Wyobraźcie
sobie, że takie warunki spotkały grupę uczestników spotkania koleżeńskiego 2
maja roku 2009. Zapytacie, któż by pamiętał o zeszłorocznym śniegu? A tym
bardziej o takim sprzed jedenastu lat? Odpowiadam – na pewno ja. Możliwe, że
pozostali uczestnicy owego wypadu również. Jeśli kto zapomniał, chętnie
przypomnę. Ostatecznie wszystko mam skrupulatnie zanotowane w kronice i
uwiecznione na zdjęciach. Ich część do dyspozycji szanownych czytelników bloga.
widoki 2 maja 2009
Były. I to
bardzo. Turystyczną niespodzianką dla gości okazała się wyprawa na Kasprowy
Wierch. Niestety, a może raczej na szczęście – wjazd kolejką.
widok z okna kolejki - Tatry giną we mgle, a może w chmurach)
Gospodarze
dwoili się i troili, żeby takim gapom jak ja pożyczyć potrzebne elementy
odzieży, bo na Kasprowym jeszcze zima.
kurtka własna, ale czapusia i szalik pożyczone
I
rzeczywiście, kiedy wysiedliśmy z wagonika kolejki naszym oczom ukazała się
śnieżna pokrywa pod stopami i dalej nic. Szczyt i jego okolica tonęły we mgle.
Narciarze zeskakiwali z krzeseł wyciągu i szusowali w tę mgłę.
w dole było nawet nieźle
a na szczycie tak
lekka poprawa warunków
W tej
sytuacji i my nie traciliśmy ducha. Postanowiliśmy zostać na szczycie. A nuż
się przejaśni?
turyści giną we mgle
szczyty też
ale stacja meteorologiczna widoczna
Rzeczywiście
– przejaśniło się. Nawet czasem przebłyskiwało słońce. I okazało się, że
otaczają nas tatrzańskie szczyty.
No i ten
śnieg! Kto mógł, brnął śladem narciarzy i turystów z plecakami. Moje buty nawet nieźle dały radę,
chociaż nie miały wysokich cholewek.
Przyznam
szczerze – świetny to był wypad. Dziś już nie potrafiłabym nazwać oglądanych
wtedy szczytów, ale od czego konsultant? Edek pomógł mojej pamięci.
Świnica
Kościelec, w dali Granaty
Żółta Turnia
Świnica
Kościelec, w dali Granaty
Żółta Turnia
Tego dnia
zajrzeliśmy również do Zakopanego. Tam już bez zimy, ale za to z tłumami
turystów. Zobaczcie sami.
strumyk w drodze do stacji kolejki
a w Zakopanem tłumy
Gościliśmy
również w karczmie. To piękna drewniana karczma w Jeleśni. Zabytek z siedemnastego wieku, a może i starszy. Pod
krytym gontem łamanym polskim dachem przez stulecia można było odpocząć, dobrze
zjeść i wypić. Podobno lubili tu
przebywać zbójnicy, którzy nie tylko się tu posilali, ale i gościom nierzadko
skradli to czy owo. Taki fach.
karczma w Jeleśni
wrota zapraszają:
cyś ty chłopie łosoloł
cy ty ni mos rozumu
karcma stoi u drogi
a ty idzies do domu
z mnogości ozdób wybrałam to okienko
My nie
spotkaliśmy zbójców. No może jedynie pamiątkę po nich w postaci zbójnickiego
kociołka.
I tu kończę
relację z tamtej majówki. Inne wspomnienia zostawię dla siebie.
Zdjęcia – Irena i ja
Ciekawe wspomnienie...
OdpowiedzUsuńCóż, z czasem zostają nam tylko wspomnienia...
Usuń