poniedziałek, 26 sierpnia 2019

Którędy do najbliższej jurty?

Jeśli wysiedliście na przystanku w Wielkiej Wsi, to kierujcie się na północny zachód – najpierw ulicą, a później polną drogą.
I tu przyznam, że w tę drogę nie wierzyłam, chociaż mapa wskazywała, że jest, ale obawiałam się, czy przebijemy się do niej przez zabudowania wsi. I co? I nic właśnie. Droga jest wprawdzie ukryta sprytnie, ale bez problemu ją znaleźliśmy i pomaszerowali w wybranym kierunku. Jak ją znaleźć? Proszę, oto podpowiedź:

Janek zauważył potężne liście katalpy, a przy okazji wypatrzyliśmy drogę w pola

Droga powinna prowadzić wśród pól, ale prowadzi przez ugory i zagajniki, poza tym jest bez zarzutu.

na horyzoncie wieś Gadka 
 
W odpowiednim momencie nasza droga się kończy, a następuje to w lesie, gdzie i tak musimy iść bardziej na zachód niż na północ. I tak maszerujemy (mój nowy kompas działa bez zarzutu!). Przy drodze znów mnóstwo „przeszkadzajek”. Niektórzy zbierają. 

na owocu głogu odorek zieleniak 


te okazy powędrowały z Markiem  

 ten został w lesie

Na małej polance Janek zaprasza na ciasto. Pyszne, niestety – trudno mu się oprzeć. 

 ciasto - paluszki lizać! 

I tak objedzeni ciastem, w dobrym humorze wędrujemy przez las do wsi Majków. 
Kiedyś składała się ta wieś z kilku oddzielnych wiosek. Teraz w gruncie rzeczy też tak jest, ale z wiosek powstały „ulice”. Idziemy ulicą Pleśniówka.
Mamy tu swoje ulubione miejsca. Najpierw zbiornik przeciwpożarowy, który wygląda jak nieduży staw z brzegami porośniętymi pałką szerokolistną.

 nad zbiornikiem ppoż 

pałka szerokolistna

W tej wsi widujemy też piwniczkę, którą zwykle fotografujemy, kiedy tędy przechodzimy.

latem piwniczka cała w zieleni
 
I w końcu nasza ulica skręca w prawo – jesteśmy na ulicy Żeromskiego. Dawniej była to wieś Piaski.
Teraz to już do jurt niedaleko. Nie wierzycie? Oto brama do świętokrzyskiej krainy jurt:


Jesteśmy w miejscu, które trudno określić jednym słowem. Nie jest to gospodarstwo agroturystyczne, choć znajduje się na wsi. Nie jest to hotel, choć goście mają do dyspozycji usługi hotelarskie. I nie jest to camping, choć do mieszkania służą namioty – jurty. Ostatnio powstało nowe słowo „glamping”, które określa takie miejsca - ekskluzywne campingi.

 glamping Las Jurtas 

Pierwsza jurta – Sowa, została zbudowana 3 lata temu. Zajrzeliśmy do środka i spodobało nam się. Nasza gospodyni, pani Asia, opowiada, że była to pierwsza jurta budowana w Polsce. Na niej budowniczowie i właściciele zdobywali doświadczenie.


jurta Sowa i jej totem
 
Podobne są jurty Wilk i Niedźwiedź. 

to, zdaje się, Wilk


bardzo nam się spodobały totemy jurt  
 
Każda ma łazienkę, aneks kuchenny, antresolę i taras. Przy czym tarasy są tak usytuowane, że siedząc na jednym nie widzi się pozostałych, co zapewnia prywatność wypoczynku.

tak od wewnątrz wygląda konstrukcja jurty (ściany są ocieplone wełną owczą, czyli mieszkamy w kołderce) 

świetlik w dachu - w gwiaździstą noc, to musi być wrażenie ...


widok z wnętrza na tarasy
 
Co tam prywatność! Widzieliśmy też miejsca wspólne dla wszystkich mieszkańców – basen, hamaki, miejsce na ognisko, plac zabaw dla dzieci.

gospodarze zapraszali na ognisko, ale nie w tym upale 

tu by się poszalało  

 poleżeć też można 

Najbardziej kusiła sauna z jacuzzi, ale nie spodziewałam się takiej atrakcji i nie zarządziłam zabrania kostiumów kąpielowych. Może następnym razem … 

basen z widokiem na saunę

w saunie
tak zwana "beczka z wodą"
 
Gospodarze zabrali nas też w leśne ostępy. Za płotem rośnie tu dorodny dąb, do którego można przejść wychodząc przez najprawdziwsze drzwi do lasu.


 okazały dąb, niestety bez sztafażu 

drzwi do lasu

Przez lasek przepływa okresowy strumień, który wyżłobił cienisty wąwozik. Lato w tym roku suche, to strumienia brak, ale on tu jeszcze wróci. 

 na wyschniętym dnie strumienia 

Czuliśmy się tutaj jak w najprawdziwszym rezerwacie, czasem tylko odgłos przejeżdżającego samochodu uświadamiał, że jesteśmy oddaleni kilkadziesiąt metrów od drogi. Takie to miejsce przedziwne ten glamping Las Jurtas. 

mroczna zieleń kopytnika

w gąszczu korzeni


prywatne grzyby
 
Na pożegnanie z serdecznymi gospodarzami zrobiliśmy sobie strażackie foto i mogliśmy ruszyć dalej w drogę. 

dziękujemy za gościnę
  
Teraz udaliśmy się w kierunku rzeki, której nazwa nie jest do końca ustalona. Zosia i ja nazywamy ją Kaczka, znamy osoby, dla których to Żarnówka. Tak czy inaczej to rzeka naszego dzieciństwa i zawsze chętnie ją odwiedzamy.

rzeka dzieciństwa
 
Znad rzeki wędrujemy ulicą Staffa (wieś Kolonia) do pomnikowego dębu Majkowiak. Na blogu był już pokazywany dwukrotnie, ale koledzy jeszcze go nie widzieli na żywo. Rozłożysty jest, ma potężną koronę i solidny pień. Dojście do niego utrudniają zarośla jeżyn i innych chaszczy. Nie zważając na przeszkody przedarliśmy się do niego. Teraz się zastanawiamy, który dąb potężniejszy – Majkowiak, czy dąb przy Las Jurtas. Trzeba chyba dokładnych pomiarów.

Majkowiak jeszcze widoczny z drogi  


i z bliska

Tyle atrakcji przygotowałam na niedzielę. Pozostało nam tylko dostać się do przystanku autobusowego na Młodzawach. Przeszliśmy trochę lasem, trochę drogą wiejską, zaczekali 5 minut na autobus i po wycieczce. Ta liczyła 10,7 kilometra; jak na upalną niedzielę tyle wystarczyło.
Wniosek – do jurty nie jest daleko. 

na zakończenie kamień - czy potraficie zauważyć w nim twarz długowłosego człowieka? 

Ten dopisek dodaję po kilku latach od wycieczki, bo może ktoś tu zajrzy i zechce się w wybrać na glamping. Otóż, jest to niemożliwe. Właściciele zamknęli obiekt. Wpisu nie usuwam, bo chcę, żeby choć taka forma wspomnienia tego sympatycznego miejsca pozostała.

Zdjęcia – Zosia, Edek, Janek i ja

9 komentarzy:

  1. No niesamowite, uwielbiam takie miejsca. Ciekawe czy można tam z psem... Zaraz poczytam na ich stronie. A czemu mówicie na Żarówkę Kaczka?

    OdpowiedzUsuń
  2. Z psem nie można. Ciasto to chyba karpatka? Jadłabym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciasto karpatka bez wątpienia. Robota żony i córki Janka.
      Z rzeką jest kłopot taki, że ona faktycznie ma te obie nazwy, są różne tłumaczenia, że do jakiegoś miejsca obowiązuje jedna, od niego druga. Mój rozum tego nie ogarnia. Wywodzę się z tej części wsi, gdzie obowiązywała nazwa Kaczka, o Żarnówce dowiedziałam się dopiero na wycieczkach PTTK i do tej pory nie mogę wyjść ze zdumienia, że jest taka rzeka. Chociaż w innych miejscach używam tę nazwę, ale moja rzeka to Kaczka.

      Usuń
    2. PS Moja wieś nazywała się Anna! Nieoficjalnie Piekło.Obecnie ulica św. Anny.
      Tak czy inaczej jestem z Piekła rodem. ;)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Bardzo fajne, ale niewidoczne z szosy. Trzeba pamiętać adres.

      Usuń
  4. W sumie to w jurcie jeszcze nie spaliśmy... Kto wie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tam najbardziej urzekło łóżko na antresoli, czyli takie, że po drabinie się wchodzi.

      Usuń
  5. Dziś otrzymałam komentarz do tego wpisu od naszego dobrego znajomego. Zamieszczam poniżej, przeczytajcie.

    Drobiowo.
    Jak mówię byłem na Kaczce, to nie jest bez racji,
    słuchający mnie pytają a w której restauracji?

    P.S. - dla niewtajemniczonych.
    Kaczka to osada w pobliżu zalewu w Mostkach w okolicy Skarżyska.
    Pochodzi od nazwy rzeczki Kaczka, która dla odmiany, nazywana jest też Żarnówką.
    Ongiś stał tam młyn wodny i być może ta nazwa pochodzi od żaren, mielących zboże na mąkę?
    A mnie Kaczka najbardziej z Tadkiem się kojarzy!
    „ Ob. Wieś „

    Kim jest Tadek, nie będę tłumaczyć, ale go pozdrawiam - Ania

    OdpowiedzUsuń