzUsuńI w pełni się z Tobą zgadzam.
UsuńMy teraz zacieramy łapki z nadzieją na nowy rozkład jazdy pociągów, kiedy ten kierunek będzie dla nas łatwiej dostępny. Może znów coś wyszukamy.