Było to w
roku 2012. Nasza grupa spotkała się u koleżanki, która mieszka niedaleko
Łańcuta.
Co to było
za spotkanie! Ci, co byli, pamiętają. I mają co wspominać.
Ja zajmę
się jedną z licznych atrakcji tego pobytu. To spacery po parku wokół zamku w
Łańcucie.
Zobaczmy
najpierw sam zamek z jego wspaniałym frontonem. To jego zachodnia elewacja. Po
południu ładnie oświetlona. Zmierzamy do niej aleją parkową. Im bliżej podchodzimy,
tym mniejszy fragment elewacji mieści się w kadrze.
elewacja frontowa zamku w Łańcucie
dla porównania - zamek pod koniec lat osiemdziesiątych (chyba nic się nie zmienił)
Podczas
spaceru oglądamy zamek z różnych stron. Elegancko wyłania się spośród
roślinności.
Nasza gospodyni oprowadziła nas i po wspaniałych zamkowych wnętrzach. Są zaiste imponujące. Niestety - zakaz fotografowania. A może to i lepiej, spokojnie sobie oglądałam wszystko, łatwiej się było skupić na słuchaniu opowieści.
portal, za którym zaczynamy zwiedzanie
ale kapcie dobrze się trzymają
Podczas
porannego spaceru zauważamy inne części tego wspaniałego obiektu.
To jego
południowa strona.
strona południowa z dawnym skrzydłem gospodarczym i wieżą zwaną Kurzą Stopką
strona południową z przeszkloną werandą
W parku
zatrzymujemy się na krótki odpoczynek wewnątrz glorietty. Powstała ona na
początku 19. wieku. Wewnętrzną stronę kolumnady zdobią sztukaterie. Teraz widuję w Internecie zdjęcia pokazujące wewnątrz glorietty posąg Diany. Wtedy go nie było. Pewnie trafiliśmy na czas konserwacji rzeźby.
glorietta projektu Ch. P. Aignera
sztukaterie zaprojektował F. Bauman
Potem
spacer przez Ogród Włoski – ten po stronie wschodniej zamku, więc po południu nieco
w cieniu.
gdzieś na naszej trasie wylegiwał się ten lew
malutka fontanna w Ogrodzie Włoskim
Ogród Włoski
tu fragment dziewiętnastowiecznej rzeźby widocznej w całości na poprzednim zdjęciu - to "Bachus na panterze"
Zajrzeliśmy też do Ogrodu Różanego. W ostatnich dniach kwietnia oczywiście jeszcze bez kwitnących róż.
w Ogrodzie Różanym
Efektownie
prezentuje się w słońcu pałacowa oranżeria. Powstała ona w tym samym czasie, co
glorietta i także według projektu Christiana Piotra Aignera.
klasycystyczny portyk oranżerii
oranżeria od strony dziedzińca
a tak wyglądała pod koniec lat osiemdziesiątych
oranżeria od strony fosy
mostek nad fosą
Janka
zorganizowała nam zwiedzanie słynnej łańcuckiej powozowni. Zgromadzono tu
wspaniałą kolekcję powozów, dorożek, sań i innych pojazdów ciągnionych przez
konie. Większość z nich była własnością Potockich – ostatnich właścicieli
zamku. Niestety, podobnie jak w zamkowych wnętrzach, i tu nie wolno było
fotografować. Niezależnie od zakazu fotografowania – warto obejrzeć wnętrza i
zamku i powozowni.
stajnie
magnolia przy budynku ujeżdżalni
wiem, przekwitła osiem lat temu, ale tu zostanie
budynek, w którym niegdyś była stajnia, obecnie nie należy do muzeum, znajduje się tu oddział psychiatrii dla dzieci i młodzieży
Skoro nie
mam zdjęć z wnętrz, to może kilka detali zewnętrznych.
Na
zakończenie spaceru kilka zdjęć parku założonego na przełomie 18. i 19. wieku głównie dzięki staraniom księżnej Izabeli Lubomirskiej. Takie angielskie parki krajobrazowe są chyba moim ulubionym typem ogrodów, chociaż zwykle zajmują duże powierzchnie i trzeba się sporo po nich nachodzić. Ten rozłożony jest na obszarze 36 hektarów. My spacerowaliśmy tylko po parku wewnętrznym. Oczywiście nie wszędzie zajrzeliśmy, ale i tak wrażenia niezapomniane. Pamiętam, jak tam
pięknie pachniało, pyszniło się w słońcu
i oferowało odrobinę cienia dla ochłody.
park w stylu angielskim
korty tenisowe z czasów Alfreda III
stare drzewa
wiosenne kwiaty
Piękna to była majówka…
Zdjęcia – Irena i ja, Edek - archiwalne
Konsultacja na
temat obiektów – Janka
Osiem lat jak z bicza trzasnął!
OdpowiedzUsuńczłek się ani spostrzegł, dostał w dupę aż wrzasnął! ;)
Obyło się bez wrzasków.😉
UsuńŚlicznie, zwłaszcza, że w Łańcucie jeszcze nie byłem. Z podobnych atrakcji mogę za to polecić niesamowite wnętrza zamku w Pszczynie i arboretum w Kórniku (zwłaszcza wiosną lub latem).
OdpowiedzUsuńOch, Kórnik... Mgliście przypominam sobie wycieczkę w czasach licealnych.
UsuńW Pszczynie byłam stosunkowo niedawno, ale też raczej pod koniec ubiegłego wieku. Warto wrócić.