Rok temu
wybraliśmy się ze Stasiem na wycieczkę z Bilczy przez Brzeziny i Nidę do
Morawicy (tu link). Wtedy nie udało nam się zrealizować w pełni planu wycieczki. Teraz
postanowiłam, że spróbujemy powtórzyć tę wycieczkę i naprawić poprzednie błędy.
Co wyszło z
tych planów? Zupełnie inna wycieczka. Chociaż trochę podobna do ubiegłorocznej.
Zaczęliśmy
marsz w Bilczy, skąd szybciutko dotarliśmy do lasu, w którym szliśmy porządną
drogą.
trójka bez sternika
Las
opuściliśmy, żeby przejść polnymi drogami do skraju niewielkiego zagajnika,
gdzie znajduje się malutki cmentarz z czasów 1. wojny światowej. Odwiedzaliśmy
go rok temu, ale chcieliśmy pokazać to miejsce kolegom.
Staszek i ja na prowadzeniu
obserwatorzy
pola późnego lata
okolice Brzezin
cmentarz wojenny
Spacer po
wsi to oczywiście kawał asfaltu, ale przy okazji zwiedzanie zabytkowego
cmentarza i oglądanie kościoła.
kościół p.w. Wszystkich Świętych
Tym razem się okazało, że przy mogile
zasłużonego dla parafii proboszcza, księdza Augusta Żołątkowskiego znaleźliśmy
się w przeddzień 121 rocznicy jego śmierci.
nagrobek szanowanego proboszcza
Temu
proboszczowi zawdzięcza parafia między innymi powstanie cmentarza, na którym
jest on pochowany. Proboszcz remontował i rozbudował siedemnastowieczny
kościół. Jego imieniem nazwano malutki placyk u podnóża kościelnego
wzgórza.
kościół widziany od strony cmentarza
Później
zaglądamy do zabytkowej chałupy w Brzezinach. Tym razem furtka jest otwarta i
spoglądamy na chatę od strony podwórza. Szkoda, że już nie jest kryta gontem…
zabytkowa chałupa w Brzezinach
detale
Wreszcie
pora przekroczyć tory kolejowe i udać się w pola, żeby dotrzeć bez asfaltu do
wsi Nida, a może i do rzeki.
przejście pod torami
Mapa
wskazuje porządną drogę grzbietem tutejszych wzgórz. Wierzcie mi, robiliśmy co
w naszej mocy, żeby się tam dostać. I znów bez rezultatu. Na naszej drodze
pojawiły się zagrody z drutu kolczastego, świeżo zaorane pola. No, nie było
możliwości, żeby wleźć na ten grzbiet. I znów przyszło zejść do wsi. A tu
kolejna porcja solidnego asfaltu.
podejście na wzgórze (proszę nie regulować odbiorników - nachylenie terenu tu występuje, nie krzywo zrobione zdjęcie)
widok ze wzgórza na Brzeziny
a tak wygląda wzgórze widziane z Nidy
Na
szczęście udało się we wsi wypatrzyć kilka ciekawostek. A to dosyć toporne
kapliczki słupowe, a to kolejny krzyż ze złomu po bitwie pancernej.
przydrożne kapliczki we wsi Nida
krzyż wykonany z lufy od niemieckiego działa samobieżnego Jagdpanzer IV
Mieliśmy jednak
inny cel. To kaplica p.w. Nawiedzenia NMP. Stoi sobie ona wśród pól, jest
otoczona niewielkim murkiem. Zbudowano ją w pierwszej połowie 19. wieku. Jest
drewniana z murowanym frontonem. Trochę to dziwny zamysł budowniczych, ale
przynajmniej jest oryginalnie.
sygnaturka
Po
śniadaniu w pobliżu kaplicy wyruszamy polną ścieżką w stronę Czarnej Nidy. Przy
ścieżce dwie spokojne „sarenki” (tak wyglądały z daleka).
jednak nie sarenka
Da się iść
wzdłuż rzeki, ale nie jest to łatwe, bo trawy dosyć wysokie i brak
ścieżki.
Czarna Nida
Przekraczamy
więc rzekę po kładce na szlaku rowerowym i wyruszamy na spotkanie z asfaltem.
solidna kładka
Idziemy
trochę przez wieś Zbrza, trochę lasem, ale po asfalcie cały czas.
Znów zbliżamy
się do Nidy. Tym razem na wysokości mostu kolejowego, który aż się prosi, żeby
go uwiecznić na zdjęciu.
most kolejowy w różnych odcieniach rdzy
kładka dla pieszych w pobliżu
Pobliski
malutki staw nie zachęca do niczego. Jest zarośnięty roślinnością, ma mętną
wodę, aż dziwi zakaz kąpieli. Kto by tu wlazł? No chyba desperat.
staw z widokiem na most
Ostatni
odcinek trasy nie jest wart wspomnienia. To przejście obok kopalni wapieni.
Kopalnia pracuje pełną parą, a my prawie się dusimy pyłem unoszącym się w
powietrzu.
zamiast kopalni
Z radością
witamy przystanek busa w Morawicy. Pora wracać do domu, odetchnąć czystym
powietrzem. Trasa liczyła 16 kilometrów, niestety – większość po asfalcie.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Ciekawe mostki spotkane po drodze... fajne foty.
OdpowiedzUsuńMostki niczego sobie.
UsuńJak dla mnie super! I ta kładka i ten most kolejowy (miłośnikiem mostów kolejowych jestem) i ogólnie sporo ciekawostek. A źe nie dało się inaczej niż asfaltem? Trudno, rozumiem żal, ale i tak warto było.
OdpowiedzUsuńOwszem, było warto. Asfalt to i tak pikuś w porównaniu z zapyleniem przy kopalni.
UsuńA swoją drogą w Skarżysku jest bardzo malowniczy most kolejowy - częsty obiekt fotografii. Taki złożony jakby z trzech oddzielnych mostów.
Kusisz tym mostem... Ale tak. Mam Skarżysko w planach
UsuńTo się melduj!
Usuń