sobota, 25 kwietnia 2020

Majówka ze śniegiem i mgłą

Wyobraźcie sobie, że takie warunki spotkały grupę uczestników spotkania koleżeńskiego 2 maja roku 2009. Zapytacie, któż by pamiętał o zeszłorocznym śniegu? A tym bardziej o takim sprzed jedenastu lat? Odpowiadam – na pewno ja. Możliwe, że pozostali uczestnicy owego wypadu również. Jeśli kto zapomniał, chętnie przypomnę. Ostatecznie wszystko mam skrupulatnie zanotowane w kronice i uwiecznione na zdjęciach. Ich część do dyspozycji szanownych czytelników bloga. 

 widoki 2 maja 2009

Wyjeżdżałam z domu ubrana jak to się mówi „do figury”, tak było ciepło. Na prośbę organizatorki spotkania zabrałam wygodny strój turystyczny. Dopiero w pociągu przypomniałam sobie, że nie spakowałam czapki i szalika. Ale może nie będą potrzebne…
Były. I to bardzo. Turystyczną niespodzianką dla gości okazała się wyprawa na Kasprowy Wierch. Niestety, a może raczej na szczęście – wjazd kolejką. 

widok z okna kolejki - Tatry giną we mgle, a może w chmurach)
  
Gospodarze dwoili się i troili, żeby takim gapom jak ja pożyczyć potrzebne elementy odzieży, bo na Kasprowym jeszcze zima.

kurtka własna, ale czapusia i szalik pożyczone 
 
I rzeczywiście, kiedy wysiedliśmy z wagonika kolejki naszym oczom ukazała się śnieżna pokrywa pod stopami i dalej nic. Szczyt i jego okolica tonęły we mgle. Narciarze zeskakiwali z krzeseł wyciągu i szusowali w tę mgłę. 

 w dole było nawet nieźle


a na szczycie tak

lekka poprawa warunków

W tej sytuacji i my nie traciliśmy ducha. Postanowiliśmy zostać na szczycie. A nuż się przejaśni? 

turyści giną we mgle

szczyty też

ale stacja meteorologiczna widoczna
 
Rzeczywiście – przejaśniło się. Nawet czasem przebłyskiwało słońce. I okazało się, że otaczają nas tatrzańskie szczyty. 



No i ten śnieg! Kto mógł, brnął śladem narciarzy i turystów z plecakami. Moje buty nawet nieźle dały radę, chociaż nie miały wysokich cholewek. 



Przyznam szczerze – świetny to był wypad. Dziś już nie potrafiłabym nazwać oglądanych wtedy szczytów, ale od czego konsultant? Edek pomógł mojej pamięci. 

 Świnica

 Kościelec, w dali Granaty 

Żółta Turnia

Tego dnia zajrzeliśmy również do Zakopanego. Tam już bez zimy, ale za to z tłumami turystów. Zobaczcie sami.

strumyk w drodze do stacji kolejki

a w Zakopanem tłumy
  
Gościliśmy również w karczmie. To piękna drewniana karczma w Jeleśni. Zabytek  z siedemnastego wieku, a może i starszy. Pod krytym gontem łamanym polskim dachem przez stulecia można było odpocząć, dobrze zjeść i wypić.  Podobno lubili tu przebywać zbójnicy, którzy nie tylko się tu posilali, ale i gościom nierzadko skradli to czy owo. Taki fach.

karczma w Jeleśni

 wrota zapraszają:
cyś ty chłopie łosoloł
cy ty ni mos rozumu
karcma stoi u drogi
a ty idzies do domu

z mnogości ozdób wybrałam to okienko

My nie spotkaliśmy zbójców. No może jedynie pamiątkę po nich w postaci zbójnickiego kociołka. 


I tu kończę relację z tamtej majówki. Inne wspomnienia zostawię dla siebie.

Zdjęcia – Irena i ja

2 komentarze: