... wybrałam
się w lipcu 2010 roku w towarzystwie kolegi Edwarda. Było to moje pierwsze i
niestety jedyne z nią spotkanie. Ed miał więcej takich randek. Dlatego też
opiszę moją wyprawę, a ilustracje dobiorę z trzech różnych. Może nie wyjdzie
głupio.
podejście na Baranią Górę szlakiem niebieskim
Początek
trasy opiszę przy innej okazji, dziś zajmę się tylko samym zdobywaniem Baraniej
Góry. Podchodzimy niebieskim szlakiem. Nic to, że asfalt na początku. Ale
prowadzi on wzdłuż Białej Wisełki, a ta wije się malowniczo wzdłuż drogi.
Biała Wisełka
Podziwiamy liczne małe kaskady, różnej wielkości kamienie omywane przez wodę,
zachwycamy się łupkowymi ścianami nad strumieniem. Poza tym jest
cień, woda szumi, fotografujemy – jest miło i nietrudno.
skalna ściana nad Białą Wisełką
Aż tu nagle
szlak skręca w prawo i zaczyna się podejście. Ścieżki kamieniste, czasem
przechodzimy po korzeniach drzew.
Zanim się jeszcze zdążymy zmęczyć, zaliczamy mały
odpoczynek w okolicy niezwykle popularnego wodospadu. To Kaskady Rodła,
czyli progi na Białej Wisełce, z których woda ciekawie spływa. Akurat tego dnia
kaskady oblężone przez turystów, którzy włażą w obiektyw, ale zobaczcie zdjęcia z innych dni.
październik 2011
kwiecień 2010
a tak było na naszej wycieczce
I znów w
górę. Kolega Ed radośnie pomyka przed siebie, ja zaliczam jeden zgon za drugim.
ścieżka szlaku
Ed w charakterze znikającego punktu
Aż wreszcie samotnie zdobywam szczyt. A tam czeka na mnie komplement, który do dziś
pamiętam: „No, Aniu, myślałem, że jesteś słaba, ale okazało się, że jesteś
słabiutka.”
Jako
słabiutka nie mam siły, żeby wdrapać się na wieżę widokową na szczycie. Nic to,
widoki sobie pooglądam na zdjęciach, do czego i was zachęcam.
wieża widokowa na szczycie Baraniej Góry
widok na Babią Górę
widok na Tatry
widok na Cieńków i Czantorię
i jeszcze Skrzyczne na horyzoncie
Kolega Ed
postanawia ulitować się nad słabeuszem i zarządza skrócenie trasy. Będziemy
schodzić niebieskim szlakiem przez Wierch Równiański do czerwonego, a potem
czarnego. Jeśli chcecie się dowiedzieć, co mnie ominęło z powodu skrótu, chętnie zaprezentuję.
Otóż
mogliśmy zasuwać przez Wierch Wisełka i podziwiać wykapy Czarnej Wisełki. Tę
trasę odbył kolega Ed wiosną 2010 w towarzystwie rodziny. Przy czym nie
schodzili, a podchodzili do owych wykapów. Stopień trudności podejścia po
niezwykle ciężkim terenie, przedzierania się wśród powalonych pni i mozolnych
poszukiwań możecie wyobrazić sobie na podstawie zdjęć.
przeszkody na trasie
Sabina się nie poddaje, ale nigdy nie chciała opowiadać o tej eskapadzie. Ciekawe, czemu.
i wreszcie sukces
A my lekko
i radośnie schodzimy ścieżkami szlaków. No, może nie zawsze lekko, bo i trochę
błota zaliczyliśmy, kamienie też nam się pod nogami trafiały. Nagroda – zimne
piwo w schronisku Przysłop. No i rośliny fotografowane przy ścieżkach.
świerk
omieg górski
modrzyk górski
Wreszcie
czarny szlak, a ten prowadzi wzdłuż Czarnej Wisełki. I ona ładnie się
prezentuje, ale wydaje się skromniejsza niż jej siostra z drugiej strony góry.
Czarna Wisełka
kaskady na niej
Szlak
doprowadza nas do cywilizacji. Zasiadamy na pierwszym napotkanym przystanku i
czekamy na bus, który zawiezie nas do centrum Wisły.
PS 1. Tym postem
zaczynam serię (nie wiem jeszcze, jak długą) poświęconą naszym wyprawom w Beskid Śląski i Śląsko-Morawski. Cóż, czymś trzeba się zająć, żeby nie zdupiesieć od
ciągłego siedzenia w domu.
PS 2. Niech was nie dziwi dokładny opis trasy - mam niezłą pamięć, ale nie aż tak dobrą. Najbardziej pomagają mi szczegółowe zapiski w kronice.
PS 2. Niech was nie dziwi dokładny opis trasy - mam niezłą pamięć, ale nie aż tak dobrą. Najbardziej pomagają mi szczegółowe zapiski w kronice.
Zdjęcia – Edek i ja
Czekam na następne relację. 🙂
OdpowiedzUsuńJedna już gotowa, ale musi poczekać aż się ta opatrzy. :)
UsuńByłem tylko raz ale za to z grupą 13 osób,bazę mieliśmy w Wiśle,siedem dni łażenia.
OdpowiedzUsuńFajna kraina.
Pamiętam ten wasz pobyt. Nie udało nam się wtedy spotkać.
UsuńJa mam na koncie 6 pobytów w Cieszynie z wypadami w Beskid Ślaski i Śląsko-Morawski. Jest co wspominać.
U mnie wycieczka na Baranią Górę rozpoczęła się od 5-godzinnego czekania na transport do Wisły Czarne Fojtula. Potem już było zdecydowanie przyjemniej: śliczne widoki zwłaszcza z wieży widokowej. Niestety nie dało się tym w pełni nacieszyć, bo ograniczał nas czas do kolejnego busa, który był zarazem ostatnim jadącym w stronę Ustronia. Tym samym nie udało się też zobaczyć m.in pobliskiej rezydencji prezydenta.
OdpowiedzUsuńI to jest właśnie powód, dla którego ja tylko raz byłam na Baraniej mimo kilku pobytów w Cieszynie. 10 lat temu busy kursowały częściej i do tego stopnia punktualnie, że kierowca czekał na przystanku, żeby nie odjechać za wcześnie. A za opuszczony kurs firma zwracała pieniądze pasażerom, którzy na niego czekali. Potem zaczęło się to psuć. Jeśli mieliśmy dojazd, to o powrocie już nie było co marzyć. Albo odwrotnie.
UsuńDopiero teraz uświadamiam sobie jak bardzo zapuściłem blogosferę! Ano dom, dzieci, dwie grupy rowerowe i czasu na wszystko nie starcza...
OdpowiedzUsuńA na Baranią muszę wrócić, ostatni raz byłem tam jakieś 30 lat temu, więc ani pamięć już nie pomaga, ani kroniki żadne nie dotrwały.
Są sfery ważne i najważniejsze. Tych najważniejszych nie zaniedbuj. Bo to one realne. Mając takie zaplecze zawsze się z kimś i na Baranią wybierzesz.
UsuńMyślę że spokojnie towarzystwo znajdę, trzeba tylko się zebrać i zaplanować.
OdpowiedzUsuńOj tak. Nie ma to jak logistyka.
Usuń