czwartek, 13 lipca 2023

W leśnym cieniu

W środę wybraliśmy się pierwszym porannym autobusem za miasto. Dowiózł nas na skraj lasu nad zalewem Bernatka. Zaglądaliśmy tu zwykle przynajmniej raz do roku, ale ostatnio mieliśmy spora przerwę i dlatego zaskoczyły nas zmiany nad zalewem.
Wyglądało na to, że zalew zniknął. Jego brzegi tak zarosły drzewami i krzewami, że z przystanku autobusowego nie było go widać w gęstwinie. W takiej sytuacji należało sprawdzić, jak się sprawy mają. Już pierwsza luka między drzewami rozwiała nasze wątpliwości – zalew jest, ale do wody nie jest łatwo się dostać. Trzeba szukać dojścia. 
 
zalew wyłania się zza drzew i traw
 
tama (nie do wiary, ale w miejscu, gdzie odpływa woda z zalewu taplały się dwa dziki)
 

widok na leśny brzeg zalewu
 
 przypuszczam, że to marchew zwyczajna, ale kto wie...
 
Obeszliśmy cały zalew (duży to on nie jest), bo wzdłuż leśnego brzegu prowadzi świetna ścieżka. 
 
szuwary
 
sit rozpierzchły
 
spokojną toń mącą jedynie kaczki
 
tu Bernatka wpada do zalewu
 
Dotarliśmy też na piaszczystą plażę z pomostem. Wypływa z tego wniosek, że jednak do wody można się dostać. Są nawet zainstalowane solidne betonowe leżaki dla wypoczywających. 
 
widok na plażę


plaża, dzika plaża

W cieniu stoi przypominająca żaglowiec konstrukcja służąca dzieciom do zabawy. A za solidnym drewnianym płotem skrywa się nie wiadomo co. Dochodzę do wniosku, że nad zalewem trwają prace modernizacyjne. Czy jest udostępniony do kąpieli i wypoczynku – nie wiem.
 
plac zabaw
 
Pora zakończyć spotkanie z zalewem i ruszyć w las. Droga rewelacyjna. Pamiętamy ją jako błotnistą. Ale to było dawniej. W czasie upałów błoto zniknęło zupełnie, a drzewa rzucają ożywczy cień.
 
 
Zatrzymujemy się przy piętrowej kapliczce, a potem spokojnie maszerujemy dalej.
 
kapliczka na skraju lasu
 
Wypatrujemy naszego starego dobrego znajomego – spróchniałego pnia po prawej stronie drogi. Jest dalej niż się spodziewam, ale jest. Dawniej przypominał żagiel, teraz jest sterczącą drewnianą igłą. 
 
 
Wypatrzyłam go w lipcu 2010 roku. Tak wtedy wyglądał. 
 

Jeszcze u jego stóp leżała górna część pnia. Już od dawna jej brak. 
 
tu stan z maja 2014 r. (na blogu są jeszcze zdjęcia z innych lat, ale przecież nie będę podawać 9 linków)
 
Przypuszczam, że za jakiś czas i naszej igły też nie zastaniemy – drzewo spróchnieje całkiem. Ale na razie ciągle je możemy obserwować.
 
pień w zbliżeniu (stan aktualny)
 
Kolejnym starym dobrym znajomym jest dąb na niewielkiej polance. Cały obwieszony kapliczkami. Pięknie się trzyma i rośnie.
 
droga przy dębie
 
jego pień
 

Spodziewamy się spotkania z leśnym strumieniem. Jego obecność zapowiadają krwawnice i wiązówki błotne. Strumyk faktycznie jest, ale prawie niewidoczny w zaroślach gęstej roślinności.
 
wiechlina
 
komonica

krwawnica

Tuż obok powinien rosnąć wawrzynek wilczełyko. Rósł. Teraz rośnie tam młodnik sosnowy. 
 
jeszcze jakieś marne 20 lat i znów tu będzie prawdziwy las
 
mietlica
 

A dalej znów las, cień drzew i miejsce wypoczynku przy spotkaniu z żółtym szlakiem. 
 
w cieniu idzie się lekko
 
i znów marchew - tym razem w pąku
 

Rezygnujemy z przejścia szlakiem. Mamy przecież świetną drogę, która doprowadzi nas do granicy miasta. Jesienią mijaliśmy tu malownicze rozlewiska, zimą zamarznięte kałuże, a teraz sucho tu i tylko czasem przez liście przeziera słońce.
 

Ale słyszymy narastający szum aut. Tak, docieramy do obwodnicy Skarżyska. Oj, cienia tu nie uświadczysz.
 
cywilizacja, ech...
 
To już nasze dobrze znane kąty, wiemy, jak iść, żeby się skryć przed palącym słońcem.
 
w naszym codziennym lesie
 
I tak docieramy do domu. I po wycieczce.
 

Zdjęcia – Edek i ja

3 komentarze:

  1. Nawet z bajora można zrobić cacko... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważny jest punkt, z którego się patrzy. Z daleka wyglądało to wszystko fatalnie.

      Usuń
  2. Pamiętam stawek Bernatka z dawnych czasów ubiegłego wieku.
    Domki kampingowe, drewniany pomost, niewielka plaża, zapora i wokoło zarośla i otaczający las. Można by tam rzeczywiście urządzić wypoczynkowe miejsce, konkurujące co prawda w mniejszej skali z Rejowem!

    Pozdrawiam - Wiesiek

    Też go tak pamiętam. Był też sympatyczny bar, gdzie można było kupić lody. Zza płotu na skraju lasu przezierają teraz jakby domki kempingowe, ale nie ma pewności, czy to rzeczywiście to. Teren dawnej plaży porasta trawą.
    O, przypomniałam sobie jeszcze, że jako licealistka w ramach czynu społecznego malowałam siatkę płotu otaczającego teren ośrodka na Bernatce. Po pracy można było skorzystać z huśtawki, co zrobiłam, ale mi to nie posłużyło. Farba olejna plus huśtawka to dla mnie zabójcze połączenie.
    Ania

    OdpowiedzUsuń